Relacja

DJ Krush w Białymstoku, 28 kwietnia 2010

07/07/2010 2010-07-07 00:01:00 JaME Autor: neejee

DJ Krush w Białymstoku, 28 kwietnia 2010

Relacja z koncertu mistrza gramofonu w białostockiej kawiarni FAMA.


© JaME - Jeremy Corral
Kiedy na początku tego roku pojawiła się wiadomość, że w ramach najnowszej europejskiej trasy japoński mistrz gramofonu DJ Krush po raz kolejny wystąpi w Polsce, fanów tego gatunku muzyki oraz samego artysty ogarnęło poruszenie. Wszystkie bilety na koncert w Kawiarni FAMA wyprzedały się na co najmniej dwa tygodnie przed, a do Białegostoku zjechali się ludzie nie tylko z całego kraju, ale i państw sąsiednich, takich jak Litwa czy Łotwa. Nie ma w tym nic dziwnego, jako że DJ Krush to prawdziwa legenda inspirująca muzyków na całym świecie.

Około godziny 20, czyli planowanego czasu rozpoczęcia koncertu, nie było jeszcze zbyt dużo ludzi, ale cały czas dochodzili nowi. Po wejściu na salę od razu zwracało uwagę ciągnące się przez całą długość sceny podwyższenie zastawione różnego rodzaju sprzętem, a także kolorowe światła, tworzące na podłodze obrazy jak z kalejdoskopu dzięki podwieszonej u sufitu i obracającej się kuli oraz reflektorom. Po lewej stronie sceny znajdował się ekran, na którym dalej stojące osoby mogły bez problemów obserwować postacie występujących muzyków oraz ich ruchy.

Jako pierwsi wystąpili rodzimi muzycy: białostocki junglista, AURICOM, oraz najbardziej utalentowany polski turntabalista, DJ EPROM. Dla obydwu z pewnością to także było niesamowite przeżycie - w końcu, jak wspomniał ten pierwszy w wywiadzie dla jednej z gazet, DJ Krush stanowi dla nich inspirację. Publiczność słuchała ich występów, głównie siedząc przy znajdujących się pod ścianami stolikach, pijąc piwo, paląc papierosy i gadając. Z początku tylko kilka osób podrygiwało na parkiecie (więcej znalazło się tam, gdy na scenę wyszedł DJ EPROM), a cały klub wypełniał nastrój wyczekiwania, przybierający na sile wraz z upływem kolejnych minut.

Na sali rozległ się okrzyk zachwytu, a pod sceną natychmiast znalazło się więcej ludzi, gdy około 22:30 pojawił się oczekiwany z coraz większą niecierpliwością DJ Krush. Artysta poświęcił chwilę na przygotowanie sprzętu, czemu towarzyszyły okrzyki i piski publiczności, a następnie przywitał fanów ukłonem, co spowodowało jeszcze większy wybuch entuzjazmu. Swój koncert rozpoczął zbiorem dziwnych, przenikliwych dźwięków, które aż świszczały w uszach. Po takim dłuższym wstępie salę wypełnił przenikający do kości rytm, a fani na parkiecie - do których dołączyły osoby siedzące dotychczas przy stolikach - zaczęli ruszać się w jego takt, głośno wyrażając swoje uznanie.

Po takim wstępie wypełniająca salę muzyka rozwijała się dalej, wypełniając szczelnie każdą wolną przestrzeń, spływając falami na zapatrzoną i zasłuchaną lub poruszającą się jak w transie publiczność. Między utworami prawie nie było żadnych przerw - pierwszy stapiał się z kolejnym, a ten płynnie przechodził w jeszcze następny. Nieliczne momenty braku dźwięku wydawały się bardziej chwilowymi pauzami budującymi napięcie, po których muzyka wybuchała jeszcze z większą siłą; uśmiechnięci fani skwapliwie wykorzystywali je na oklaski lub wyrażające aprobatę okrzyki.

W muzyce DJ Krusha dało się odnaleźć elementy różnych gatunków - pobrzmiewało w niej wszystko: od rocka, przez folk i jazz po nieledwie hiszpańskie flamenco. Oprócz tego artysta wydawał się łączyć ze sobą prawie niemożliwe do połączenia brzmienia, np. kanonadę dźwięków z łagodną melodią czy taneczny rytm z saksofonem. Umieszczał obok siebie fragmenty wymagające dokładnych wyliczeń, niezwykle techniczne i wymagające sporej koncentracji oraz takie, w których nuty płynęły zupełnie dowolnie, nieoczekiwanie zmieniając swoje natężenie i barwę. Także obserwowanie samego DJ Krusha podczas gry było fascynujące - artysta raz w skupieniu pochylał się nad instrumentami, pilnując, by nie przegapić żadnego dźwięku, by za chwilę wyrażać rytm całym ciałem. Co jednak robiło większe wrażenie, to fakt, że setlistę wymyślał praktycznie na poczekaniu, rozwijając grane utwory tak, jak mu podpowiadało natchnienie.

