Relacja

X JAPAN w O2 Shepherds Bush Empire w Londynie

05/02/2012 2012-02-05 00:05:00 JaME Autor: Hanamogeraed Tłumacz: neejee

X JAPAN w O2 Shepherds Bush Empire w Londynie

Wpływowi rockersi z X JAPAN w końcu zagrali w Europie, a na ich koncert warto było czekać.


© X JAPAN - Hon Yip
Wtorek 28 czerwca stanowił dosyć ważną datę dla X JAPAN: tego dnia nie tylko ukazał się Jade, pierwszy singiel grupy od 1998 roku, ale także rozpoczęła się pierwsza część ich europejskiej trasy oraz odbył się pierwszy w ich historii koncert w Europie.

Ponieważ drzwi klubu zostały otwarte o 19:00, a zespół pojawił się dopiero o 20:45, fani byli zmuszeni nieco poczekać. Brytyjska grupa Japanese Voyeurs wypełniła jakieś pół godziny z tego czasu, a w przerwach od czasu do czasu rozlegały się sporadyczne okrzyki "We are X!" w miarę, jak napięcie narastało. O2 Shepherds Bush Empire z Zachodnim Londynie może pomieścić 2000 osób, a tego dnia było pełne ludzi w każdym wieku, koloru i wyznania, wszyscy połączeni miłością do jednego zespołu. Dopiero po 21 światła zostały przyciemnione i rozległ się wspaniały orkiestrowy oraz chóralny wstęp słyszalny w całej sali, bardzo w stylu X-a. Po minucie czy dwóch perkusista i lider grupy, YOSHIKI, pojawił się na podwyższeniu z tyłu sceny, na którym dumnie stał jego doskonale widoczny zestaw perkusyjny. Wkrótce po nim wyszedł gitarzysta SUGIZO, decydując się na ustawienie tyłem do publiczności, a za nim podążyli wkrótce HEATH, PATA i wokalista ToshI. YOSHIKI wspiął się na perkusję, uwodzicielsko poprawiając ubranie i włosy, podczas gdy śpiew chóru dramatycznie narastał, jakby wykonywano hymn narodowy. "Pokażemy wam miejsce, gdzie życie i marzenia stają się jednym. Zapamiętajcie noc, którą spędzimy razem i zachowajcie nas w swoich sercach", ogłosił kobiecy głos. "Przedstawiamy X JAPAN". Za zestawem perkusyjnym YOSHIKIego znajdował się wielki ekran LED, na którym pojawiał się i błyskał wielki czerwony "X", podczas gdy kobiecy głos raz za razem powtarzał "Japan". Oni naprawdę przybyli.

Potężny metalowy riff wygrywany przez PATĘ zasygnalizował początek zupełnie nowego singla Jade. YOSHIKI rozpoczął w ten sam sposób, zaciekle waląc w bębny. Długa, rozpięta koszula, w której przybył, została już na początku ciśnięta w kąt, pozwalając mu na granie bez żadnych przeszkód. Wokal ToshIego był tak jak zawsze potężny, nabierając mocy w trakcie przebojowego refrenu oraz finału, pozostawiającego pełne emocji "My Jade". Pomimo że była to nowa piosenka, fani ze wszystkich sił starali się śpiewać słowo w słowo, w czym pomagał im fakt, że cały tekst był niemal w całości po angielsku. "Witaj Londynie!", wykrzyknął po jej zakończeniu ToshI, "czy jesteście gotowi na rock?", co spotkało się z pozytywną reakcją. Niepowtarzalne klawesynowe intro do klasycznego Rusty Nail stanowiło nagrodę, ponownie wzbudzając wiwaty. SUGIZO zaprezentował swoją zwykłą umiejętność przyciągania na scenie uwagi, wydymając wargi i przybierając różne pozy w przerwach między ekstrawaganckimi szarpnięciami strun gitary. Po początkowej rozgrzewce wydawało się, że wszyscy załapali odpowiedni nastrój, jako że nawet HEATH i PATA, dosyć statyczni podczas poprzednich piosenek, chodzili po scenie i komunikowali się z publicznością, podczas gdy ToshI bawił się, imponująco daleko wytryskując z butelek wodę.

