Nawet półmrok może inspirować.
Nowy album the GazettE, DIM, wywołał u fanów dość skrajne emocje. Część z nich zakochała się już od pierwszego przesłuchania, a inni stwierdzili, że jest to niczym niewyróżniające się dokonanie muzyczne w karierze zespołu. Co wywołało taką rozbieżność w opiniach? DIM niewątpliwie posiada w sobie pewną magię i atmosferę, która nie każdemu pasuje. Ciężkie dźwięki, wstawki w postaci skrzypiec i jękliwy głos Rukiego budzą w odbiorcy niepokój. Nie jest to album, którego chcielibyśmy słuchać, wracając o później porze do domu przez ciemne uliczki, gdzie nie ma żadnych latarni. Kto wie, co dziwnego może wyłonić się z półmroku... A nic tak nie podsyca wyobraźni, jak właśnie muzyka.
Pierwsza w kolejce jest Hakuri, która trwa niewiele ponad półtorej minuty i rozpoczyna całą wędrówkę po zakamarkach ludzkiej podświadomości, czyniąc ją podatną na strach. Dodajmy, że jest to jedno z wielu intro, które poprzedzają pełne utwory zamieszczone na płycie. Tuż po Hakuri rozbrzmiewa THE INVISIBLE WALL, do której stwierdzenie, iż pozory mogą mylić, pasuje doskonale. A to za sprawą spokojnej początkowo melodii i wokalu, które po chwili zaczynają się gwałtownie zmieniać. Ruki brzmi, jakby śpiewał zza szyby, co daje intrygujący efekt, a zarazem nawiązuje do tytułu utworu. Na dużą uwagę zasługuje perkusja Kaia, która w tej kompozycji ma wielkie znaczenie.
Następny punkt programu to A MOTH UNDER THE SKIN, który wita oraz żegna nas piękną partią basową w wykonaniu Reity. Jednak jest to piosenka zupełnie niepasująca do mrocznego klimatu albumu. Przywodzi na myśl poprzednie wyczyny the GazettE, gdzie przeplatały się różne style muzyczne, jak jazz czy elementy popu. Przesłuchanie kolejnego utworu, LEECH, wywołuje swojego rodzaju deja vu. Artyści, tworząc go, wykorzystali swoje stare i sprawdzone już metody. W końcu są na scenie nie od dziś i wiedzą, co podoba się fanom, a co nie. Może to właśnie dlatego LEECH jest jedną z najbardziej lubianych piosenek z albumu. Jedyne, co nie pasuje do kompozycji the GazettE w starym dobrym stylu, to kobiecy chórek w trakcie refrenu, który w tym przypadku nie współgra z głosem Rukiego.
Następnie przychodzi czas na najdłuższy utwór znajdujący się na tym albumie, Nakigahara, który idealnie odzwierciedla nastrój i klimat całego krążka. Jest mroczny, ciążki i poruszająco spokojny, wzbogacony tym wszystkim, co łączy ból z tęsknotą oraz cierpienie z dławiącą bezradnością. Wokalista pod koniec śpiewa bez podkładu muzycznego, przez co można usłyszeć jak bardzo jego umiejętności poprawiły się od czasów rozpoczęcia kariery.
Erika to dzieło mające na celu sprawić, by słuchaczowi włos zjeżył się na głowie, jednak czy aby na pewno takie intro jest potrzebne? Ową miniaturową porażkę rekompensuje HEADACHE MAN, dziki i niczym nieskrępowany utwór zahaczający o grunge, w którym ostra i mocna zwrotka miesza się z melodyjnym i niemal błogim refrenem.
Piosenka Guren łudząco przypomina inny utwór the GazettE - Chizuru. Kompozycja ta jest dobrze znaną wszystkim piosenką, głównie za sprawą dość kontrowersyjnego teledysku, który w pewien sposób kontrastuje ze spokojną i melancholijną melodią oraz ze smutnym tekstem. Jednak prawdziwą zagadką jest Shikyuu, czyli następne intro. Nikt nie jest w stanie odkryć tego, co mieli na myli artyści, zamieszczając taką kompozycję na albumie. Od samyh tylko dźwięków, które przypominają mniej lub bardziej płacz dziecka oraz zawodzenie zwierzęcia, można nabawić się bólu głowy.
Skrajne uczucia wywołuje piosenka o zaskakującym tytule 13STAIRS[-]1. Słuchając jej, ma się wrażenie, że głos wokalisty jest tu tylko dodatkiem, a najwięcej uwagi zwraca muzyka. To właśnie do gitarzystów należy ten utwór. Jest to bardzo dopracowane i przemyślane dzieło, aczkolwiek brak mu odrobiny polotu i siły przebicia, przez co nie może być nazwany najlepszym kawałkiem na albumie. DISTRESS AND COMA z powodzeniem może uchodzić natomiast za inspirację dla innych - stanowi niewątpliwie jedną z najciekawszych pozycji na krążku. Posiada jednak zdecydowany minus: mnogość klasycznych instrumentów, przez co całość wydaje się przesadzona. Jednak sama piosenka czaruje niesamowitym klimatem i przekazem emocji. Głos Rukiego jest w tym kawałku świetny, porusza odbiorcę do głębi.
Nieco inne od reszty okazuje się następne intro, Kanshoku, spokojne i melodyjne, jakby mające na celu wyciszenie słuchacza oraz przygotowanie na kolejną porcję dobrej muzyki. Prawdziwą perłą na albumie okazuje się następujące po nim Shiroki Yuutsu. Jest to zdecydowanie najprzyjemniejszy utwór, który zaspokoi najwybredniejsze gusta muzyczne, a to za sprawą wręcz cudownej gry Uruhy. Muzyk po raz kolejny udowadnia, jakim świetnym jest gitarzystą. Kompozycja łączy w sobie smutek, radość, tęsknotę, ckliwość i romantyczność. Wszystko, co ludzkie i bliskie słuchaczowi.
Utworem dobrym, aczkolwiek nie pasującym do całej koncepcji albumu, jest IN THE MIDDLE OF CHAOS. Wbrew tytułowi niewiele ma wspólnego z chaosem. Ponadto, w całości jest w języku angielskim, jednak niekiedy można mieć inne wrażenie. Chociaż Ruki bardzo poprawił swoje zdolności wokalne, nad językiem angielskim powinien nadal popracować.
Ostatnim intrem jest Mourou, przypominającym radio, kiedy traci fale, lub telewizor, gdy nie łapie odbioru. Co skłoniło muzyków do zamieszczenia czegoś takiego na płycie? Prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. Przedostatnim utworem jest OGRE - zdecydowanie najcięższy i najbardziej mroczny kawałek, którego klimat idealnie odzwierciedla tytuł. Wrażenie, jakbyśmy znaleźli się na cmentarzu, jest jak najbardziej zrozumiałe. Kompozycja niesie tak silny przekaz, że samo zamkniecie oczu przyprawia o dreszcze. Wędrówkę po świecie the GazettE kończy DIM SCENE, dosyć nastrojowe ze względu na duże dawki skrzypiec. Stanowi ono idealne dopełnienie albumu, nie tylko za sprawą swej melodyjności i charakteru, ale też sprawdzonego głosu wokalisty.
Chociaż DIM zawiera kilka niepasujących do ogółu utworów, większość jest utrzymana w klimacie mrocznym, niepokojącym i melancholijnym. Działają na wyobraźnię, pobudzają zmysły i instynkty. Nic dziwnego zatem, że najnowsze dzieło the GazettE wzbudza wśród słuchaczy takie kontrowersje. Bo przecież to właśnie w półmroku czają się nasze lęki...