Jak zapewne nasi Czytelnicy zauważyli, w ciągu ostatniego roku sporo zmieniło się na JaME. Przede wszystkim redakcji polskiego JaME udało się uzupełnić bazę o wszystkie archiwalne wywiady, toteż teraz pod tym względem nie mamy już zaległości. Oprócz tłumaczeń udało się także przeprowadzić dwa wywiady - z
Velvet Eden oraz
mouse on the keys, a także zapoczątkowaliśmy serię artykułów
j-rentgen. Ich celem jest zapoznawanie naszych czytelników z różnymi, niekoniecznie popularnymi, ale - naszym zdaniem - godnymi uwagi artystami, ich wydawnictwami czy innymi wydarzeniami związanymi z japońską muzyką.
Ponadto w październiku ruszyła ósma już wersja strony. JaME zyskało nie tylko nową szatę graficzną, ale i kilka udoskonaleń. Należy tu przede wszystkim podkreślić nowy sposób wyświetlania artykułów, gdzie większy nacisk kładziony jest na zdjęcia artystów, oraz inny sposób komentowania. Teraz swobodnie możecie wyrażać swoją opinię, także wykorzystując różne serwisy społecznościowe, takie jak
Twitter czy
Facebook - JaME Polska również ma na nich konta, do których odwiedzania zapraszamy. Tego samego dnia została otwarta też strona
KoME Polska.
Również polscy fani nie mogli w minionym roku narzekać na brak atrakcji. Nasz kraj odwiedziła spora liczba artystów, niektórzy po raz pierwszy, inni - kolejny. Grali w Polsce:
D'espairsRay,
MONO,
DJ Krush,
GUILD,
KOKIA,
mouse on the keys i
D=OUT, a także
GOTHIKA,
UnsraW,
ACID MOTHERS TEMPLE oraz
Yamato. Zobaczmy jednak, jak rok 2010 w japońskiej muzyce podsumowali nasi czytelnicy, czyli Wy.
Artysta / zespół roku:
#1: D'espairsRay
W kategorii najlepszego artysty/zespołu to właśnie
D'espairsRay zdobyli pierwsze miejsce. Wręcz oszałamiającą ilością głosów prześcignęli wszystkich innych kandydatów.
D'espairsRay w roku 2010 wydali singiel
LOVE IS DEAD, który pomimo podzielonych opinii stał się niewątpliwie wielkim hitem. Po nim fani z niecierpliwością czekali na dzień premiery nowego albumu,
MONSTERS, który choć nie jest najlepszym krążkiem w dyskografii zespołu, okazał się być jednym z najlepszych japońskich wydawnictw roku. Seria sukcesów
D'espairsRay, a także wieść o powrocie do Europy, w tym Polski, sprawiła, że polscy fani oddali im swoje serca, które zespół zmiażdżył w momencie ogłoszenia zawieszenia swojej działalności. Jednak ta wiadomość nie osłabiła entuzjazmu fanów, którzy z niecierpliwością oczekiwali przybycia zespołu do Europy. Bez wątpienia największy wpływ na fakt, że Czytelnicy JaME Polska wybrali ich jako najlepszych, miał właśnie ten niezapomniany koncert w Warszawie. Nie ma sensu przypominać, co działo się w trakcie tego występu w tym miejscu, gdyż pisaliśmy o nim
tutaj.
Wygląda na to, że niewielu jest w Polsce fanów japońskiej muzyki, którzy uważają, że nikt inny nie zasługuje na miano najlepszego artysty/zespołu roku 2010 bardziej niż
D'espairsRay.
#2: DIR EN GREY
Pomimo że
DIR EN GREY nie wydał żadnego nowego singla ani albumu od dwóch lat, to zajął wysokie miejsce. Nie znaczy to jednak, że nie robił nic, co mogłoby wpłynąć na ich nominację do tej kategorii. Zespół pamiętał o swoich europejskich fanach i wydał tu singiel
Hageshisa to, kono mune no naka de karamitsuita shakunetsu no yami, ponadto ogłoszono niedawno, że już w tym miesiącu pojawi się nareszcie nowy materiał -
LOTUS. Do niewątpliwych sukcesów zespołu w 2010 roku należy zaliczyć występ na angielskim festiwalu
Sonisphere oraz wspólną trasę koncertową po Ameryce wraz ze znaną fińską grupą metalową,
Apocalyptica. Jak wiadomo,
DIR EN GREY od kilku lat robi wiele, by być rozpoznawalnym na Zachodzie i, jak na razie, wychodzi mu to naprawdę dobrze. 29 października do kin trafił film "Piła 3D", na którego soundtracku znalazła się ich piosenka. Biorąc pod uwagę jak bardzo popularny na całym świecie jest ten film, to śmiało można powiedzieć, iż jest to jeden z kolejnych kroków ku wielkiej międzynarodowej karierze.