Większość zaprezentowanej tego wieczoru muzyki była instrumentalna, ale w niektórych momentach pojawiał się też - męski lub kobiecy - wokal. Dosyć hipnotyzujące miejscami rytmy oraz interesujące połączenia dźwięków porywały fanów, którzy wybijali rytm o znajdujące się pod ręką elementy wyposażenia klubu, klaskali lub po prostu słuchali w milczeniu. Wspaniałą atmosferę koncertu budowały też lasery, załamujące się pod dziwnymi kątami na ścianach oraz ciałach tańczących osób, co sprawiało niesamowite wrażenie. Gdzieś pod koniec koncertu w jednym z kawałków przewijało się słowo "Krush”, co publiczność szybko podchwyciła, krzycząc je w odpowiednich momentach, na co artysta zareagował porozumiewawczym uśmiechem.

Na zakończenie muzyk zrobił sobie zdjęcie na tle tłumu i zniknął ze sceny, a fani natychmiast zaczęli skandować jego imię. DJ Krush nie dał na siebie długo czekać i powrócił po kilku minutach, by zagrać chwilę z AURICOMem. Następnie na sali po raz kolejny wybuchł entuzjazm, gdy z głośników dobiegł znany wszystkim riff Smoke On the Water Deep Purple. Fani klaskali do rytmu, podczas gdy DJ Krush dodawał do tego klasycznego już motywu kolejne elementy. W krótkiej przerwie muzyk przepił żubrem do publiczności, czym zarobił sobie następne brawa, a potem uraczył wszystkich własnymi wersjami Billie Jean Michaela Jacksona oraz Can’t Touch This MC Hammera. Jak każdy bis, i ten trwał zbyt krótko. Jednak nadzieje fanów na jeszcze jedną porcję muzyki oraz jeszcze kilka minut więcej ze swoim idolem zniweczyła dobiegająca z głośników dosyć agresywna muzyka, zagłuszająca burzę oklasków, gwizdów i nawoływań.

Białostocki koncert DJ Krusha wywarł na wszystkich ogromne wrażenie - w rozmowach wychodzącego z klubu rozentuzjazmowanego tłumu nie słyszało się żadnej negatywnej opinii, a dzięki wspaniałemu występowi, talentowi i osobowości samego muzyka ta kwietniowa środa z pewnością na długo pozostanie w pamięci wszystkich obecnych. W końcu nie tak często się zdarza mieć okazję do kontaktu ze sztuką artysty takiego formatu, który bezapelacyjnie zasługuje na swoje miano mistrza i legendy, jako że jego muzyka potrafi poruszyć nawet te osoby, które na co dzień słuchają innych gatunków. Miejmy zatem nadzieję, że będziemy mieli szansę jeszcze nie raz tego doświadczyć.


Zdjęcia zostały zrobione podczas koncertu DJ-a Krusha w Paryżu, 5 października 2009 roku.
REKLAMA

Galeria

Powiązani artyści

Powiązane wydarzenia

Data Wydarzenie Lokalizacja
  
22/04/20102010-04-22
01/05/2010
Trasa
DJ Krush
  
22/04/20102010-04-22
Koncert
DJ Krush
Rocker33
Stuttgart
Niemcy
  
23/04/20102010-04-23
Koncert
DJ Krush
Karlstorbahnhof
Heidelberg
Niemcy
  
24/04/20102010-04-24
Koncert
DJ Krush
PEN - festival
Budapest
Węgry
  
25/04/20102010-04-25
Koncert
DJ Krush
VK
Brussels
Belgia
  
28/04/20102010-04-28
Koncert
DJ Krush
Fama
Białystok
Polska
  
29/04/20102010-04-29
Koncert
DJ Krush
Electric Ballroom
London
Wielka Brytania
  
30/04/20102010-04-30
Koncert
DJ Krush
L.E.V. 2010 - festival
Gijion
Hiszpania
  
01/05/20102010-05-01
Koncert
DJ Krush
WUK
Wiedeń
Austria
REKLAMA