7 sierpnia odbył się w Hamburgu, w ramach trasy MUCC in EURO, koncert zespołu MUCC.
Czekałyśmy ze znajomą od godziny 7:00 czy 8:00 rano pod Markthalle. Padał deszcz, było zimno i...No nic, to nieistotne. W czasie oczekiwania, kamerzysta nagrywał wypowiedzi fanów, robiono zdjęcia i takie tam, bo MUCC chciał zobaczyć, jacy ludzie na koncert przyszli. Nie wiem, o której godzinie otworzyli halę, nie miałam nic, co by wskazywało czas, ale przypuszczam, iż nieco po 18:00.
Weszłyśmy po schodach i... znowu z godzina czekania, aż przepuszczą nas dalej. Następnie znowu wyścig po schodach, wyżej i wyżej, potem sprawdzanie biletów, ludzie mający jakieś rzeczy, musieli zajść do szatni, my się natomiast mądrze wszystkiego pozbyłyśmy, by nie opóźniać. Dobiegłyśmy do drzwi, za którymi już była właściwa sala. Po chwili słychać było próbę ...Ale niestety, postałyśmy pod tymi drzwiami z... 40 minut? A może straciłam już rachubę i było to dłużej... a może krócej, nie wiem. W każdym bądź razie drzwi się otwierają i...wyścig.
Na scenę wyszła Saeko. Straszliwie mi nie przypadła do gustu. Praktycznie chyba bym zasnęła, gdyby nie gitarzystka, która całkiem fajnie się ruszała. Ale to nic, zagrała tylko pięć kawałków i zeszła.
Teraz cisza, skupienie - moja skwaszona mina zmieniła się, gdy rozległa się Houmura uta, a chłopcy zaczęli wchodzić na scenę. Pierwszy pojawił się SATOchi. Podniósł rękę do góry, po czym usiadł za perkusję. Wyszedł YUKKE ubrany w czarne długie spodnie i czarny podkoszulek. Dopada do basu. Miya... Tatsuro, który miał po obu stronach po warkoczyku. Oczywiście wszyscy byli na boso. Miny całej czwórki były raczej niezbyt przyjazne. Na szczęście po paru utworach uśmiech częściej im towarzyszył.
Tatsuro z początku w ogóle nie patrzył na publiczność, raczej na sufit. Miyę i SATOchiego widziałam w sumie tylko, gdy wchodzili i schodzili ze sceny. Starałam się obserwować ich podczas koncertu, scena była mała, więc trudności nie było, ale zbyt dużą uwagę przykuwał YUKKE, z którego naprawdę ciężko było mi spuścić wzrok.
Przy Zetsubou, Ranchuu, Bouzenjishitsu i Daikirai można było się niesamowicie wyszaleć i wyśpiewać. Kugatsu no mikka kokuinn zagrali na bis - to było piękne, niesamowite wykonanie, łzy zaczęły same płynąć mi po policzkach. Tak samo zresztą jak przy Zutazuta. Przed bisami, gdy zespół grał Daikirai, Tatsuro, odprężony już całkowicie, filmował kamerą publiczność.
Tatsu próbował powiedzieć coś po niemiecku, co w ostateczności zabrzmiało jak: "fantastisch". Po jakimś czasie ponowił próbę, ale chyba zapomniał słowa i skończyło się na "eeeto". Wokalista odtańczył także swój taniec. Warto było zobaczyć to na żywo.
Nie trzeba chyba pisać, że koncert był cudowny, a wrażenia niesamowite. Zespół na żywo brzmi rewelacyjnie i teraz marzę tylko, by udać się na jego koncert do Japonii.
Setlista:
01. houmura uta
02. ranchuu
03. dare mo inai ie
04. zetsubou
05. rojiura boku to kimi e
06. aozora
07. gentou sanka
--MC--
08. gallo
09. ero
10. akatsuki yami
11. zutazuta
--MC--
12. monokuro no keshiki
13. namonaki yume
14. bouzenjishitsu
15. suimin
16. daikirai
17. Kugatsu Mikka no Kokuin