DIR EN GREY jest prawdziwym dowodem na to, że można mieć fanów niezwykle oddanych bez względu na to, co i jak się robi.
#3: LUNA SEA
Gdy rozpada się zespół, którego fandom liczy się w tysiącach ludzi, jest to wielkie wydarzenie. Tak było również w przypadku
LUNA SEA, które w 2000 roku ogłosiło zakończenie działalności. Nietrudno domyślić się, że wielu fanów było niezmiernie uradowanych, gdy pojawiły się informacje w 2007 i 2008 roku o pojedynczych koncertach. Jakie zatem uczucia musiały ogarnąć fanów, gdy 29 maja 2010, w dniu dwudziestej pierwszej rocznicy powstania zespołu, na jego oficjalnej stronie pojawiła się bardzo krótka wiadomość o treści "REBOOT". Pomimo różnych spekulacji, większość ludzi przeczuwała, że ta legenda japońskiego rocka już niedługo powróci na scenę, co stało się zaledwie parę miesięcy później.
LUNA SEA poinformowało fanów, że zamierzają wyruszyć w trasę - w trasę po całym świecie. Niestety, ku rozczarowaniu, objęła ona tylko jeden występ w Europie i jeden w USA, lecz jeszcze tego samego roku zespół dostarczył kilku kolejnych niespodzianek swoim fanom. Do najważniejszych można zaliczyć dwie. Pierwszą z nich była wieść o darmowym koncercie w Japonii, drugą zaś informacja o ponownym wydaniu pierwszego albumu formacji, zatytułowanego
LUNA SEA.
LUNA SEA to prawdziwa legenda, dowodem na to może być fakt, iż zdobywało fanów na całym świecie nawet przez dziesięć lat po swoim rozpadzie. Reaktywacja takiego zespołu to olbrzymie wydarzenie, jednak jego członkowie muszą szczególnie uważać, by renoma, którą zdobyli w ciągu ponad dwudziestu lat nie runęła i by nie stać się obiektem kąśliwych żarcików.
Debiut roku:
#1: Lc5
Kiedy
An Cafe ogłosiło przerwę w działalności, serca wielu fanów pękły z trzaskiem. Uleczył je nieco tegoroczny debiut, który Czytelnicy JaME wybrali jako najważniejszy.
Lc5 założył
Miku, wokalista
An Cafe, więc nie dziwi zainteresowanie, z jakim zespół się spotkał.
Na razie grupa wydaje się szukać swojego brzmienia, bo na dwóch wydawnictwach, które do tej pory się pojawiły,
Loveless oraz
Story, znajdujemy dosłownie wszystkiego po trochu. Jednak piosenki ich promujące uderzają raczej w poważniejsze, sentymentalne kawałki. Czas - i kolejne wydawnictwa - pokaże, co z tego wyjdzie. Czy będzie to tylko sposób dla
Miku na promowanie swojej osoby, czy też zespół jako taki rzeczywiście się określi i stworzy coś, co go wyróżni.
#2: Aoi from Ayabie
Aoi to kolejny typ naszych Czytelników bazujący zapewne na popularności zespołu, z którego muzyk się wywodzi. Jego debiut ma znamiona wielkiej farsy, ponieważ kiedy odszedł z zespołu, pozostali członkowie starali się kontynuować działalność bez wokalisty. Najpierw chcieli zacząć formację o nazwie
DNL, potem grać we czwórkę w
Ayabie, następnie i ten pomysł zarzucili i założyli...
AYABIE. Wtedy też
Aoi odkrywczo uznał, że solowa kariera to jednak nie dla niego, bo nie może śpiewać piosenek
Ayabie bez swojego zespołu i zawiesił jego działalność. Obecnie z tego wszystkiego narodziło się jeszcze coś innego, swego rodzaju hybryda:
Aoi & Ryohei incl. Ayabie Megamasso, w który wmieszał się jeszcze rzeczony
Ryohei z
Megamasso.
Być może właśnie ta pogmatwana historia sprawiła, że Czytelnicy zdecydowali się przyznać mu drugie miejsce. Pod względem muzycznym
Aoi nie zaskakuje bowiem, co też nie znaczy, że nie może się podobać. Na transmitowanej przez Internet imprezie
NEXUS: J-ROCK GOES TO THE WORLD został naprawdę ciepło przyjęty przez publiczność.