Po prawej stronie sceny znajdował się przezroczysty fortepian Kawai z imieniem YOSHIKIego wygrawerowanym w rogu i nie trwało długo, zanim muzyk uraczył wszystkich swoją grą. Rozpoczął minutą romantycznej, rozbudowanej kompozycji, po czym przeszedł do wstępu do Silent Jealousy; zaledwie po dwóch pierwszych akordach tłum zaczął wiwatować, rozpoznając utwór. ToshI poprowadził wspólne śpiewanie a cappella, pozwalając YOSHIKIemu powrócić do roli perkusisty na potrzeby wybuchowego, właściwego początku piosenki. Szalone pulsowanie świateł i błyskający wzór tańczących znaków na ekranach LED towarzyszyły temu nieustającemu pędowi adrenaliny. Cały zespół grał na swoich instrumentach z opuszczonymi głowami, w wielkim skupieniu; tego zdawał się wymagać ten stary ulubieniec. I rzeczywiście, większość członków zespołu wyszła potem, by chwilę odetchnąć, pozostawiając ToshIego i HEATHa samych z zadaniem utrzymania poziomu napięcia wśród publiczności z dobiegającym z głośników podkładem. PATA powrócił, by zagrać jeden z swoich słynnych riffów, tym razem z Drain. Trio wykonało samodzielnie ten utwór, aż nadto wypełniając pustkę spowodowaną brakiem pozostałych. Głos ToshIego zaczął jednak nieco słabnąć w wyższych partiach i wokalista wykrzykiwał je, zamiast śpiewać.

Na szczęście wokalista i pozostali muzycy mieli później chwilę przerwy, jako że na scenę wyszedł SUGIZO z elektrycznymi skrzypcami, by pokazać swój talent podczas Violin solo. Muzyk grał przy akompaniamencie głębokiego, falującego podkładu. To dziesięciominutowe solo zawierało temat z "Ojca chrzestnego", skrzypcową partię ze starego kawałka LUNA SEA, Providence, a także temat z "Romea i Julii" z 1968 roku. Pomiędzy każdą częścią SUGIZO wysyłał w tłum całusy lub kręcił teatralnie smyczkiem i wskazywał na poszczególne sekcje na sali, powodując, że znajdujący się w nich ludzie (a także wszyscy inni) krzyczeli entuzjastycznie. Czasami podnosił dodatkowo koniec smyczka, gdy uważał, że odpowiedź tłumu nie jest zadowalająca. YOSHIKI, w nowej koszuli, dołączył do niego pod koniec i już razem zagrali pomysłowy duet, który później - ku radości fanów - przeszedł w intro do Kurenai. Perkusista zakończył swoją część na pianinie, w typowy dla siebie sposób uderzając szaleńczo w klawisze, po czym zerwał z siebie nową koszulę i przeniósł się za bębny, by wznowić walenie. ToshI powrócił odświeżony i był w stanie z nowym wigorem wykonać refren. W połowie utworu stanął za YOSHIKIm na perkusyjnym podwyższeniu, jak to zwykł często robić w dawnych czasach, zauważalnie ciesząc się tą chwilą, podczas gdy perkusista uderzał w bębny tak energicznie, że potrzebował pod koniec utworu białego kołnierza ortopedycznego, który przykrył jego czarna obrożę.

Potem ToshI wykorzystał moment, by zapytać publiczności: "Chcecie coś gorącego? Chcecie coś szalonego??", wywołując tak samo dużo śmiechów, jak braw. Potem wokalista przekazał obowiązki YOSHIKIemu, który uzasadnił niekończące pozbywanie się kolejnych koszul słowami "Tutaj jest cholernie gorąco!". "Potrzebuję zielonej herbaty... nie nie, jak wy to mówicie... PG... Tips. Cholernej PG Tips (nazwa produkowanej w Wielkiej Brytanii herbaty - przyp. tłum.)!", zawołał, po czym rozległ się ryk tłumu i dźwięk perkusji, na której grał ToshI. Perkusista zaczął wołać: "We are X!", a publiczność mu odpowiadała, przy czym ToshI dalej zapewniał dźwięki bębnów, a następnie usiłował zająć stołek perkusisty, ale przewrócił się w komiczny sposób. YOSHIKI przybrał nieco poważniejszy ton, by opisać, jak bardzo marzyli o zagraniu w Londynie i jak bardzo się to opóźniało.

