Zwycięzcą jest pierwszy pełny album wybuchowego zespoły visual kei, Lycaon.
Royal Order to pierwszy pełny album młodego visualowego zespołu Lycaon. Oferuje piosenki drapieżne, szaleńcze i piękne, które pewnie wpasowują się w ramy gatunku visual kei, choć niektóre z nich wydają się być dość eksperymentalne.
Instrumentalny howling zaczyna się wyciem wilka i staje się całkiem interesującym utworem z cyfrowym brzmieniem i new age'owymi skandującymi wokalami. Po intrze następuje Lily, będąca perełką na tym albumie. Niezupełnie jest to ballada, a uwaga skupia się w tym kawałku na urzekającym brzmieniu - nietrudno oddać się z rozkoszą melodii refrenów. Przejścia zawierają nieco interesujących, szaleńczych gitar Rito i Satoshiego, a klasyczne pianino powolutku prowadzi piosenkę do finału.
Kolejny jest utwór, któremu album zawdzięcza swoją nazwę, Royal Order. Nie jest to najlepsza piosenka, ale jedna z bardziej agresywnych, pełna wykrzykiwanych death metalowych wokali i robiących wrażenie rytmów perkusisty Eve, które utrzymują wysoki poziom intensywności. Melodia w refrenie, śpiewana przez Yuukiego, jest optymistyczna i wesoła, chociaż wokale sprawiają wrażenie nieco zbyt cukierkowych. W każdym bądź razie jest to porządna piosenka, choć nie wybitna.
Czwarty utwór, Declaration of War, okazuje się być kolejnym szybkim szaleńczym kawałkiem i nic go specjalnie nie wyróżnia, dopóki nie docieramy do ciężkiego basu w refrenie. Atmosfera zmienia się zupełnie, gdy piosenka zabiera nas w świat, do którego tylko Lycaon ma dostęp. Melodia ma swój urok, a Yuuki po mistrzowsku przechodzi do falsetu. Przez cały czas tempo jest gwałtowne i utrzymuje energię na wysokim poziomie.
Następne dwie piosenki na tym albumie są bardzo silne. Cordyseps sinensis to piękna piosenka o miłości, o nieudanym, dotkliwym romansie, ale mimo romantycznej natury, jest w niej sporo rockowej agresywności dodanej do pełnej bólu melodii. Szósty kawałek, A Box In Beautiful, zaczyna się ślicznie wysokim śpiewem Yuukiego. Po nim następuje karkołomne tempo, a piosenka gna od partii mrocznego wokalu do chwytliwych refrenów, które będą rozbrzmiewały w twojej głowie długo po jej zakończeniu.
Chains of collar ma mnóstwo melodyjnych fragmentów i dobrze prezentujący się bas Mio, jednak w efekcie jest to typowy, komercjalny poprockowy kawałek ze zwyczajowymi śladami ostrości, które lepiej oddają charakter grupy. To wciąż przyjemny kawałek, choć niekoniecznie dobrze oddający umiejętności zespołu.
Ósmy kawałek jest jednym z najbardziej wyróżniających się na albumie. Z powodu swojej dużej energii, ale i względnie spokojnego tempa, pAIN KILLER brzmi nietypowo od samego początku. W sumie ma seksowną melodię, która wspina się na wyżyny dobrze brzmiących, ulokowanych w odpowiednich miejscach refrenów z pulsującym rytmem, który poczujesz w kościach. Po nim pojawia się Hisame, zabawna, śliczna i szybka żywa piosenka, kładąca istotny nacisk na melodię. Utwór dziesiąty, Kesshouka, zaczyna się spokojnie dosyć azjatycko brzmiącą, fortepianową melodią, uzupełnioną wkrótce ciężką perkusją i niepokojącymi gitarami. W sumie jest to powolna, ponura i mniej ekscytująca w porównaniu z innymi piosenka, która jednak ma swoje ładne momenty.
Dla kontrastu **88** zachwyca od początku do końca. Jest szybki i intensywny, z chwytliwym skandowaniem, perkusją i krzykami, które przez cały utwór wykorzystywane są ze świetnym efektem. Refren zawiera zaskakująco pomieszane gitary i rytmiczne krzyki. Kombinacja melodyczności i rytmiczności tworzy w sumie znakomitą piosenkę do grania na żywo, zdecydowanie wartą usłyszenia. Album kończy się nową wersją standardowego Red Rum, co jest rozczarowującym zakończeniem – ale być może fani, którzy są z zespołem od początków istnienia, będą szczęśliwi, mogąc zobaczyć pierwszy singiel Lycaon w zestawieniu.
W sumie Royal Order powinien być dobrze przyjęty przez fanów visual kei i bez wątpienia zachęci do zobaczenia zespołu na żywo. Niestety nie grali oni jeszcze poza Japonią, ale nie traćmy nadziei. Oczekujemy także nowych wydawnictw od tej interesującej grupy.