#3: Jin Akanishi
O
Jinie również nie można powiedzieć, że jest nowicjuszem w świecie muzyki. Bycie wokalistą jednego z najpopularniejszych boysbandów Japonii bez wątpienia ma wpływ na jego sukces jako solisty. Ciekawi jednak fakt, że na miejsce swojego debiutu obrał Stany Zjednoczone. Muzyk szybko też podpisał kontrakt z prestiżową wytwórnią Warner Music. Jego kariera rozwija się całkiem dobrze, koncerty ściągają znaczną ilość ludzi i zdecydowanie zapewniają rozrywkę. Można o tym przeczytać na przykład w
relacji z koncertu w Los Angeles, która pojawiła się ostatnio na łamach JaME.
Zdecydowanie jest to godny uwagi debiutant, któremu można wróżyć sukces w przyszłości. Tutaj wybór naszych Czytelników sprawdza się znakomicie. Warto też dodać, że z powodu odejścia
Jina
KAT-TUN bardzo nie ucierpiał i dalej funkcjonuje jako Top10 japońskiego popu. To ważne, że nie debiutuje się kosztem innych.
Najlepsze wydawnictwa roku*:
Niespodzianka roku*:
#1: Europejska trasa GACKTa
Czytelnicy JaME Polska największą niespodzianką roku wybrali europejską trasę
GACKTa. Faktycznie jest to wielkie wydarzenie dla wielu ludzi, nie tylko z Polski, gdyż na te koncerty od wielu lat czekali fani japońskiej muzyki z całej Europy. Trasa objęła zaledwie pięć koncertów, a bilety na każdy z nich wyprzedały się natychmiast. Strony z wejściówkami ulegały przeciążeniom, przez co wielu fanów nie dało rady nawet załadować witryny, nie mówiąc o ich zakupieniu. Wszyscy jednak możemy żywić nadzieję, że już niedługo
GACKT powróci do Europy, dając więcej koncertów i tym samym umożliwiając większej ilości fanów zobaczenie go na żywo.
Chociaż
GACKT od pewnego czasu nie jest najjaśniej błyszczącą gwiazdą na muzycznym firmamencie, to wciąż przyciąga do siebie tysiące ludzi na całym świecie. Osiągnął to przede wszystkim dzięki wieloletniej ciężkiej pracy oraz niezwykłej osobowości. Przy tym dokłada starań, by nie osiąść na laurach i kolejnymi wydawnictwami utrzymywać renomę, choć nie zawsze mu to wychodzi.
#2: Internetowe transmisje koncertów takich zespołów, jak: girugamesh, MUCC, D'ERLANGER
Każdy przyzna, że ten rok był niezwykle obfity w koncerty, których transmisje i retransmisje można było obejrzeć przez Internet. Informowaliśmy Was między innymi o koncertach z cyklu
NEXUS,
JACK IN THE BOX,
[ABSTINENCE’S DOOR #005, #006] oraz o występach
VAMPS,
Utady Hikaru i
MUCC. Wszystkie te imprezy były niezwykłymi okazjami by zupełnie za darmo i nie wychodząc z domu móc zobaczyć dziesiątki znanych muzyków i zespołów, w tym również legendy sceny, których wymienienie zajęłoby zbyt dużo miejsca. Dlatego też nie będziemy ponownie omawiać tych imprez, tylko wszystkich zachęcamy do przeczytania relacji z
JACK IN THE BOX 2010 SUMMER,
MUCC na JACK IN THE BOX 2010 SUMMER oraz
NEXUS: J-ROCK GOES TO THE WORLD.
#3: Światowa trasa LUNA SEA
Pod koniec sierpnia wraz z ogłoszeniem swojego powrotu zespół
LUNA SEA poinformował, że zamierza wyruszyć w światową trasę koncertową. W związku z tymi niespodziankami niejednemu fanowi skoczyła adrenalina. Nic w tym dziwnego, w końcu kolejna legenda sceny jrockowej odrodziła się i zapowiedziała swoje koncerty na Zachodzie. Chociaż dla amerykańskich i europejskich fanów przewidziano zaledwie po jednym występie, co było poniekąd rozczarowujące, oba okazały się być wielkim sukcesem. Nie powinien więc dziwić fakt, że aż tylu polskich fanów, którzy z całą pewnością bawili się na niesamowitym koncercie w Niemczech, głosowało właśnie na tę trasę, jako na największą niespodziankę roku.
