Wywiad

Wywiad z Kenem Lloydem

11/09/2010 2010-09-11 00:05:00 JaME Autor: polina Tłumacz: andi

Wywiad z Kenem Lloydem

W obszernym wywiadzie muzyk rockowy Ken Lloyd opowiedział nam o FAKE?, OBLIVION DUST i kilku innych sprawach.


© FAKE?
Ostatni album zespołu FAKE?, SWITCHING ON X, jest od pewnego czasu dostępny w sprzedaży także poza granicami Japonii. Nie jest to pierwsza próba podboju Zachodu dokonana przez Kena Lloyda, który zarówno z FAKE?, jak i OBLIVION DUST kilkukrotnie występował za granicą, ostatni raz rok temu w Stanach Zjednoczonych. JaME miało okazję spotkać się z tym charyzmatycznym frontmanem, aby porozmawiać o ostatnim albumie, poprzednich wydawnictwach oraz obu jego zespołach.


JaME miało okazję przeprowadzać już z tobą wywiad rok temu, podczas amerykańskiego konwentu AnimeNEXT. Co nowego wydarzyło się od tamtej pory?

Ken: Dwa dni po AnimeNEXT siedziałem już w samolocie do Anglii, gdzie spędziłem kolejne pół roku, między innymi nagrywając najnowszy album FAKE? - SWITCHING ON X. Później wróciłem do Japonii, wydaliśmy album i zagraliśmy parę koncertów. Od tamtej pory naszym priorytetem była promocja poza granicami kraju i teraz na tym się koncentrujemy.

Wasz najnowszy album, SWITCHING ON X, jest dostępny dla zagranicznych słuchaczy. Dla większości z nas "X" oznacza zmienną lub niewiadomą. Czy możesz nam wyjaśnić, co kryje się za tym tytułem?

Ken: "X" to szerokie pojęcie, więc może to być cokolwiek. I to mi się podoba, lubię, kiedy ludzie mogą sami odnajdywać znaczenie różnych rzeczy. Ale pierwotnie "X" miał opowiadać o planecie Ziemi, kosmosie, i temu podobnych rzeczach. Główne znaczenie "X' to... znasz pojęcie "Planeta X"? To taka tajemnicza planeta, która podobno krąży gdzieś po orbicie, ale nikt nie potrafi jej zlokalizować. Podoba mi się idea tajemniczej planety, która ma tyle wspólnego z Ziemią, ale nikt nie potrafi jej znaleźć, więc nie wiadomo nawet, czy istnieje naprawdę. Cały koncept albumu na tym się opiera, ale nie chciałem się w to zbytnio wdawać, bo za dużo w tym teorii spiskowych. Ale to właśnie było główne znaczenie "X". Jednak można to rozumieć inaczej. Bardzo często moja twórczość ma dwa, trzy znaczenia i nigdy nie mówię: "Właśnie o to chodzi!", ponieważ lubię, kiedy ludzie znajdują własne znaczenie piosenek.

Okładka SWITCHING ON X przedstawia ciebie z zasłoniętymi oczami, uchwyconego w krzyku. Skąd taki pomysł?

Ken: To pierwsza okładka, na której sam się znalazłem i pokazuję swoją twarz, chociaż nie widać oczu. Nie chodzi tu tyle o koncept, co raczej o to, że po raz pierwszy poczułem się swobodnie, pokazując na okładce. Nigdy nie czułem się z tym komfortowo, nigdy nie lubiłem się pokazywać, ponieważ w moim mniemaniu to muzyka jest najważniejsza. Image i pokazywanie tej strony bycia artystą nigdy do mnie nie przemawiały. Ale ostatnio zmieniłem trochę zdanie. Poczułem się komfortowo, pokazując swoją twarz, ponieważ uważam, że stworzyłem właśnie najlepszy album FAKE? do tej pory. To w ogóle najlepszy album jaki nagrałem i kropka. Chociaż można nad tym dyskutować. Ale o to właśnie chodziło, byłem bardzo zadowolony z albumu i po raz pierwszy poczułem się swobodnie, pokazując swoją twarz, tak więc nie ma tu żadnego konceptu, nie chodzi o nic związanego z motywem "X".

