Ciekawe co było w tych hyde'owych jabłkach...
L'Arc~en~Ciel niedawno powróciło z przerwy i bardzo intensywnie zajęło się swoją działalnością. Na pierwszym miejscu stanęły obchody dwudziestolecia powstania zespołu, na które złożyły się specjalne koncerty, trasa i różne wydawnictwa. W tym X X X, które całkiem dobrze wpasowuje się w imprezowy klimat.
Singiel, a dokładnie piosenka tytułowa, ma przede wszystkim jedną istotną cechę - naprawdę już po chwili zaczyna fascynować. Jego zapadający w pamięć refren będzie nam jeszcze długo grał w głowach po tym, jak dobiegnie końca. Smyczki, które stanowią podkład w całym utworze, wprowadzają wciągający nastrój. Wokal hyde'a waha się między kuszącym zaproszeniem i opływającym przyjemnością głosem w zwrotkach a wtrąconymi gdzieniegdzie rockowymi zachęcającymi zawołaniami. Powiem szczerze, że niewiele można odczuć w tej piosence wkładu reszty L'Arc~en~Ciel, bo poza rytmem perkusji, który jako tako utrzymuje się przez cały czas, pozostałym muzykom rzadko udaje się wyrwać z macek piosenki, by sporadycznie wtrącić kilka desperackich fragmentów.
Tekst utworu i teledysk bazują na motywach biblijnych, a dokładnie scenie kuszenia i popełnienia grzechu pierworodnego. Pojawia się wąż, jabłka oraz drzewo. Mnie jednak całość kojarzy się bardziej z historią Odyseusza i jego wizytą w kraju Lotofagów, gdzie zjedzenie kwiatu lotosu powodowało utratę pamięci i budziło chęć pozostania na zawsze w krainie zabawy. W teledysku rolę kwiatów pełnią na wpół mitologiczne, na wpół biblijne złote jabłka, oznaczone zgodnie z tytułem trzema iksami. Piękne młode kobiety, których w klipie jest naprawdę dużo, kuszą panów z L'Arc~en~Ciel wyglądających tak, jakby na dobre wpadli w ten świat i nie mieli zamiaru go opuszczać. Muzycy są tak głęboko wciągnięci, że nie mają szans się wyrwać i porządnie zagrać w tym utworze. Nieco demoniczny hyde okazuje się natomiast sprawować nad tym wszystkim kontrolę - także pod względem dominowania w piosence - znakując każdą panią swoim "xxx".
Na stronie b, I'm so happy -L'Acoustic version-, wokal jest płaczliwy, męczący, a utwór ciągnie się w nieskończoność. Być może hyde jest "happy", ale ja wolałabym, żeby w taki sposób tego nie okazywał, bo utwór tego typu psuje dobrą stronę a. Zespół chyba całkowicie zatracił się w świecie z X X X, bo zapomniał przyjść na nagranie tego kawałka - poza perkusistą, na którego widać nie działa moc złotych jabłek. Dodatkowo w tym utworze hyde śpiewa z jakąś dziwną manierą w głosie, którą trudno sprecyzować - jego japoński brzmi przez to, choć to dziwne określenie, nienaturalnie. Ostanie wyśpiewane "I love you" po prostu sprawia ból i osobiście nie mam ochoty włączać tej piosenki nigdy więcej. Na płycie znajdują się jeszcze wersje instrumentalne, ale i na nich zespół niespecjalnie się ujawnił.
Gdyby pominąć nietrafioną stronę b, X X X jest bardzo dobre. Zapada w pamięć, ma chwytliwe elementy i ciekawe motywy wykorzystane z powodzeniem w teledysku. Mimo że hyde skupił na tym wydawnictwie całą uwagę na sobie, spychając gdzieś na bok pozostałych członków, płyta jest warta polecenia. Tym bardziej, że doczekała się europejskiego wydania.