W związku z tymi występami udało nam się zrobić trzy wywiady z członkami zespołu, w których opowiadają oni o swoim powrocie, planach na przyszłość i wielu innych sprawach. Zachęcamy naszych Czytelników do ich przeczytania:
SUGIZO o LUNA SEA,
Wywiad z RYUICHIm, J’em i SUGIZO i
Wywiad z SUGIZO, INORANem i RYUICHIm.
Warto podkreślić raz jeszcze, że choć były to tylko dwa koncerty, to
LUNA SEA nie zawiedli swojej rzeszy fanów i faktycznie je zagrali, spełniając tym samym ich wieloletnie marzenia o zobaczeniu swoich idoli na żywo.
#3: Trasa koncertowa X JAPAN
Jak do tej pory można było zauważyć, najbliższe sercom Czytelników JaME Polska były zespoły i wydarzenia związane z Europą, a przede wszystkim Polską. Dlatego niemałym zaskoczeniem jest dla nas wybranie przez nich amerykańskiej trasy
X JAPAN jako jednego z najważniejszych wydarzeń w roku 2010. Zarówno
X JAPAN, jak i sam
YOSHIKI, kojarzą się wielu ludziom z czymś wielkim, jest to poprawne skojarzenie, tak właśnie być powinno w przypadku wszystkich muzycznych legend. Ten zespół daje niezapomniane koncerty, o czym mogli przekonać się całkiem niedawno tysiące fanów z USA. Nam, mieszkańcom Europy, pozostają jednak na razie tylko relacje z koncertów, jak choćby ten z
Los Angeles oraz wywiady, których tak chętnie zespół udziela, pełne obietnic i planów na przyszłość.
Można o nich poczytać w artykułach:
X JAPAN: konferencja prasowa dotycząca występów na Nissan Stadium i Lollapaloozie,
Ekskluzywny wywiad z YOSHIKIm i ToshIm,
Ekskluzywny wywiad z YOSHIKIm, a także
Konferencja prasowa z YOSHIKIm i ToshIm, która miała miejsce we Francji.
X JAPAN to gigant, żywa legenda...
X JAPAN to zespół, wobec którego nie można być obojętnym, albo się go lubi, albo nie. Jednak prawdziwą niespodzianką, którą sprawili swoim fanom w roku 2010 nie jest duża trasa koncertowa sama w sobie, tylko fakt, że się w ogóle odbyła.
Rozczarowanie roku:
#1: Zapowiedź przerwy w działalności D'espairsRay
Wszystko układało się tak dobrze. Kolejne wydawnictwa podbijały serca fanów jrocka. Również Wy, drodzy Czytelnicy wybraliście
MONSTERS, jako najlepszy album tego roku. Potem pojawiła się wiadomość o następnej światowej trasie, która objęła występy w Ameryce, Europie oraz, oczywiście, Japonii, co wśród fanów wywołało wręcz euforię. Zespół przewidział też koncert w Polsce, który odbył się tym razem
w klubie Progresja w Warszawie.
Potem zaczęło być gorzej. Odwołano na przykład z niewiadomych przyczyn kilka amerykańskich koncertów. A zanim jeszcze trasa zdążyła dobiec końca, świat obiegła wiadomość o tym, że
D'espairsRay zawiesza działalność na czas nieokreślony z powodu problemów zdrowotnych
HIZUMIego.
Niewątpliwie, jako zespół który dwukrotnie zawitał w naszym kraju,
D'espairsRay mają specjalne miejsce w sercach polskich fanów. Nie dziwi więc fakt, że to wydarzenie najbardziej ich rozczarowało.
#2: Koniec Kagrry,
Każdego roku ze sceny znikają różne zespoły. Każdego roku odchodzą zespoły, na których koncertach wielu z nas pragnęło być. W ostatnich latach jesteśmy świadkami wielu powrotów oraz wymierania starych zespołów - jedne kończą działalność, inne zawieszają ją na czas nieokreślony, co w praktyce bardzo często oznacza to samo. Gdy we wrześniu pojawiły się wieści o utracie głosu przez
Isshiego, fani żywili głęboką nadzieję na poprawę sytuacji. Niestety niewiele później wytwórnia PS COMPANY poinformowała o końcu
Kagrry,. Do informacji publicznej nie podano powodów tej decyzji, która jak zapewnia zespół, była przemyślana. Właśnie dlatego powstało sporo spekulacji dotyczących rozpadu grupy, lub jak wolą mówić muzycy, jej "końca działania". Jednak bez względu na to, jak to wydarzenie nazwać, oznacza ono koniec. Koniec historii, która rozpoczęła się w 1998 roku w momencie utworzenia zespołu
CROW. Ciężko uwierzyć, że muzycy którzy grali ze sobą w jednej formacji od ponad dwunastu lat nagle znudzili się swoim towarzystwem oraz niezwykle charakterystycznymi dla nich muzyką i stylem, które wywiodły ich na szczyty i zwyczajnie postanowili się rozejść, jedyne co możemy zrobić, to pogodzić się ze stratą i liczyć na szybki powrót członków
Kagrry, w nowych projektach, razem lub osobno.