Wielu fanów było ciekawych, jak w porównaniu z poprzednim albumem, MARYLIN IS A BUBBLE, wypadnie SWITCHING ON X. W końcu fani często preferują starsze nagrania, ty zaś twierdzisz, że to wasz najlepszy album. Co jest więc w nim tak szczególnego? Co czyni go innym od waszych poprzednich wydawnictw?

Ken: Podejrzewam, że każdy artysta uważa swój ostatni album za najlepszy. Ale tym razem stało się tak dlatego, że pojechałem do Anglii i pracowałem z przeróżnymi muzykami, z których każdy jest sławny w swojej dziedzinie. Na przykład producent Youth to jeden z najlepszych producentów w Anglii. Perkusista i gitarzysta, programator, wszyscy ci ludzi grali w bardzo znanych zespołach i jeśli chodzi o światową karierę, widzieli już wszystko. Mieszkam w Japonii i do tej pory pracowałem głównie ze znanymi japońskimi muzykami, więc wiem, jaka jest perspektywa Japończyków. Ale nigdy tak naprawdę nie pracowałem z najlepszymi zagranicznymi artystami. Ciągle powtarzali mi: "Czemu nie pracujesz tutaj? Czemu nie robisz tego w Anglii?". To był dla mnie spory przypływ pozytywnej energii, ponieważ nigdy wcześniej nie testowałem tak mojej muzyki. Nie wiedziałem nawet, że mamy jakiś fanów za granicą, dopóki nie założyliśmy profilu na MySpace dla OBLIVION DUST a potem dla FAKE? i ci ludzie nie zaczęli wypisywać rzeczy w stylu: "Przyjedźcie do Chile albo do Rosji!" itp. Nie wiedziałem o tym, nie zdawałem sobie z tego sprawy, bo przez około dwanaście lat koncentrowałem się na tworzeniu muzyki tutaj. Nie miałem pojęcia, że za granicami Japonii mamy taką publiczność; to był kolejny powód, dla którego chciałem nagrać ten album w Anglii.

Czyli jest on bardziej globalny od poprzednich?

Ken: Wydaje mi się, że wszystko, co tworzymy, jest na swój sposób globalne, ale jeśli mowa o wypróbowywaniu tego na globalnej publiczności, moim zdaniem zdaje test. Wszyscy uważają ten album za dobry. To jedna z przyczyn. Inna jest taka, że podczas całego procesu nagrywania wiedziałem, że tworzę coś dobrego. Czasami nagrywając album, ma się takie wrażenie: "hmm, no sam nie wiem", ale potem całość wychodzi dobrze, więc jest się zadowolonym. Jednak przy tym albumie od samego początku czułem się naprawdę swobodnie, byłem prawdziwie zadowolony. Po prostu czułem, że to ten album. Dobry album.

Na poprzednim albumie, MARYLIN IS A BUBBLE, piosenkę Butterfly zaśpiewałeś w duecie z Anną Tsuchiyą. Czy są jacyś inni artyści, z którymi jeszcze chciałbyś współpracować?

Ken: Tak... Jest tak wielu dobrych artystów, że nie ma możliwości pracy ze wszystkimi, trzeba wybierać... A jeśli oni też chcieliby pracować z tobą, to świetnie. Super, zróbmy to, jest klimat. Zazwyczaj pracuję z ludźmi, których dobrze znam. Tworzenie muzyki to dla mnie bardzo intymne doznanie, nie można po prostu złapać pierwszego lepszego człowieka, którego uważasz za fajnego, bo jest dobrym muzykiem. Nie znając takiej osoby, nie masz pojęcia, co może się wydarzyć w studio. Dlatego najczęściej pracuję z ludźmi, których znam. Annę znam od dłuższego czasu, wiedziałem, że jest fajna i dlatego nawiązała się ta współpraca. W chwili obecnej mam dwa projekty związane z innymi muzykami. Nie mogę jeszcze zbyt wiele na ten temat powiedzieć, ale mam dwa osobne zespoły. To kolejna rzecz, na której koncentrowałem się w tym roku.

