Aushvitz prezentuje całkiem inną stronę visual kei.
Po dwóch singlach w 2002 i 2003 roku, Aushvitz wydał trzeci, Koi Yabure, Suibotsu. Krążek ten był zapowiedzą długiej przerwy w twórczości grupy, ale jak najbardziej wartą zakupu.
Singiel zaczyna się od intro, Doukoku, z delikatną grą keyboardu. Jak tylko słuchacz oswaja się z muzyką, ta zmienia się tempo i pojawia się imponująco szybka gra gitary. Wokalista Syu zaczyna śpiewać growlem, ale zanim zacznie się refren, piosenka zmienia styl po raz kolejny, przechodząc z metalu do czegoś znacznie mocniejszego. I tak numer ciągnie się przez prawie osiem minut, ale ani razu nie staje się nudny, co niewątpliwie zawdzięcza ciągłym zmianom melodii i niesamowitym muzycznym umiejętnościom całego zespołu.
Singiel przechodzi następnie do tytułowego kawałka, Koi yabure, suibotsu. I choć to bez wątpienia metalowy numer, jest on także balladą. Owszem, są to dwa odmienne gatunki, ale w jakiś sposób takie połączenie działa. Syu ma tak bogaty i różnorodny wokal, że bez problemu przechodzi z growlu do balladowych brzmień. Pod koniec utworu pojawia się jeszcze imponująca solówka na gitarze, a słuchając jej aż trudno uwierzyć, że aż tak dobrze pasuje do tego utworu.
Na zakończenie pojawia się jeszcze Goumon yaburi, nogareru jutsu, arimasu ka?. Piosenka jest niewątpliwie mroczniejsza niż poprzedniczki i dobrze sprawdza się w niej mocny głos Syu. Jest to najkrótsza, choć i tak ponad czterominutowa, kompozycja na płycie, o większej dawce mocy, co podkreśla, zwłaszcza w refrenie, punkowy charakter linii wokalnej.
Koi yabure, suibotsu to wyśmienity singiel. Naprawdę ciężko nudzić się słuchając tego krążka, gdyż w jego strukturze i samych piosenkach jest tyle zmian. I choć zespół jest zaliczany do nurtu visual kei, tak naprawdę nie ma żadnych cech tego gatunku, co działa na jego korzyść. Formacja może i nie wydała ostatnio niczego nowego, ale dzięki takiej muzyce na pewno nie zostanie szybko zapomniana.
