Recenzja

Dio - DICTATOR

30/01/2009 2009-01-30 12:00:00 JaME Autor: meg Tłumacz: jawachu

Dio - DICTATOR

DICTATOR daje amerykańskim fanom okazję do zajrzenia w świat Dio.

Album CD + DVD

DICTATOR

Dio - distraught overlord

DICTATOR, pierwszy pełny album Dio, został wydany na początku stycznia w Stanach Zjednoczonych przez Rightsscale USA. Ta lustrzana kopia japońskiej edycji zawiera 20-stronicową książeczkę, 10 piosenek i dwa teledyski, dokusai i Haunting, wszystko zapakowane w digipack.

Dio zaczyna album utworem Haunting, wprowadzającym mroczny nastrój. Słuchacz jest witany dziwnym fortepianowym wstępem, nabierającym mocy, zmieniającym się w czysto rockowy motyw. Niedługo potem wchodzi wokal, ale dosyć niepewnie. Instrumentalna kompozycja jest wystarczająco interesująca, by pociągnąć utwór. Haunting zwraca uwagę ostrymi gitarami i harmonijnymi pogłosami, czym udowadnia też, że tytuł bardzo dobrze oddaje jej charakter.

SPLENDID WORLD bardzo różni się od pierwszej piosenki. Po mniej niż 30 sekundach jesteśmy pochłonięci przez brutalny rockowy rytm, dopełniony krzykliwym wokalem i niewyraźną mową. Dziki beat nie zmienia się przez cały czas trwania utworu i na pewno każdego skłoni do szalonego tańca. Jest to niewątpliwie najlepszy kawałek na płycie.

Następny utwór, GOD forsaken ~Boku wa kimi no kikazatta karada wo kyouyuu suru sekai no rinjin nado de wa nai~, jest dużo spokojniejszy. Krystalicznie czysty wokal dominuje nad łagodnym rockowym brzmieniem, ale w pozytywnym sensie. Zakres głosu Mikaru robi wrażenie - wokalista wyśpiewuje tekst z pasją płynącą wprost z serca. Instrumenty bardzo dobrze dopełniają wokal. Całość, zwieńczona gitarowym solem, tworzy piękny utwór.

Nastrój DICTATOR nie zmienia się wraz z początkiem Silence of Sorrow, która staje się bardziej melancholijna, przechodząc od ciężkich gitar i basu do delikatnych, fortepianowych wstawek. Bas ivy'ego jest tutaj najważniejszym instrumentem ze wszystkich, przyćmiewając nawet jękliwy śpiew Mikaru. Łagodnieje to, jednakże, wraz z trwaniem piosenki, a refren olśniewa słuchacza poruszającą aranżacją i tekstem. Garasu no umi oferuje kolejną porcję ekstremalnych wrzasków i surowej gitarowej melodii. Śpiew Mikaru brzmi jak przepuszczony przez jakiś filtr; podczas gdy z zwrotkach jest czysty, w refrenie staje się bełkotliwy i krzykliwy. Rytm w tym wspaniałym rockowym kawałku jest mocny i stabilny.

Pierwszym alternatywnie brzmiącym utworem jest day after day, utrzymujący podobne rockowe brzmienie jak jego towarzysze, ale w dużo delikatniejszy sposób. Bas ponownie tu dominuje, kieruje wokalem, który wydaje się być tu prawie wymuszony, gdy Mikaru wyśpiewuje swoje serce. Dzięki optymistycznemu, prawie radosnemu refrenowi i fantastycznym gitarowym solówkom day after day przełamuje jednolitość płyty, wprowadzając mile widzianą zmianę.

Słuchając Instrument Hell naprawdę czujemy się jak w piekle - każdy instrument brzmi, jakby grał inny utwór, a krzyczący i bełkoczący Mikaru jest po prostu niezrozumiały, zupełnie nie brzmi jak on, do tego stopnia, że staje się to prawie całkowicie przerażające. Refren stanowi powrót do normalności, ale nawet w nim perkusja tak dominuje, że cała reszta jest zagłuszona. Chociaż nie jest to najlepszy następca day after day, to tworzy dobry nastrój dla następnej piosenki. Dokusai jest podobna do poprzedniczki - dzika aranżacja i krzykliwy wokal to większość tego, co można usłyszeć w tym utworze. Te dwie piosenki pasują do siebie, ale, ze względu na brak porządnego refrenu i dosyć średnie solówki gitarowe, nie pozostają na długo w pamięci.

Najwolniejsza i najpiękniejsza piosenka na DICTATOR, last dance ~album version~, powinna znaleźć się w innym miejscu, ale jest jasne, czemu tak olśniewający utwór został wydany na tej właśnie płycie. Elegancka fortepianowa melodia prowadzi smutny głos Mikaru przez piosenkę, która wolno nabiera intensywności, dobiegając poruszającego serce refrenu. Przygotowujący słuchacza na koniec albumu last dance jest specjalnym prezentem dla fanów.

Na końcu czeka jeszcze niespodzianka - słuchacz musi przeczekać 88 czterosekundowych kawałków ciszy, zanim doczeka się rzeczywistego ostatniego utworu na płycie, ...dantoudai wa dare ga tame ni yureru. Ostatnia piosenka jest bardzo podobna do last dance, z kolejnym zestawem krzykliwych wokali i dzikiej melodii. Całość przenika mocny rytm, przez co stanowi ona doskonałą okazję do tańca. Kakofonia kończąca z hukiem album dobrze pasuje do DICTATOR.

W niedawnym wywiadzie erina wyjaśniał, że DICTATOR jest dla fanów, którzy nie znają lub nie rozumieją Dio. Z tą płytą, przygotowaną na podbój Stanów Zjednoczonych, zespół na pewno zdobędzie nowych fanów i porwie tych wszystkich, którzy posłuchają tego nowego wydawnictwa.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD + DVD 2009-01-01 2009-01-01
Dio - distraught overlord

Oni-Con 2008

Dio - DICTATOR © Dio

Recenzja

Dio - DICTATOR

DICTATOR daje amerykańskim fanom okazję do zajrzenia w świat Dio.

Wywiad z Sugar na  Oni-conie 2008 © Graveyard Records

Wywiad

Wywiad z Sugar na Oni-conie 2008

JaME miało możliwość przeprowadzenia krótkiego wywiadu z grupą Sugar po ich występie na konwencie Oni-con, zorganizowanym w Houston w Teksasie.

Wywiad z Dio - distraught overlord w Houston w Teksasie © Dio

Wywiad

Wywiad z Dio - distraught overlord w Houston w Teksasie

JaME miało okazję przeprowadzić wywiad z Dio - distraught overlord podczas amerykańskiego debiutu zespołu w Huston w Teksasie.

REKLAMA