Czyli możemy spodziewać się kolejnych kolaboracji?

Ken: Tak, na pewno. Ale nie wiem, czy muzycy ci będą z tej samej półki co INORAN, Anna Tsuchiya czy BUCK-TICK. To inny rodzaj artystów. Nie wiem, czy zagraniczni słuchacze będą ich rozpoznawać, ale tu, w Japonii, znają ich wszyscy. To kolejna ścieżka, którą chcę podążać.

Choć minęło już kilka lat, a FAKE? wydał parę płyt w obecnym składzie, część fanów do tej pory żałuje odejścia INORANa. A co ty o tym myślisz?

Ken: Rozumiem to. Gdy INORAN zdecydował się odejść, pozostawił po sobie wielką pustkę. Ale z drugiej strony jest to dla mnie dość frustrujące, bo nawet gdy był w zespole, to ja pisałem 70% piosenek, napisałem wszystkie single poza jednym. Rozumiem, że ludzie uważają, że INORAN powinien dalej być w tym zespole, ale to była jego decyzja i nic na to nie mogę poradzić. Frustrujące jest też słuchanie opinii typu: "Nie, FAKE? był dużo lepszy z INORANem", ponieważ jeśli chodzi o tworzenie piosenek, to, jeśli mam być szczery, nie ma żadnej różnicy. Nagrywając MARYLIN IS A BUBBLE i SONGS FROM BEELZEBUB, czyli oba albumy powstałe po odejściu INORANa, świadomie postanowiłem nie wypełniać po nim luki. Zamiast zastanawiać się: "Jaki rodzaj gitary by tu zagrał?", postanowiłem pójść w zupełnie przeciwnym kierunku i całkowicie zmienić jakość brzmienia: stało się ostre, szorstkie i eksperymentalne. Te dwa albumy są naprawdę surowe w porównaniu z wypolerowanym brzmieniem poprzednich. To była świadoma decyzja, ale wiele ludzi odebrało ją na zasadzie: "No tak, INORAN odszedł, więc się zmienili". Rozumiem, że część fanów nadal za nim tęskni, ale chciałbym iść z moim życiem i moją muzyką naprzód, rozumiesz?

Czym więc różni się dla ciebie tworzenie muzyki solo od pracowania z partnerem? Czy wspólne tworzenie z inną osobą jest dla ciebie stymulujące, czy wolisz niezależność?

Ken: Lubię obie metody. Dlatego mam dwa zespoły. W FAKE? mogę tworzyć muzykę w 100% zgodną z kierunkiem, w którym chcę zmierzać. Jeśli chciałbym nagrać piosenkę jak z kreskówki, nikt by się nie sprzeciwił, a jeśli chciałbym dodać techno lub rap, też mógłbym to zrobić. W OBLIVION DUST doświadczam przyjemności pracowania z innymi ludźmi, odbijania sobie nawzajem pomysłów jak piłeczki. Spełniam się dzięki obu metodom pracy i wydaje mi się, że potrzebuję ich obu. Czasami biorę coś, czego nauczyłem się w OBLIVION DUST i korzystam z tego w FAKE?, a rzeczy, których nauczyłem się w FAKE?, przynoszę do OBLIVION DUST. Oba są dla mnie równie ważne i mam wielkie szczęście, że mogę zajmować się nimi.

Twoja muzyka łączy wiele czasami niezwiązanych gatunków, tworząc coś zupełnie nowego. Z jakich technik korzystasz, kształtując swój styl?

