Relacja

J - 14th Anniversary Summer Tour 'THE FOURTEEN' w Studio Coast

28/11/2011 2011-11-28 00:05:00 JaME Autor: plusloud Tłumacz: neejee

J - 14th Anniversary Summer Tour 'THE FOURTEEN' w Studio Coast

J oraz trójka zaproszonych gości w stylowy sposób uczcili czternaście lat solowej kariery basisty.


© J
Od tokijskiej stacji Shinkiba w stronę klubu Studio Coast płynął nieprzerwany strumień koszulek ozdobionych logiem trasy THE FOURTEEN, noszonych zarówno przez mężczyzn, jak i przez kobiety. Kilku fanów stało pod markizą przy wejściu do budynku, robiąc użytek z kamer w telefonach komórkowych, podczas gdy inni oblegli liczne stoiska z gadżetami.

Na scenie znajdował się biały zestaw perkusyjny ozdobiony sznurem żółtych choinkowych światełek; podobny sznur ciągnął się też w poprzek podwyższenia. Grupka zagorzałych fanów uformowała w przedniej części przestrzeni dla publiczności szeroki trójkąt, a wraz z kolejnymi tyknięciami zegara odmierzającego czas do rozpoczęcia występu, coraz więcej i więcej ludzi napierało na nich z tyłu. Punktualnie o 17:00 muzyka w tle zmieniła się z hard rocka w koncertowy kawałek zapowiadający Andre Williamsa. Jednakże, zamiast legendarnego punk-bluesowego piosenkarza, na scenie pośród ogniście czerwonych świateł pojawili się członkowie KING BROTHERS.

“Czy jesteście gotowi na rock!?", wykrzyknął gitarzysta-krzykacz Maaya. Publiczność bez wątpienia była gotowa, podobnie jak pozostali muzycy - wokalista-gitarzysta Keizou, basista Shinnosuke i perkusista Taichi, jedyna osoba na scenie, która nie miała na sobie czegoś w rodzaju smokingu. I rozpoczęło się szaleństwo: w ciągu trzech utworów KING BROTHERS i jego publiczność stali się jednym organizmem. Może była to sprawka perkusisty, brutalnie walącego w bębny piosenka po piosence, bez straty nawet odrobiny rytmu. A może to zasługa samego zespołu, który w połowie występu przeniósł się wraz z instrumentami do centrum przestrzeni dla widzów, grając pozostałą część koncertu pośród setek będących całkowicie pod wrażeniem fanów. Gdy grupa schodziła już ze sceny, została nagrodzona owacją na stojąco.

Niedługo później zza kulis wyszedł Ziyoo-vachi. Niewtajemniczonym odjęło mowę już po pierwszym dźwięku, podczas gdy fani grupy wpadli w ekstazę - całkowicie zasłużenie. Ten kolorowy, składający się z samych dziewczyn kwartet, z których dwójka to będące pół-Japonkami siostry, regularnie wyrzucają konwencję przez okno swoimi żywymi występami i tego dnia nie było inaczej. Po rozpoczęciu pierwszej piosenki wokalistka Avu-chan, ubrana w miks czerni i złota, zdjęła z siebie wierzchnie okrycie, pytając fanów, czy ich serca są gotowe. Publiczność ryknęła potwierdzająco, a zespół odpowiedział jej w podobnym stylu. Avu-chan, wirując i tańcząc z brutalną energią, która zawstydziłaby przedstawicieli popu z lat 80-tych, pozostawiła na tłumie niezatarte wrażenie. Fani niedługo będą mieli okazję obejrzeć członkinie zespołu w filmie Moteki, a także usłyszeć w nim ich piosenkę Disco.

Ostatnim zespołem otwierającym był dustbox. Grupa, przyporządkowywana do gatunku "melodyjny hardcore”, zdawała się przypominać zarówno swoim brzmieniem, jak i oczywistą popularnością wśród fanów J-a, takie zagraniczne formacje jak New Found Glory czy NOFX. W ciągu kilku sekund publiczność utworzyła niewielkie szalejące grupki, a ze środka tłumu płynął stały strumień crowd surferów. To znajome widoki z koncertów J-a, jako że publiczność rozkoszowała się możliwością fizycznego poddania się rockowi. W trakcie MC wokalista SUGA skomentował fakt, że dla tak wielu fanów obecnych na koncercie dustbox był prawdopodobnie czymś nowym. Ale już nie jest; energia wytworzona przez ten zespół pozostała z publicznością także podczas głównej części koncertu.

Gdy rozpoczął się występ głównej gwiazdy - czyli kiedy J i jego zespół pojawili się na scenie wśród głośnego aplauzu i okrzyków - tłum oraz tworzące się w nim różne szalejące grupki wybuchły. Od I feel you, pierwszej piosenki tego wieczoru, Studio Coast stało się jakby czymś żyjącym i oddychającym. Wypijana woda oraz szybkość, z jaką <>J rzucał w tłum puste butelki, tylko podsycały coraz głośniejszą gorączkę tłumu. W trakcie Pyromanii na widowni zabłysły setki światełek w kształcie świeczek, umacniając wrażenie, jakby klub stanął w ogniu.

I co to był za ogień; od nowego kawałka J-a, zagranego pośród takich ulubieńców fanów jak Vida Rosa i SALVAGE, po perkusyjne solo Scotta Garretta i gorączki go crazy, publiczność wyraźnie dawała się porwać swojemu muzycznemu bohaterowi. Ryzykując przesadę można powiedzieć, że koncerty J-a są jednymi z najprawdziwszych rockowych występów, jakie ma do zaoferowania Tokio. Nie potrzeba żadnej jaskrawej scenografii - pominąwszy wcześniej wspomniane dekoracje, nie było nic, co odciągałoby uwagę od będącej pod ręką muzyki.

Czy to zbieg okoliczności, że piosenki samymi tytułami zdawały się ilustrować atmosferę wieczoru? Publiczność lekkomyślnie (RECKLESS) skakała bardzo wysoko (So High), ani na chwilę nie gubiąc tempa (speed) - powiedzenie, że po prostu oszalała (go crazy), byłoby niedomówieniem.

Energia koncertu wystarczyła aż do encore, podczas którego niespodzianka w postaci TONIGHT LUNA SEA sprawiła, że publiczność, śpiewając refren, stała się głośniejsza, co wywołało uśmiech na twarzy piosenkarza. J podziękował swoim fanom za czternaście lat wsparcia i obiecał, że zamierza kontynuować krzyk tak długo, jak oni mu na to pozwolą. I mimo że wieczór zakończył utwór zatytułowany BURN OUT, zdaje się, że czternaście (lub więcej) lat będzie musiało minąć, zanim J - lub jego publiczność - się wypali.


Setlista (J):

01. I feel you
02. speed
03. RECKLESS
04. break
05. PYROMANIA
06. Vida Rosa
07. So High
08. New Song
09. SALVAGE
- Drum Solo -
10. NOWHERE
11. walk long
12. Die for you
13. Go crazy
14. Feel Your Blaze

Encore:
15. Go Charge
16. TONIGHT (cover LUNA SEA)
17. BURN OUT
REKLAMA

Galeria

Najnowsze wiadomości

Nowa EP-ka lynch.
Oricon 2024 #22
Oricon 2024 #21
Nowy album CROSSFAITH
Nowy album BRIDEAR
ONE OK ROCK ogłosił światową trasę
Oricon 2024 #20
Nowy singiel MUCCa
REKLAMA

Najnowsze artykuły

REKLAMA
REKLAMA