Wywiad

Wywiad z ZENI GEVĄ

30/06/2009 2009-06-30 13:37:00 JaME Autor: Jerriel, Shadow-X & Fox Tłumacz: andi

Wywiad z ZENI GEVĄ

Członkowie legendarnej hardcorowej kapeli ZENI GEVA opowiedzieli nam o swojej nowej trasie, powrocie Tatsui Yoshidy na stanowisko perkusisty oraz o swoich solowych projektach.


© ZENI GEVA
Z okazji powrotu ZENI GEVY do Europy Kazuyuki Kishino (KK. Null), Mitsuru Tabata oraz Tatsuya Yoshida spotkali się z nami na kilka godzin przed paryskim występem, żeby trochę porozmawiać.


ZENI GEVA powraca po niemalże siedmiu latach. Jakie są wasze odczucia w związku z tą trasą?

Kazuyuki Kishino: To trudne pytanie. Planowaliśmy zagranie trasy po Europie w 2007 roku, ale niestety, gdy mieliśmy już zaczynać, nagle zmarła moja matka. Odwołałem trasę i wszystkie koncerty. Jej śmierć była dla mnie dużym szokiem i długo zajęło mi otrząśnięcie się z niego. Kiedy poczułem, że jestem gotów wrócić do ZENI GEVY nadarzyła się okazja, by zagrać tę trasę. Nasz poprzedni perkusista był jednak nieco niechętny tym koncertom, musiałem więc znaleźć nowego i nagle uświadomiłem sobie: "Potrzebujemy Yoshidy!". (śmiech) Grałem z nim już parę lat wcześniej z kapelami YBO² i Geva², czemu by więc nie spróbować ponownie? Zupełnym przypadkiem graliśmy razem na festiwalu w Tokio w 2008, ja występowałem solo, a on z Keijim Haino, więc podszedłem do niego i zapytałem, czy nie chciałby wrócić do ZENI GEVY, a on odparł "Czekaj... Tak!". (śmieje się) I tak to się stało. Teraz jestem bardzo zadowolony i pewny przyszłości ZENI GEVA. Nie nagraliśmy jeszcze żadnych nowych piosenek, ponieważ zespół dopiero co wznowił działalność. Ale nawet jeśli gramy stare kawałki, brzmią one inaczej dzięki aranżacjom i improwizacjom Yoshidy. Zupełnie jakbyśmy robili coś całkiem nowego.

Inspiracje ZENI GEVY są przeróżne. Czy każdy perkusista, z którym współpracowaliście, miał swój wkład w zmianę waszej muzycznej tożsamości?

Kazuyuki Kishino: Nie, nie wydaje mi się. Rdzeń mojej muzycznej tożsamości jest nadal taki sam. Oczywiście, różni perkusiście przynieśli różne wpływy odnośnie struktury utworów czy aranżacji, ale sedno pozostaje niezmienne.

Czy to znaczy, że sam komponujesz większość utworów zespołu?

Kazuyuki Kishino: Tak właśnie jest.

Wiele z waszych albumów wyprodukował Steve Albini, który grał także w kilku waszych kawałkach. Kiedy i jak go poznaliście?

Kazuyuki Kishino: To musiało być około roku 1990. W tym okresie mieszkał sobie w Osace pewien Amerykanin, który założył małą wytwórnię nazwaną Public Bath. Był zarazem wielkim fanem Big Black, Steve'a Albiniego, jak i ZENI GEVY, i wpadł na pomysł, żebyśmy ze sobą współpracowali. Ja sam nie byłem wielkim fanem Big Black (śmieje się). Ale on pojawił się u nas, proponując, żeby nasze albumy nagrał Steve Albini, a ja pomyślałem sobie: "Czemu nie!", więc pojechaliśmy z nim do jego studia nagraniowego w Chicago.

Chcielibyśmy porozmawiać trochę o twojej młodości. W jakim wieku zacząłeś interesować się muzyką i czego wtedy słuchałeś?

Kazuyuki Kishino: Przez The Carpenters i The Beatles zainteresowałem się muzyką zachodnią, miałem wtedy 10 czy 11 lat. Później jednym z zespołów, który wywarł na mnie największy wpływ, został Pink Floyd - ten zespół naprawdę zmienił moje życie. W roku 1980, kiedy miałem 19 lat, pojechałem do Londynu zobaczyć The Wall. To był mój pierwszy wyjazd za granicę. Wcześniej nie przyszło mi nawet na myśl samemu zostać muzykiem; byłem o wiele bardziej zainteresowany zostaniem poetą albo pisarzem. Ale po zobaczeniu Pink Floyd... wow! (śmieje się). Ich muzyka była taka potężna. To było naprawdę fizyczne doświadczenie, niedające się opisać słowami. To właśnie zapragnąłem robić! Zacząłem uczyć się gry na basie, ale nie wyszło mi najlepiej! (śmiech) Nie wychodziła mi nauka akordów, więc zrezygnowałem. W 1981 lub 1982 poszedłem zobaczyć pierwszy koncert Freda Fritha w Tokio. Położył gitarę na stole i zaczął obrzucać struny różnymi rzeczami. Te dźwięki były przepiękne. To było coś zupełnie nowego dla mnie jako osoby, która myślała, że wszyscy muzycy muszą znać akordy i skale. Tutaj tego nie było! Chodziło tylko o zrobienie hałasu i dobrą zabawę. To było rewelacyjne. Wtedy powiedziałem sobie, że też tak potrafię (śmieje się). I wtedy zacząłem grać na gitarze.