Po tym przeładowanym okrzykami MC YOSHIKI powrócił do pianina, by zagrać intro do nowej Born To Be Free: długiej, dramatycznej piosenki w bondowskim stylu z krzykliwym refrenem i imponującą, jękliwą, gitarową solówką PATY, która skłoniła wszystkich do szaleńczych skoków. Po łomoczącym zakończeniu utworu dźwięk basowego bębna nie umilkł. "Na perkusji, YOSHIKI!", ogłosił ToshI, podczas gdy ten zaprezentował elektryzującą perkusyjną solówkę, a od szybkiego, mocnego basu czuło się wibracje w mostku.. Perkusista porzucił pałeczki i w mgnieniu oka ponownie zasiadł za pianinem, rozpoczynając powszechnie znaną partię z Jeziora Łabędziego Czajkowskiego. "Na pianinie, YOSHIKI!" Jezioro Łabędzie urwało się nagle wraz z uderzeniem przedramieniem w klawisze i nastąpił jeszcze jeden powrót do perkusji, a potem jeszcze jeden do piania, po czym rozbrzmiał refren z kolejnej nowej piosenki, I.V.. ToshI podjął się zadania nakłonienia wszystkich do śpiewania chórków, nakazując im powtarzanie fraz "in the rain" oraz "find the way", co kontynuowano przez cały czas trwania kawałka. Ktoś z pierwszych rzędów ofiarował wokaliście wielką flagę wielkiej Brytanii ozdobioną logiem X-a, a ten udrapował ją sobie wokół ramion, nie przestając śpiewać.

"To jest ostatnia piosenka!", zaryczał ToshI. "We are!", wykrzyknął, na co można było odpowiedzieć tylko jednym. "X!!" stanowił powszechną reakcję i natychmiast podniosło się w górę morze skrzyżowanych rąk, świecących pałeczek i dziwnych Yoshikitty. Ostatnia piosenka nie mogła być żadną inną, jak tylko ikoniczną X. Podczas jej trwania wokalowi ToshIego towarzyszyła masa głosów, ale najwięcej w refrenie, gdzie każdy rzucił się tworzyć za pomocą swoich rąk symbol "X". To było ogniste i pełne energii wykonanie, podczas którego SUGIZO wskoczył na moment na wyższy poziom sceny, a ToshI dołączył do szczerzącego się YOSHIKI na samym szczycie, by pomachać głową i od czasu do czasu uderzyć pięścią w talerz. Gdy piosenka zbliżała się już do końca, wokalista poprowadził kolejną sesję z krzykami "we are X!", natomiast perkusista wybrał ten moment, by eleganckim skokiem rzucić się znajdującą się po lewej stronie część tłumu. Na szczęście nie zabrakło rąk, by go złapać, ale potem ludzie nie byli zbyt chętni, by go tak łatwo wypuścić, w wyniku czego spośród fanów musiało go wyłowić kilku krzepkich ochroniarzy. Jak zawsze pełen życia, YOSHIKI chwycił mikrofon i przejął od ToshIego kierowanie krzykami, dopóki nie ochrypł, po czym oddał go wokaliście, by ten mógł rozpocząć ostatnią, rozszalałą rundę refrenów.

Minęło sporo czasu, zanim zespół powrócił na scenę, i niektóre osoby z tłumu nie były w stanie tego przeczekać. Ci, którym się to udało, zobaczyli YOSHIKIego siedzącego za fortepianem w purpurowym kimonie i owiniętego brytyjską flagą, oraz ToshIego, nadal w kurtce, rękawiczkach i szaliku mimo - jak można sobie wyobrazić - dość wysokiej temperaturze na scenie. Perkusista podsumował wszystkie przekazywane tego wieczoru wiadomości posępniejszą nutą, mówiąc, jak to zespół widział swój koniec dziesięć lat temu. Oczywiście, muzyk nie mógł zakończyć tego stanowiącego kamień milowy w historii X-a koncertu bez wspomnienia o zmarłym gitarzyście i drogim przyjacielu hide, który zawsze będzie z nimi grał. YOSHIKI siedział przez chwilę bez słowa, podczas gdy w tłumu rozległy się okrzyki w hołdzie hide. "Doprowadziliście mnie do cholernego płaczu!", zawołał w odpowiedzi.