JaME Polska oraz, sądząc po ilości głosów, wielu Czytelników ma wrażenie, że
Kagrra, to jeden z najciekawszych i ostatnich zespołów ubiegłego stulecia, które wniosły bardzo wiele do japońskiej sceny muzycznej, a co ważniejsze także do serc i dusz tysięcy ludzi na całym świecie.
#3: Pozew przeciwko X JAPAN
Już na wstępie należy zaznaczyć, że pozew przeciwko
X JAPAN nie jest oczywiście rozczarowaniem związanym z postępowaniem zespołu. Wszyscy wiemy, że
hide już zawsze będzie pamiętany przez ludzi jako nieodłączna część
X, z resztą tak jest traktowany przez pozostałych muzyków. Dlatego właśnie
YOSHIKI wykorzystał wizerunek swojego wieloletniego przyjaciela i członka zespołu. Jednak okazało się, że nie wolno mu było tego zrobić, ponieważ twarz
hide należy do HEADWAX ORGANIZATION. O szczegółach tej swoistej afery pisaliśmy Wam w newsie, z którym można zapoznać się
tutaj. To, co najbardziej bulwersuje w całej sytuacji, to poniekąd nieuczciwe, a wręcz podłe z punktu widzenia fana, postępowanie managementu zmarłego
hide. Najwyraźniej zamiast samemu zaproponować przedłużenie kontraktu zapracowanemu zespołowi, łatwiej i opłacalniej było wejść na drogę sądową.
JaME stosuje się do zasad, jakie rządzą wykorzystaniem wizerunków japońskich muzyków, jednak czasem również nam ciężko zrozumieć, jak można być aż tak skrajnymi formalistami.
Rok 2010 był pełen przeróżnych wydarzeń, niestety wszyscy mamy wrażenie, że dominowały w nim te przykre. Wpływ na to miały przede wszystkim śmierci muzyków, głównie młodych ludzi, byli to między innymi:
Piyo z gakidou,
Nujabes,
Shunsuke (ex. EllDorado, bis),
Daisuke (the studs, ex. kagerou),
Zill z Moran i
Taku (ex. heisei ishin). Choć każda śmierć jest taką samą tragedią, nie możemy nie wspomnieć o tym, iż pomimo naszej prośby, by w ankiecie nie pisać o muzykach, którzy nas opuścili, wielu Czytelników JaME jako najbardziej przykre wydarzenie roku 2010 podawało śmierć
Daisuke. Nie da się ukryć, że był on muzykiem, który osiągnął w swojej karierze dużo i dzięki temu zdobył licznych fanów, jednak nie będziemy się rozpisywać o nim ponownie i odsyłamy Was do
artykułu upamiętniającego Daisuke.
Chociaż dobrze wiemy, że na każdego przyjdzie czas, to jednak gdy już nadejdzie ta pora, czujemy wiele negatywnych emocji jak żal, ból, a nawet pretensje, z którymi ciężko sobie poradzić i których nie potrafimy wymierzyć przeciw nikomu. Wszyscy łączymy się w cierpieniu z rodzinami zmarłych, bo choć jesteśmy tylko fanami, to muzycy, których uwielbiliśmy, stali się już na zawsze częściami naszych dusz.
Zakończony wczoraj rok 2010 żegnaliśmy z raczej mieszanymi uczuciami. Wielu z nas miało zapewne wrażenie, że nigdy dotąd nie rozpadło się oraz nie zawiesiło działalności tyle zespołów, ani w żadnym innym roku tylu utalentowanych muzyków nie odeszło z tego świata. Mimo to zapewne każdy z nas potrafi również wskazać wiele dobrych wydarzeń, które miały miejsce w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy.
Na koniec pragniemy podziękować wszystkim Czytelnikom, którzy zagłosowali w naszej ankiecie, oraz każdemu, kto przyczynił się do stworzenia tego artykułu. W Nowym Roku życzymy Wam wszystkiego dobrego oraz tego, aby przyniósł on ze sobą jak najwięcej wspaniałych wydarzeń i świetnych wydawnictw.
*Ponieważ niektóre z propozycji zdobyły taką samą ilość głosów, zajmują trzecie miejsce ex aequo.