Wspomniałeś, że chciałeś zostać poetą. Jakich poetów wtedy czytałeś?

Kazuyuki Kishino: Gdy byłem nastolatkiem, uwielbiałem francuskich poetów, takich jak Arthur Rimbaud, Verlaine, Mallarme i inni - symbolizm! Uwielbiałem też Le Cléziota.

Miałeś bardzo bogatą karierę, występowałeś zarówno solowo, jak i z innymi artystami. Czy powrót do struktury zespołowej przynosi ci jakieś poczucie stabilności?

Kazuyuki Kishino: Tak, tak właśnie lubię pracować - mając poczucie równowagi. Ale ciągle pragnę więcej, dlatego chciałbym robić obie rzeczy!

Wiele znaczących kapel rockowych i noise'owych narodziło się w Japonii w latach 80-tych i 90-tych. Czy rozpoczynając karierę odczuwałeś, że wokół aż kipi od muzyki?

Kazuyuki Kishino: Wydaje mi się, że w tamtym okresie Japonia przyjęła sporo wpływów alternatywnej sceny anglosaskiej. Japonia to kraj, w którym bardzo łatwo o wszelkiego rodzaju nowinki zza granicy. Możemy posłuchać punka, progresywy, techno, industrialu. W sklepach muzycznych w Tokio bardzo łatwo jest znaleźć to, czego się szuka. Mamy dostęp do wielu rzeczy. Możesz znaleźć coś dla siebie bez względu na to, co lubisz. Trend nazwany "indies" narodził się w Japonii w latach 80-tych. (wskazuje na Yoshidę i Tabatę) I wydaje mi się, że my byliśmy w centrum tego trendu. (śmieje się). W zespołach takich jak YBO², Ruins, Boredom... byliśmy wtedy naprawdę innowacyjni. (śmieje się).

Jaka była reakcja publiczności na te zespoły?

Kazuyuki Kishino: To był bardzo spontaniczny trend. Nie dążyliśmy do niczego konkretnego. To było pokolenie muzyków pracujących na bazie instynktu. Według mnie tego właśnie pragnęli ludzie, nawet jeśli nadal był to underground. Ale nie napotkaliśmy żadnych sprzeciwów, wszyscy byli bardzo otwarci na naszą muzykę.

Myślisz, że dzisiejszą publiczność nadal interesuje ten trend?

Kazuyuki Kishino: Nie jestem pewien, czy młodzież nadal się tym dziś interesuje. (zwraca się do reszty zespołu po japońsku) A co wy myślicie o obecnej sytuacji muzycznej w Japonii?
Mitsuru Tabata: Jest za wielu młodych ludzi, którzy chcą grać muzykę. No i znaleźliśmy się w bardzo dziwnej sytuacji, w której ci, którzy chcą grać, muszą płacić za występy.
Kazuyuki Kishino: Nie wydaje mi się, żeby to był problem tylko Japonii. To coś bardziej ogólnego. Dzięki Internetowi mamy dostęp do wszelkiego rodzaju informacji, muzyki, czegokolwiek. Nie da się rozdzielić obecnej sytuacji muzycznej w Japonii od np. Francji. To bardziej złożony problem.

W dzisiejszych czasach ludzie nie potrafią już tak doceniać stylów muzycznych, podłapują cokolwiek skądkolwiek i nie wiedzą nawet dokładnie, czego słuchają.

Kazuyuki Kishino: Tak właśnie jest. Nie obchodzi ich, skąd wzięła się muzyka, której słuchają. To zupełnie jak wizyta w supermarkecie (śmieje się) "Dziś spróbuję tego, zjem sobie to". (śmiech)

Czy muzyka określana mianem "eksperymentalnej" ma dla was jakieś znaczenie?

Kazuyuki Kishino: Dla mnie nie istnieją żadne kategorie czy rodzaje. Robię to, co chcę. Nigdy nie powiedziałem sobie: "Ok, będę tworzyć muzykę noise i eksperymentalną". Taki po prostu jestem (śmiech).

Powrót Tatsuyi Yoshidy, wznowienie ANP i ponowne wydanie Maximum Money Monster to wszystko wydarzenia przywołujące wspomnienia z przeszłości. To przypadek czy też naprawdę postanowiliście wrócić do korzeni?