Ken: Po prostu słucham, słucham, słucham... Słucham wszystkiego i każdego, słucham nawet muzyki, której w ogóle nie lubię. Na przykład: nie przepadam za muzyką klasyczną, ponieważ moi rodzice ją lubili i ciągle jej słuchali. Mam jej po prostu trochę dość. Ale nawet z muzyki klasycznej można się wiele nauczyć, więc staram się jej słuchać tak dużo, jak tylko mogę znieść. Wydaje mi się, że w tym tkwi cała tajemnica - jeśli słuchasz tylko jednego gatunku muzyki, to tylko on będzie miał na ciebie wpływ.

Więc jakich gatunków słuchasz ostatnio najwięcej w poszukiwaniu inspiracji?

Ken: Dance. Staram się nadążać za nowościami, nie słucham zbyt wiele heavy metalu, thrashu, death metalu i tym podobnych, to dla mnie za ciężkie granie. W tym momencie to głównie dance.

Jaki inny artysta miał na ciebie ogólnie największy wpływ?

Ken: W liceum słuchałem sporo Manic Street Preachers, ale lubiłem ich chyba bardziej ze względu na podejście. Lubiłem wszystkie zespoły, które miały podejście w stylu: "odwal się", jak Sex Pistols, Nirvana, Manic Street Preachers, Rage Against the Machine, wszystkie te zespoły były wściekłe i pełne emocji. Ale wydaje mi się, że moją największą inspiracją są relacje z ludźmi. Rozmawianie z nimi, patrzenie, jak się ruszają, oglądanie filmów, więcej inspiracji czerpię ze świata zewnętrznego, niż z muzyki. Pod względem muzycznym to bardziej podświadomy proces, to znaczy ma to na mnie wpływ, ale nie zdaję sobie z tego sprawy.

Wspomniałeś o filmach. Czy są jakieś filmy, które oglądasz w kółko i na nowo, w poszukiwaniu inspiracji, czy raczej ciągle szukasz nowych źródeł?

Ken: Ciągle oglądam filmy PIXARa. Nie jestem z rodzaju ludzi mówiących: "O tak, David Lynch... niesamowite", nie staram się na siłę być awangardowym, lubię proste historie, takie jak animacje czy książki i filmy dla dzieci. Ponieważ każdy może je tworzyć, historie te nie są niczym ograniczone. Na przykład: "Alicja w Krainie Czarów". Kto by coś takiego wymyślił? Jedynymi ludźmi, którzy są to w stanie zaakceptować, są dzieci, ponieważ są otwarte i całkowicie nieskrępowane w swoim sposobie myślenia. Dlatego lubię filmy PIXARa, bo są tworzone dla dzieci, nawet jeśli dorośli mogą je też zrozumieć i się z nimi utożsamiać. Ciągle je oglądam, żeby zachować swoją czystość, wiesz o co mi chodzi. (śmiech)

Wróćmy do muzyki, w 2008 jako OBLIVION DUST wydałeś udany singiel Girl in Mono. Czy masz jakieś plany na kolejne wydawnictwa?

Ken: Po singlu planowaliśmy nagrać album, ale K.A.Z. niespodziewanie przyłączył się do VAMPS, więc trochę pokrzyżowało to nasze plany. Ale wydaje mi się, że w przyszłym roku L'Arc~en~Ciel zacznie coś działać, więc da nam to szansę na pracę z K.A.Z.-em. Ten rok był trochę dziwny, pracowaliśmy głównie za kulisami, szykując się na nadejście kolejnego roku, ponieważ mam dwa zespoły i inne projekty, o których już wspomniałem. W przyszłym roku zagramy kilka koncertów, bo wszyscy chcą nas oglądać na żywo, więc pewnie od tego zaczniemy i zobaczymy, co będzie dalej. Myślę, że coś wydamy, może niekoniecznie album, ale kto wie. Muszę o tym porozmawiać z K.A.Z.-em i RIKIJIm.

