Recenzja

Kirito - HAMELN

28/02/2010 2010-02-28 00:01:00 JaME Autor: neejee

Kirito - HAMELN

Pierwszy solowy album Kirito jest zdecydowanie godny polecenia.

Album CD

HAMELN

KIRITO

Jeszcze jako wokalista PIERROTa, w 2005 roku, Kirito rozpoczął karierę solową. Jego pierwszy album, zatytułowany Hameln, ukazał się już 3 sierpnia, a w jego nagrywaniu wzięli udział tacy utalentowani artyści, jak basiści Mick Karn (ex-Japan) i Kohta (ex-PIERROT) czy perkusista Tetsu Mukaiyama (ex-CoCCo i Red Warriors, obecnie w Ra:IN). Zawierająca dziesięć utworów płyta okazała się sukcesem, podobnie jak promująca ją trasa koncertowa, na którą bilety bardzo szybko się wyprzedały.

Znajdujące się na albumie piosenki przypominają co prawda muzykę PIERROTa (nic w tym dziwnego, jeżeli weźmie się pod uwagę fakt, że Kirito był w tym zespole jednym z głównych kompozytorów), są jednak nieco spokojniejsze i bardziej melodyjne, wzbogacone o elementy muzyki klasycznej. Dzięki tej melodyjności mogą się też kojarzyć z solowymi dokonaniami Kiyoharu - a to nie jedyne podobieństwo między tymi dwoma artystami. Podobnie jak w przypadku wokalisty Kuroyume, także głos Kirito jest bardzo charakterystyczny i nie każdemu przypadnie do gustu.

Mimo to album ten powinien zadowolić wielu, jako że zawiera zarówno piękne, nastrojowe ballady (takie jak Dare mo inai czy THE SUN), jak i szybsze rockowe kawałki (np.: PLOT, Ray czy Awaking bud). Wszystkie utwory utrzymane są w dosyć charakterystycznym, podobnym stylu, dzięki czemu płyta tworzy spójną całość. Brak na niej typowych wypełniaczy, każda piosenka brzmi dosyć świeżo i ekscytująco, a urok ich wszystkich trudno opisać. Kilka z nich jednak się wyróżnia – warto na przykład zwrócić większą uwagę na rozpoczynający album tytułowy Hameln oraz DOOR.

Hameln stanowi doskonałe otwarcie albumu, jako że wydaje się wrzucać w sam środek muzyki, prezentuje od razu wszystko – lub prawie wszystko - to, czego można się spodziewać po tym wydawnictwie: wyrazisty perkusyjny beat, urozmaicające całość elementy klawiszowe, świetne w swej prostocie gitarowe motywy, a przede wszystkim od samego początku towarzyszący w słuchaniu głos Kirito. Kontynuuje to pochodzący z pierwszego singla DOOR, dokładając jeszcze drugi wyróżnik tego albumu, czyli smyczki. Tę piękną balladę rozpoczyna delikatne gitarowe intro, do którego dołącza również subtelny, ale i pełen emocji, śpiew wokalisty. Wszystkie dźwięki płyną leniwie, zdając się wzbudzać echa, cichnące wraz z pojawieniem się perkusji Tetsu w drugiej części zwrotki. Smyczki w refrenie dodają całemu utworowi więcej emocjonalnej głębi. Podkreśla ją jeszcze pauza pod koniec kawałka, przerwana głosem Kirito, do którego dopiero sekundę później dołącza gitara. Takie zakończenie wydaje się świetnie pasować do nieco melancholijnego nastroju całej piosenki, wprawiając jednocześnie w zadumę.

Spokojniejszą stronę płyty buduje też chociażby Dare mo inai oka. Utwór wypełnia łagodna melodia oraz delikatny wokal, a orkiestrowe wstawki wprowadzają do niego pozorny chaos. Kontrastuje z tym wszystkim nagłe bogactwo głośnych dźwięków w refrenie, które w zestawieniu z poprzednim spokojem brzmią jak wybuch.

Panującą na albumie melancholię przełamują szybsze kawałki, z których na prowadzenie wysuwa się PLOT. Już rozpoczynający go motyw zapowiada przepełniającą go energię – nic dziwnego, że kawałek ten tak świetnie wypada na żywo, o czym można się przekonać oglądając DVD z trasy promującej album. Ta energia, wytwarzana przez ostre, zadziorne brzmienie gitar, klawiszowe akcenty i nieco przesterowany wokal Kirito, jest bardzo optymistyczna, pozytywna, poprawia nastrój i wprawia w dobry humor. Aż szkoda, że ten kawałek trwa tylko nieco ponad trzy minuty. Jednak tę chwilę rozczarowania wynagradzają kolejne utwory, na przykład rozpoczynający się bardzo ciekawie Awaking bud. Na początku słychać jedynie gitarę, której towarzyszą klawisze. Później gitara cichnie, a wokaliście akompaniuje tylko sekcja rytmiczna oraz elektroniczne efekty, które zdają się zapowiadać coś więcej. I to rzeczywiście się sprawdza, ponieważ za chwilę otrzymujemy bogatszy muzycznie refren, a także ciekawą solówkę, której tło buduje nieco nieczysto brzmiący bas.

Po zapoznaniu się z pierwszym solowym albumem Kirito wiemy już dokładnie, dlaczego okazał się takim sukcesem, a bilety na niektóre koncerty muzyka wyprzedawały się mniej więcej w godzinę. Doskonale łączy on świetne ballady z szybszymi utworami, a mieszanka ta powinna zadowolić każdego. Jeżeli więc nie znasz jeszcze twórczości tego wokalisty, to ta płyta jest naprawdę godna plecenia. Jeżeli jesteś natomiast fanem PIERROTa, to możesz być pewien, że cię nie rozczaruje.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2005-08-03 2005-08-03
KIRITO
REKLAMA