Magnya Carta to przełomowe wydawnictwo An Café.
Magna Carta jest często określana jako album wydany w czasach szczytowej kondycji An Café. Wokalista Miku powiedział kiedyś, że celem An Cafe jest: „przebić Magnya Cartę”. Czy ten album jest naprawdę tak genialny? Czy może członkowie zespołu po prostu wyznaczyli sobie standard, który zmobilizuje ich do ciężkiej pracy w przyszłości?
Magnya Carta zaczyna się od utworu, który był grany na każdym z koncertów An Cafe: LOCK ON☆za☆O NEW sekai. Ma szybkie tempo i silną linię basu, co sprawia, że album od samego początku zaczyna się energetyczną i mocną piosenką. Drugi utwór, Smile ichiban ii onna to coś, co powinien znać każdy fan. Niemal popowo brzmiąca baza tej piosenki dodaje jej innego wydźwięku niż pozostałe piosenki, ale An Café udaje się wykorzystać ten styl tak, aby był dla nich jak najbardziej korzystny. Mocna rytmika i efekty dźwiękowe, które pojawiają się w całym kawałku, piękne gitarowe solo i ciekawe słowa - wszystko to składa się na utwór, który jest miłą odmianą od pozostałych, utrzymanych w punkowym stylu, piosenek na albumie.
Album leci dalej z Nyappy in the world 2, który jest trochę spokojniejszy od dwóch poprzednich utworów. To raczej relaksująca piosenka, w której instrumenty wydają się grać w pełnej harmonii. Czwarty kawałek na liście, Popopapo Telepathy, może zadziwić słuchacza swym spokojem i kojącymi wokalami. Lecz za chwilę z tej ospałości obudzi nas niewątpliwie najlepszy utwór na krążku - Maple Gunman.
W momencie, gdy zaczyna się Maple Gunman, masz wrażenie, że serce zaczyna ci bić szybciej i szybciej, gdyż gitara zostaje wzmocniona towarzyszącym jej basem i perkusją. Wszystko nagle się zatrzymuje i zaczyna od nowa wraz ze śpiewem Miku. Choć do tego momentu jest niesamowicie, pierwsze minuty nie umywają się do tego, co pojawia się w drugiej części tego utworu. Po drugiej zwrotce Miku zaczyna śpiewać pół-rapem. Za nim podąża solówka Bou, wspomagana przez delikatny bas kanona i umiejętne bębnienie Terukiego. Ostatnia zwrotka wydaje się dziesięć razy bardziej ekscytująca niż to, czego na początku dane nam było doświadczyć, wraz z ostatnimi melodyjnymi słowami Miku, który przyczynia się do stworzenia jednej z najbardziej pasjonujących piosenek w twórczości grupy.
W szóstym utworze, Pxxxy’n Pudding, An Cafe powraca ze swym stylem „Amedama Rock”. Bass kanonaa wydaje się pochłaniać cały utwór i idealnie dopasowuje się do kontrowersyjnych słów Miku. Słuchacze zapewne zauważą pewne podobieństwa w tej muzyce do zespołów takich jak Led Zeppelin, co tylko wskazuje jak dobrze An Cafe pasuje do tego rodzaju stylu. Następne w kolejności są trochę smutniejsze piosenki i wszystkie wydają się wiązać z odejściem Bou z zespołu. Niemniej jednak, dodaje to tylko różnorodności do brzmienia An Cafe, gdyż wszyscy wydają się wkładać całe serce we wszystko co grają. Punktem kulminacyjnym ich emocji jest dziesiąty utwór, Meguri aeta kiseki, muzyczne dzieło sztuki połączone z rozdzierającymi serce słowami, które wyrażają to, jak bardzo chłopakom zależy na ich gitarzyście.
Finał Magnya Carta staje się przy okazji jedną z najważniejszych piosenek An Cafe, gdyż od momentu wydania tego albumu publiczność śpiewa go na zakończenie prawie każdego koncertu, pokazując tym samym swe oddanie grupie. Piosenka sama w sobie jest solidna, a gitara, bas i perkusja dobrze ze sobą współgrają; nawet jeśli nie zna się znaczenia tego utworu, sprawia on wrażenie bardzo sentymentalnego. Śpiew Miku jest czysty i wydaje się skupiać utwór wokół siebie. Choć muzyka jest odrobinę prostsza od pozostałych utworów na albumie, oddaje niezmącone i mniej przepełnione odczuciami wrażenie, i jest dobrym zakończeniem szybko-brzmiącej kolekcji utworów.
Warto odnotować, że w Magnya Carta wszystkie piosenki płyną bardzo logicznie od jednej do drugiej. Zaczynając od beztroskich kawałków, przechodząc do bardziej znaczących, aby zakończyć wszystko symbolicznym BondS ~kizuna~.
Podsumowując, w Magnya Carta zespół bez wątpienia obrał nowy kierunek w swej muzyce i można spekulować, że to właśnie ten album zagwarantował mu sławę, którą cieszą się po dziś dzień. Niestety to wydawnictwo wciąż nie ma oryginalności i przełomowego podejścia, które miały pozostałe albumy zespołu. W sumie krążek ten był kamieniem milowym w karierze An Café, lecz porównując go do ich albumów przed i po, nie wydaje się, by był niemożliwym do osiągnięcia standardem. Niechęć do pożegnania się z Bou i smutek z powodu jego odejścia, wyjaśniają uczucia zespołu, który w pewien sposób chciał uczcić ostatnie utwory, które razem stworzyli. Mówiąc więc o niemożliwych do osiągnięcia standardach, zespół najprawdopodobniej odnosił się do potrzeby zachowania w pamięci faktu tworzenia muzyki z bardzo bliską ich sercu osobą. Zarówno muzyka, jak i uczucia związane z Magnya Carta mogą być przebite, ale nie zastąpione – ponieważ każda nutka i każde słowo tego albumu przepełnione są ich uczuciami do Bou.