Jak udaje ci się dzielić czas między dwa projekty?

Ken: To nie miało być zbyt trudne. Trzy lata temu, gdy postanowiłem reaktywować OBLIVION DUST, myślałem o tym tak, że przez rok będziemy się zajmować OBLIVION DUST, a potem przez rok swoimi osobnymi projektami i tak na zmianę. Mam nadzieję, że uda nam się do tego wrócić, bo taki był pierwotny plan. Ale zarówno w FAKE?, jak i w OBLIVION DUST jesteśmy już na pewnym etapie, to nie są zespoły, które po prostu jadą i grają 50 koncertów w małych klubach. Wszystko jest bardziej rozwleczone, poświęcamy rzeczom więcej czasu, nagrywanie sporo zajmuje... Więc zawsze znajdzie się chwila, żeby zająć się czymś innym. Wydaje mi się, że o ile dopracujemy detale, nie powinno sprawiać to zbyt wiele problemów.

Jak wspomniałeś, nie grywacie już po 50 koncertów w małych klubach, czy nie brakuje ci grania w takich miejscach?

Ken: Brakuje, ale to trudna sytuacja, ponieważ gdy gramy w małych miejscach, dużo ludzi może nie dostać biletów. Wolę zagrać jeden duży koncert, ponieważ nie gramy na żywo tak często, jak powinniśmy; wolę, żeby wszyscy byli zadowoleni, a nie żeby nie mogli wejść do środka i potem nie mogli nas zobaczyć przez kolejny rok. Może jednak zagramy więcej małych koncertów, kto wie. W przypadku OBLIVION DUST wszystko zależy także od innych, takiej decyzji nie mogę podjąć sam.

Wspaniale udaje ci się zachować odrębność stylów muzycznych OBLIVION DUST i FAKE?. Jak ci się to udaje?

Ken: W ogóle się o to nie staram. Na przykład, jeśli tworzę w studio piosenkę, nie robię tego z założeniem: "Ok, teraz napiszę piosenkę dla OBLIVION DUST" albo "Teraz napiszę piosenkę dla FAKE?". Gdy zaczynam pisać, po prostu zaczynam pisać. Dopiero gdy skończę, stwierdzam: "Ok, to wygląda mi na OBLIVION DUST, zachowam to dla OBLIVION DUST i pokażę za tydzień K.A.Z.-owi", a jeśli zapowiada się to na piosenkę dla FAKE?, zachowuję ją dla FAKE?. Ciągle coś piszę, ciągle siedzę w studio, więc stopniowo się to zbiera. Gdy przychodzi czas wydania albumu, przeglądam to, co napisałem i wybieram piosenki, które mi pasują, starając się oddzielać oba projekty. Sam proces tworzenia nie jest świadomą czynnością.

Korzystasz z wielu portali społecznościowych, czytałam też twoją wypowiedź na temat tego, że wraz z rozwojem Internetu świat staje się coraz bardziej pozbawiony granic. Z drugiej strony z Internetem wiążą się też takie aspekty, jak nielegalne ściąganie muzyki i temu podobne. Jak sądzisz, jaki wpływ na twoją pracę ma ogólnie Internet?

