Recenzja

Lc5 - STORY

12/02/2011 2011-02-12 00:01:00 JaME Autor: Rukke

Lc5 - STORY

Opowieść napisana brzmieniem instrumentów i głosem sprawnie sięgającym wysokich rejestrów.


© Sony Music Entertainment (Japan) Inc.
Singiel CD + DVD

STORY (Limited Edition B)

Lc5

Story to drugi singiel Lc5, który ukazał się 1 grudnia 2010 roku, wpisując się w stylistykę, jaką zespół zaprezentował wcześniejszym wydawnictwem Loveless. Płyta ukazała się w trzech wersjach: jednej regularnej i dwóch limitowanych, które zostały okrojone o jeden utwór DIRTY STAR, a w zamian zawierają: typ A – materiał dokumentalny i typ B – nagranie prezentujące proces tworzenia wideoklipu do Loveless.
W tej recenzji skupię się na wydaniu w wersji regularnej.

Brzmienie fortepianu, do którego stopniowo dołączają dźwięki perkusji, basu i gitar elektrycznych otwiera przed nami tytułowy utwór STORY, a całość wstępu zamyka miku, rozpoczynając swój śpiew niskim głosem. W chwili gdy melodia nabiera jakby szybszego tempa i on osiąga wyższe rejestry, by ucichnąć przy pierwszej instrumentalnej wstawce. Bez wątpienia przyjemnym dla ucha fragmentem jest moment, kiedy linia wokalna przechodzi na pierwszy plan i towarzyszy jej tylko ciche brzmienie gitary i rytmiczne bicie perkusji. Z czasem również i ono milknie, oddając głos miku melodii gitary, co zostaje zamknięte, gdy powraca melodia wszystkich instrumentów. Te przejmują kontrolę nad utworem szczególnie, gdy pod koniec pojawia się przyjemne w odbiorze gitarowe solo, które wraz z pozostałą częścią melodii stopniowo cichnie u końca.

Wstęp do drugiej piosenki Deeper than Fate to jak obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Już na początku uderza nas brzmienie gitar i perkusji i nie mylnym jest wrażenie, że cały ten utwór będzie należał do yumejia, Reo i Akiego, których idealnie wspomaga Sato grając na basie. Kiedy skupimy się na miku w tym utworze, to naszej uwadze nie powinny umknąć momenty, gdy zgodnie współpracuje z napędzającym refreny biciem perkusji, ani na moment nie ustępując jej miejsca. Wysokie noty jakie osiąga swoim głosem i następujące po tym gitarowe solo, można porównać do "wisienki na torcie”, na którą ochotę będzie mieć każdy. Również ten utwór jako całość ani na moment nie sprawi, by kusiło nas przeskoczenie ku następnej piosence.

Ostatnim na regularnym wydaniu Story i jednocześnie zakończeniem opowieści, przez jaką prowadzi nas Lc5 jest DIRTY STAR, którego brak na limitowanych wersjach. Co warto zaznaczyć już na wstępie, ten ubytek jest prawdziwym uszczerbkiem w ich wartości. Kiedy tu na pierwszy plan wysuwa się Sato i brzmienie jego basu, można pomyśleć, że singiel w całości zaplanowany jest tak, by każdy z muzyków mógł zaprezentować swoje umiejętności. Utwór sam w sobie to przyjemne dopełnienie całego singla i coś na kształt jego podsumowania, ponieważ łączy w sobie style obu piosenek. Rozpoczyna się delikatnie, by potem przejść do mocniejszych brzmień, w całości układając się według tej huśtawki natężenia dźwięku, co tworzy naprawdę warty uwagi utwór.

Podsumowując ten singiel, można pokusić się o stwierdzenie, że w pewien sposób może przyczynić się on do podziału wśród fanów miku, który rozpoczął projekt Lc5 po zawieszeniu działalności An Cafe. I kiedy pozostali muzycy może nie do końca odnaleźli się w nowej sytuacji, on zdaje bardzo dobrze czuć się ze swoim alter ego. Ta sytuacja może sprawić, że fani czekający na - co prawda zapowiedziany, ale niepewny – powrót An Cafe, nie będą mogli znaleźć wspólnego języka z tymi, którzy twórczość miku polubili właśnie teraz - w okresie działalności Lc5.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Singiel CD + DVD 2010-12-01 2010-12-01
Lc5
REKLAMA