Recenzja

kannivalism - Nu age.

07/10/2009 2009-10-07 00:01:00 JaME Autor: Cynthia Tłumacz: jawachu

kannivalism - Nu age.

kannivalism wydaniem pierwszego albumu otworzyło nową epokę w swojej twórczości.


© Avex Entertainment Inc.
Album CD

Nu age. (Regular Edition)

kannivalism

Nu age. jest pierwszym albumem reaktywowanego pod koniec 2005 roku kannivalism. Znajdująca się na nim muzyka to mieszanina brzmienia instrumentów typowych dla rockowych zespołów i dźwięków charakterystycznych dla techno i elektroniki. Jako całość płyta jest bardzo radosna i można ją określić jako poprockową.

Nu age. zaczyna się apple butter II, w której obecne są, wspomniane wyżej, delikatne, elektroniczne frazy, prowadzące słuchacza do ciężkich gitar i towarzyszącym im rytmom techno w age. Ogólnie rzecz biorąc, Ryo posiada potężny głos, ale w tym kawałku ma okazję zaprezentować nie tylko tę siłę, ale także rodzaj spokojnego rapowania. Inny podobnie skonstruowany utwór to Hoshi no yoru, który trafił do sklepów na miesiąc przed albumem.

Jak sugeruje tytuł następnej piosenki, Domino Party, dominuje tu bas wspomagany przez miażdżący rytm wygrywany na perkusji. To wszystko razem porywa do tańca. Sam kawałek nie jest może ciężki, za to utrzymany w zdecydowanie niskiej tonacji.

Prawdopodobnie najbardziej chwytliwym utworem jest Castarina. Ryo oferuje tutaj słuchaczom coś, czego wcześniej nigdy nie próbował. Jego głos ma podobne, rapowe brzmienie jak w age., ale tym razem wokalista wydaje z siebie raczej dziwne dźwięki i hałasy, niż wyśpiewuje konkretne nuty. Elektryczność gitary keia jest w tej piosence - w porównaniu do poprzednich - bardziej zauważalna, a Yuchi ma nawet chwilę na basowe solo, dodane tu w charakterze dodatkowego rarytasu.

Kontynuująca ten sam popowo-taneczny trend Melancholic ma ślady brzmienia gitary i basu, ale wypełniają ją głównie elektronicznie generowane dźwięki. Posmak oryginalności zawdzięcza ten kawałek wokalowi utrzymanemu w klimatach reggae.

Dochodząc do pierwszej spokojniejszej piosenki na tej płycie, Sugar rainy, słuchacz ma okazję się "uspokoić" po tych wszystkich żywych utworach. Gitarowe solo, mniej więcej w środku kawałka, jest intensywne, ale także bardzo kojące. Ryo powraca do swojego zwykłego, fascynującego sposobu śpiewania bez żadnych specjalnych efektów. Pierwszym wolnym utworem na Nu age. jest Boku no Basho, który prowadzi odbiorcę poprzez delikatną fortepianową melodię, powoli potężniejącą dzięki wejściu gitary, a wokal dodaje do tego wszystkiego fantastyczną atmosferę.

Ritori, pochodząca z singla wydanego we wrześniu 2005 roku, przywołuje klasyczne brzmienie zespołu, nie wspierane przez żadne dodatkowe brzmienie syntezatorów. Album kończy się utrzymaną w podobnym stylu Kimi Music. Nie ma tu żadnych upiększających efektów - po prostu gitara, bas i perkusja przez większą część utworu. Jest to bardzo przyjemny finał płyty, wyróżniający się mocną linią basu.

Ciężko jest określić, jaki rodzaj muzyki chciałoby grać kannivalism, ponieważ z każdym wydawnictwem oferuje słuchaczom coś innego. Nu age. jest bardzo interesującym albumem, łatwo wpadającym w ucho i zdecydowanie wartym posłuchania.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2007-02-21 2007-02-21
kannivalism
REKLAMA