Ken: Być może będę mieć przez to kłopoty, ale będę szczery. Ponieważ jeszcze do niedawna nie miałem pojęcia, że mamy fanów poza Japonią, nie bardzo obchodziło mnie, czy ludzie nielegalnie ściągają, czy nie, bo przynajmniej słuchali naszych piosenek. Jako muzyka interesuje mnie, aby jak najwięcej ludzi słuchało moich piosenek. A jeśli nie są w stanie tego robić bez nielegalnego ściągania, to walić to, róbcie to, słuchajcie ich. Ale teraz wydajemy SWITCHING ON X na całym świecie, a więc oczywiście chcę, aby ludzi słuchali naszej muzyki z legalnych źródeł. To moja szczera odpowiedź. Ale rozumiem to. Kiedy miałem piętnaście, szesnaście czy siedemnaście lat, sam przechodziłem przez brak pieniędzy i brak możliwości dostania muzyki zza granicy, bo nie było jej w sklepie i tak dalej. Rozumiem, że ludzie mogą uważać to za nie takie złe, więc staram się być fair. Dlatego właśnie tak bardzo staraliśmy się dotrzeć za granicę, żeby ludzie mogli legalnie kupować naszą muzykę, więc miło byłoby, gdyby tak to robili. (śmieje się) Ale jako muzyk, chciałbym żeby mojej twórczości słuchało jak najwięcej ludzi. Ujmijmy to tak, jeśli lubisz muzykę jakiegoś zespołu, w szczególności wschodzącego i jeśli chciałbyś w przyszłości usłyszeć jego nowe materiały, powinieneś zapłacić za jego muzykę, bo to jedyny sposób, żeby mógł ją nadal tworzyć. Bez tego wszystkie zespoły by powymierały.

Na twoim profilu Facebook widać, że lubisz interakcje ze swoimi słuchaczami. Dlaczego jest to dla ciebie ważne i czy fani dają ci inspirację?

Ken: Gdy przyjechałem do Japonii, nie miałem celu, nie miałem aspiracji do zostania muzykiem i właściwie przypadkiem natknąłem się na tę drogę. Przyjechałem do Japonii, bo chciałem poznawać ludzi. To chyba powód, dla którego większość ludzi podróżuje, nie? Podróżuje się, aby poznawać ludzi i kultury i tak, jak wszyscy inni, właśnie dlatego przyjechałem do Japonii. Dzięki zajęciu się muzyką, miałem nadzieję poznać mnóstwo ludzi i nawiązać z nimi kontakty. Ale biznes muzyczny w Japonii jest nieco dziwny, tam chcą, abyśmy zachowywali dystans od fanów. To dziwne i często miałem z tego powodu problemy, sporo problemów. Mówiono mi, że w Japonii należy nie być zbyt łatwo dostępnym. Długo miałem z tym problem. Dopiero niedawno, po wyzwoleniu się od pewnych firm i kontraktów stałem się całkiem wolny, jako muzyk i nawet jako biznesmen, dlatego chciałem wrócić do poznawania ludzi. Nie ma w tym żadnego szczególnego celu, to nie świadoma decyzja biznesowa ani nic w tym stylu. Chcę po prostu rozmawiać z ludźmi, dowiadywać się, co myślą, co sądzą o albumie, jestem po prostu ciekawy, jak żyją. Chcę wiedzieć, jak im się powodzi. To wszystko jest znacznie prostsze dzięki wszystkim tym stronom pokroju Facebooka, MySpace'a czy Twittera. Bardzo to lubię, ale to nie ma nic wspólnego z muzyką. Oczywiście, ludzie znają mnie dzięki mojej muzyce, więc to istotna część, ale jeśli chodzi o moją motywację - jest czysto osobista. Na prawdę lubię słuchać, co ludzie robią i jak radzą sobie z życiem, co nowego wymyślili - to właśnie mnie inspiruje. Słuchanie rzeczy w stylu: "Teraz robię to" albo: "Spędziłem rok na Sri Lance", takie rzeczy mnie inspirują i nikt nie zakazuje mi już tego robić.

Masz też własne konto w serwisie deviantART, traktujesz to jako hobby?