"Zaśpiewajcie ze mną jeszcze raz!", zawołał ToshI. Pozostali członkowie zespołu wrócili na scenę na bisy, a SUGIZO okręcił się bezczelnie, by pokazać zmieniony kostium - rozpiętą koszulę z przezroczystymi plecami - swoim licznym wielbicielom. Encore rozpoczął się poruszającym wykonaniem Endless Rain ku zadowoleniu tych, którzy prosili o niego wcześniej. Pod koniec utworu instrumenty ucichły, pozostawiając tylko fortepian oraz śpiew tłumu - chwila ta wydawała się szczególnie wzruszać YOSHIKIego, który przez cały czas trzymał głowę pochyloną. Był to pełen emocji moment dla wielu z tych, którzy dzielili go wraz z perkusistą. SUGIZO powrócił na scenę, by zagrać piękną, żałobną skrzypcową kompozycję. Potem z głośników popłynęła fortepianowa partia z fortepianowego duetu ART OF LIFE, wzbudzając w całej sali szmer podniecenia. YOSHIKI pojawił się ponownie i wykonał skomplikowaną główną część duetu, mistrzowsko przebiegając klawisze w górę i w dół oraz całkowicie urzekając widzów. Niektórzy zaczęli klaskać w trakcie gry, na co muzyk potrząsnął głową, by przestali. YOSHIKI grał na pianinie w taki sposób jak na perkusji - niesamowicie intensywnie, z bezgraniczną pasją i swego rodzaju furią, czasem rzucając się na klawisze czy uderzając w nie łokciem. To było osiem minut czystej muzycznej sztuki. Potem muzyk nagle skoczył w stronę perkusji, by zaprezentować ostatnie ekscytujące pięć minut utworu, a reszta zespołu dołączyła do niego, wypuszczając na wolność resztkę wspaniałego rocka. ART OF LIFE to tak długa i skomplikowana kompozycja, że YOSHIKI potrzebował nut, których strony szybko przewracał stojący obok niego asystent. Zespół wlał w nią wszystkie siły, aż do końcowego refrenu ToshIego i niemal bolesnego krzyku "in my life" na samym końcu. Tłum wyraźnie wyrażał swoje uznanie, podczas gdy zespół kłaniał się przy akompaniamencie Forever Love, a fani nie przestawali śpiewać i kiwać się do rytmu. Kilku członów zespołu robiło zdjęcia i nagrywało publiczność, by zachować wspomnienia.

Jedna rzecz była jasna - nikt ze znajdujących się w sali osób nie zapomni, czego doświadczył tej nocy. Biorąc pod uwagę ogromne ilości energii, umiejętności i oczywistą miłość do tego, co robią, nie jest niespodzianką, że po ponad dwudziestu latach członkowie X JAPAN nadal imponująco prezentują się na scenie. Splatając stare z nowym, jasne z ciemnym oraz rock z muzyką klasyczną, muzycy zgromadzili tego dnia swoich lojalnych zwolenników i nowszych fanów z całego świata. "We are X!", podsumował YOSHIKI, zanim zespół opuścił scenę.


Setlista:

01. Intro
02. Jade
03. Rusty Nail
04. Silent Jealousy
05. Drain
06. SUGIZO - violin solo
07. Kurenai
08. Born To Be Free
09. YOSHIKI - drum and piano solo
10. I.V.
11. X

Encore:
12. Endless Rain
13. ART OF LIFE (second movement)
REKLAMA

Galeria

Najnowsze wiadomości

Nowy album CROSSFAITH
Nowy album BRIDEAR
ONE OK ROCK ogłosił światową trasę
Oricon 2024 #20
Nowy singiel MUCCa
Oricon 2024 #19
Oricon 2024 #18
Oricon 2024 #17
REKLAMA

Najnowsze artykuły

REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydarzenia

Data Wydarzenie Lokalizacja
  
28/06/20112011-06-28
Koncert
X JAPAN
O2 Shepherd's Bush Empire
London
Wielka Brytania
REKLAMA