Czas na imprezę z elektrycznym rockiem BAZRY.
Mogłoby się zacząć tak: podziemny klub w latach 50-tych, pomieszczenie wypełnione dymem papierosowym, panowie ubrani w garnitury i zespół grający w tle. Tym zespołem byłaby BAZRA.
Zachrypnięty głos Teppeia Inoue, łagodna gra basu Kentaro Miury i bębnienie The Miura Takuyi w pełni oddają koncepcję "rocka z nutką funku", a dzięki elektronicznym elementom zespół zabiera słuchaczy do początków ery rocka. Jego muzyka jest niczym podróż w czasie, kiedy to filmy były czarnobiałe, a w klubach królował blues.
Podobnie jak płyty winylowe, switch jest podzielona na dwie części. Każda z nich ma ten sam wzór z instrumentalnym wstępem (JamRa), po których usłyszymy dwie energiczne kompozycje, a na końcu znajduje się ballada. Jednak nie znaczy to, że te dwie części to tylko kopie. Tak naprawdę jest całkowicie na odwrót. Choć atmosfera jest taka sama, w każdej z piosenek jest coś innego, przez co każda kompozycja jest unikatowa. Pierwszą część przyjemniej się słucha i tak naprawdę mogłaby być określona mianem długiego wstępu do drugiej części.
Pomimo tego, że wokal Teppeia Inoue może na początku być dość niepokojący, ostatecznie bardzo dobrze sprawdza się w muzyce. Wokalista wykorzystuje swój głos na różne sposoby, czasem śpiewa jak punkowiec, jak w Asayake, gdzie prawie krzyczy, choć muzyka nie jest szczególnie szalona. Gdyby była, całość wyglądałaby zapewne jeszcze ciekawiej. Sama muzyka jest odpowiednio zbalansowana z wiecznie obecną, wyrazistą linią basu, interesującymi riffami i zaraźliwymi melodiami. Każda sesja JamRa, wprowadzająca swą część, jest nieco inną wersją jednego muzycznego motywu. Druga sesja, o wiele dłuższa niż pierwsza, wydaje się być zarówno wstępem, jak i pauzą w albumie, niczym przerwa w trakcie koncertu.
Album zamyka mocny ukryty utwór Taiyou no Keshin, który zbudowany jest z powtarzającego się muzycznego tła i sampli głosowych, a służy jako przeciwwaga dla ostatniej kompozycji Owaranai Natsu no Yoru. Ostatni utwór jest całkowicie odmienny od wszystkich numerów na płycie, gdyż brzmi prawie jak tri-hopowy set DJ’a, jednak kończy płytę w mistrzowski sposób.
Z gamą barwnej i łagodnej muzyki zaaranżowanej w bardzo interesujący wzór, switch to bardzo dobry album. Pewnie brzmi jeszcze lepiej na żywo: sesje JamRa i jazzowy charakter muzyki niewątpliwie dadzą okazję do niezapomnianych improwizacji na żywo.