Ken: Tak, to znaczy: dzięki sieci poznałem wielu artystycznie uzdolnionych fanów. Chcieli robić rzeczy, aby promować FAKE? i OBLIVION DUST na swój własny, artystyczny sposób, a ja pomyślałem sobie: "Fajnie, mogę się też przyłączyć?". Od dawna chciałem wrócić do sztuki, ponieważ przez ostatnie piętnaście lat tak bardzo koncentrowałem się na muzyce, że nie miałem czasu na cokolwiek innego. Gdy nagrywałem w Anglii SWITCHING ON X Youth ciągle rysował coś w studio i to mnie zainspirowało, pomyślałem, że naprawdę powinienem wrócić do mojej sztuki. Moment był idealny, fani założyli grupę na deviantART, a ja, choć nie wiedziałem nawet, co to jest, chciałem się przyłączyć. Tak właśnie się zaczęło. Ostatnio nie mogłem temu poświęcić tak dużo czasu, jak bym chciał, ale przynajmniej tam jestem. Należę do społeczności i jeśli mam wolny tydzień, mogę coś zrobić. Dzięki przyłączeniu się do grupy w serwisie deviantART nauczyłem się nowych rzeczy, takich jak obsługa Photoshopa czy Illustratora, dzięki czemu rozpoczynam nowe projekty i wpadam na nowe pomysły dla FAKE?. Wszystko co robię gdzieś się w końcu łączy.

Masz jakieś plany wyjścia poza scenę muzyczną, na przykład zajęcie się sztuką albo aktorstwem?

Ken: Nie aktorstwem, nie ma mowy, nie. (śmiech)

Dlaczego nie?

Ken: To taka mała rzecz, która mnie irytuje, ale naprawdę nie lubię, kiedy muzycy starają się zostać aktorami i tak samo nie lubię, kiedy aktorzy zajmują się muzyką. Według mnie to wyraz braku szacunku dla ludzi, którzy naprawdę są muzykami i aktorami. To jedna z przyczyn, dla których nigdy nie wziąłbym się za aktorstwo. Myślę po prostu, że aktorzy poświęcają na to całe życie, to jak sztuka, rzemiosło, a ktoś zaproponował mi rolę tylko dlatego, że wydałem kilka płyt i jestem trochę znany.... Jest przecież tylu ludzi, którzy zrobiliby to lepiej ode mnie. Druga przyczyna jest taka, że po prostu mnie to nie kręci. (śmiech) Ale główną przyczyną jest to, że tak samo czuję się w stosunku do aktorów, którzy odnoszą sukces i wytwórnie proponują im nagranie albumu. W większości przypadków oni nawet sami nie piszą sobie piosenek. To ich życie i nie mówię, że to coś złego, ale ja bym tak nigdy nie zrobił. Tyle młodych zespołów szuka kontraktu i o wiele bardziej na niego zasługuje. Dla mnie to jak wpychanie się przed kolejkę. Tak samo jest z aktorstwem: jest tylu aktorów, którzy byliby milion razy lepsi ode mnie, że nigdy bym się na to nie zdecydował. Ale jeśli inni się za to biorą, to spoko, nie będę protestował, po prostu sam nie chciałbym się w to mieszać. A jeśli chodzi o sztukę, jasne, jeśli tylko uda mi się znaleźć nieco czasu. Moje główne zajęcie to muzyka i jeśli zostaje mi jeszcze trochę wolnego, uwielbiam zajmować się sztuką.

Słyszałam, że jesteś sporym fanem amerykańskiego futbolu. Jak zainteresowałeś się tym sportem, biorąc pod uwagę, że dorastałeś...

Ken: W Anglii? Od małego byłem bardzo dziwny i nie lubiłem rzeczy, które lubili inni. Zawsze wybierałem sobie coś, co nikomu innemu się nie podobało. W Anglii każdy lubi futbol, taki "normalny?" - piłkę nożną. Jednego dnia oglądałem telewizję i zdecydowałem, że wolę ten amerykański. Nie kryje się za tym nic wielkiego, po prostu pomyślałem sobie: "wow, nigdy wcześniej nic takiego nie widziałem. Ludzie w hełmach zderzają się ze sobą, te potwory ważą po 150kg! Wow, ok, lubię to!".

Sam też grałeś?