Kazuyuki Kishino: To wszystko stało się ot tak, przypadkiem. W 2001 roku w Paryżu spotkałem przypadkiem Seijiro Murayamę i postanowiliśmy wskrzesić ANP. Grałem tam koncert, a on przyszedł do mnie za kulisy ze słowami: "Hej, ty tam!". (śmieje się) Dwadzieścia lat nie mieliśmy ze sobą kontaktu, a on tak po prostu się pojawił. To było komiczne.

Zmieńmy temat na przyszłość - czy możemy się niebawem spodziewać nowego albumu ZENI GEVY?

Kazuyuki Kishino: Tak, mam taką nadzieję.

Z Yoshidą?

Kazuyuki Kishino: Oczywiście. Ale zobaczymy. Nie mieliśmy czasu spotkać się w studiu przed rozpoczęciem trasy. Mam nadzieję, że po powrocie uda nam się spędzić trochę czasu i zbliżyć się do siebie, muzycznie i osobiście.

Teraz pytanie do Mitsuru Tabaty - nie tak dawno ogłosiłeś w webzinie "Jrawk", że chcesz komponować muzykę do horrorów. Czy miałeś już jakąś okazję?

Mitsuru Tabata: Tak, nagrywam właśnie album z muzyką do horroru.

Do filmu?

Mitsuru Tabata: Nie. Film sobie tylko wyobrażamy.

Kazuyuki Kishino: Ja też taki nagrałem. Mój album, Akumu, co znaczy "koszmar", to ścieżka dźwiękowa do wymyślonego filmu.

Kazuyuki, eksperymenty z elektroniką stają się ważną częścią twojej pracy solowej, jak np. na Akumu". Czy masz czasami ochotę wrócić do surowego, organicznego brzmienia, które daje ci ZENI GEVA?

Kazuyuki Kishino: Według mnie moje elektroniczne brzmienia są już organiczne. Nigdy nie uważałem, że moja muzyka jest cyfrowa albo mechaniczna.

Faktycznie, na niektórych ze swoich albumów zawarłeś nawet nagrania plenerowe. Jakie miejsca lubisz wybierać na tego typu nagrania?

Kazuyuki Kishino: Nie mam jeszcze wiele doświadczenia w nagrywaniu w plenerze, ale do nagrywania naturalnych dźwięków uwielbiam Australię. W 2006 roku pojechałem do Parku Narodowego Kakadu na północy Australii i wsłuchiwałem się w otoczenie. Byłem totalnie oszołomiony. Mogłem usłyszeć symfonię natury. Nie potrzeba żadnych narkotyków. (śmieje się) To jak powrót do korzeni, a zarazem bardzo kosmiczne odczucie.

A czy interesowało cię także nagrywanie w plenerze w środowisku miejskim? Na przykład: Tokio, środek miasta, ruch uliczny...

Kazuyuki Kishino: Nie, nie cierpię sztucznych dźwięków, takich, jakie wydają samochody czy fabryki. Ale czasami nagrywałem dźwięki na przedmieściach Tokio, kiedy jeszcze tam mieszkałem. 20 lat temu nie było tam tak dużo domów i ludzi jak obecnie. Mogłeś mieć pełną świadomość natury, drzew, ptaków, dzikich zwierząt. Ale teraz te same miejsca są przepełnione ludźmi. Są tam głównie fabryki i sklepy. Oczywiście zostało jeszcze trochę skrawków zieleni, gdzie mogę nagrywać śpiew ptaków, ale jest ciężko. (naśladuje dźwięk samochodu i śmieje się) Czasami udaje mi się jeszcze złapać coś ciekawego, mieszankę naturalnego i sztucznego brzmienia. Jeśli mam szczęście i udaje mi się coś takiego nagrać, wykorzystuję to. Np. śpiew ptaków zmieszany z dźwiękami fabryki. Takie wydarzenia następują niespodziewanie, czasami pojawiają się znienacka. Najważniejsze jest umieć podjąć decyzję, czy to, co słyszysz, jest interesujące, czy nie. Tego typu rzeczy zdarzają się codziennie, ale jeśli nie zwrócisz na nie uwagi, pozostaną tylko dźwiękami tła. To właśnie lubię w nagraniach plenerowych, nie mogą być idealne. Zawsze zdarza się coś niespodziewanego.

Tego aspektu swojej pracy nie możesz kontrolować

Kazuyuki Kishino: Tak, o to chodzi, nie mogę tego kontrolować. To jest dla mnie interesujące, ale także zabawne.


Chcielibyśmy podziękować Jean-François'owi z Instants Chavirés oraz, oczywiście, Kazuyukiemu Kishino, Mitsuru Tabacie oraz Tatsuyi Yoshida za poświęcenie nam czasu i cierpliwe znoszenie naszej koślawej angielskiej wymowy.
REKLAMA

Galeria

Powiązani artyści

REKLAMA