Ken:Nie. Grywałem trochę w liceum, ale byłem za mały. Jako dziecko chciałem zostać graczem, ale kiedy skończyłem piętnaście lat, zorientowałem się, że to zły pomysł, jestem za mały i oderwą mi łeb.

Jesteś jednym z muzyków będących w połowie Japończykami. Jaki wpływ miało to na ciebie jako muzyka? Jakie wiążą się z tym wady, a jakie zalety?

Ken: Zaletą jest to, że ma się unikalne spojrzenie na świat. Mogę spojrzeć na Japonię i Anglię zarówno od środka, jak i z zewnątrz. Spoglądanie na swój kraj z zewnątrz daje nieco bardziej zrównoważoną perspektywę, można zobaczyć dobre i złe strony miejsc, których nie dostrzegają żyjący w nim ludzie. To dla mnie jest zaletą. Wadą jest to, że nie jesteś akceptowany. Bez względu na to, jak bardzo zbliżę się do Japonii, zawsze jakaś część mnie pozostaje obcokrajowcem, w Anglii jest dokładnie tak samo. Ciągle walczysz, żeby odnaleźć swój dom. Ale to zawsze było we mnie, to jedna z przyczyn, dla których nie jestem patriotą, żadnego kraju nie uznaję za swój dom. Prawdopodobnie dlatego tak łatwo przyszło mi opuszczenie Anglii i wyjechanie do Japonii. Posłuchałem głosu mówiącego: "Chcę zobaczyć moją japońską połowę", a nie tego, który mówił: "Chcę tu zostać! Jestem Anglikiem, chcę tu spędzić resztę życia!". Kocham Anglię i kocham Japonię, ale nie czuję się związany z żadnym z tych krajów. To chyba wada.

A więc nie czujesz się bardziej w domu ani w Anglii, ani w Japonii?

Ken: Nie, traktuję je tak samo. Prawdopodobnie czułbym się tak samo w domu w Indiach, jeśli pomieszkałbym tam dwa-trzy lata. Moim zdaniem żyjemy na planecie Ziemi, a dzięki Internetowi, samolotom i komunikacji bariery i granice powoli zanikają. Spójrz na Anglię, jest tam tyle różnych narodowości, dlatego właśnie ją kocham, jest taka otwarta i akceptująca. Wydaje mi się, że patriotyzm traci na znaczeniu, możesz kochać swój kraj i oczywiście nie ma w tym nic złego, ale kochaj też inne kraje, żyjesz w końcu na Ziemi.

Czy możesz nam zdradzić plany FAKE? na najbliższą przyszłość?

Ken: Mamy jeszcze jeden koncert FAKE? pod koniec roku, na którym zagra z nami RIKI z OBLIVION DUST, więc jesteśmy bardzo podekscytowani. W przyszłym roku wraca OBLIVION DUST. Mam też inne projekty, więc przyszły rok będzie dla mnie pracowity. Większość czasu poświęcamy przygotowaniom i planowaniu, żeby później wszystko poszło gładko. Mam nadzieję, że niektóre rzeczy ogłosimy przed końcem roku. Poza tym będziemy dalej pracować nad promocją za granicą. W tym roku działamy raczej za kulisami, przygotowując się, ale na pewno wynagrodzimy to fanom w przyszłym roku.

Czy chciałbyś jeszcze na koniec przekazać coś naszym czytelnikom?

Ken: Wszystkiego najlepszego dla czytelników JaME. Sądzę, że jesteście naprawdę otwartą i nieograniczoną grupą, więc wszystkiego najlepszego. Miejcie oko na FAKE? i OBLIVION DUST, i moje pozostałe projekty, mam nadzieję, że stanę się częścią tworzenia nowej, bezgranicznej społeczności.


JaME pragnie podziękować FAKE? i ich managementowi za umożliwienie przeprowadzenia tego wywiadu. Specjalne podziękowania dla Farah, jessieface i anny.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2010-02-24 2010-02-24
FAKE?
REKLAMA