Relacja

cali≠gari w ZEPP Tokyo

03/09/2009 2009-09-03 00:01:00 JaME Autor: Kiri Tłumacz: jawachu

cali≠gari w ZEPP Tokyo

Pionierzy eroguro, cali≠gari, reaktywowali się po sześcioletniej przerwie, by zagrać dwa koncerty w Tokio.


© cali≠gari
Już sześć lat minęło od ostatniego występu cali≠gari. W trakcie swojej aktywności w latach 1993-2003 byli oryginalnym, jeżeli nie dziwacznym, zespołem. Ich muzyka zawierała eksperymentalne elementy, brzmienia artpunkowe czy nowofalowe, co równocześnie drażniło i intrygowało. Wielu uważa ich za założycieli stylu eroguro, który zainspirował takie zespoły jak guruguru eigakan, Merry czy MUCC, w związku z czym reaktywacja grupy był gorączkowo wyczekiwana. Podczas koncertu cali≠gari zabrało publiczność w świat tak surrealistyczny jak w niemym filmie z 1920 roku, od którego pochodzi nazwa zespołu.

Rozpoczynając wieczór komicznym filmem przedstawiającym gdzie przez te sześć lat był basista Kenjiro oraz próby pozostałych członków zespołu, by ściągnąć go z powrotem, cali≠gari udało się wprawić publiczność w doskonały humor, zanim jeszcze zagrali jakąkolwiek nutę. Potem kurtyna uniosła się, odsłaniając zespół, który zaczął grać Erotopię. Na dekadenckiej czerwonej zasłonie, udrapowanej z tyłu sceny, wyświetlała się nazwa zespołu, co nadawało wydarzeniu fantastycznej, teatralnej atmosfery. Erotopia, charakteryzująca się chaotyczną melodią, wrzaskliwym, artpunkowym wokalem Ishiiego Shujiego i interesującymi interakcjami pomiędzy instrumentami, nadała ton całej reszcie wieczoru.

Tłum przywitał Sentimental głośnym krzykiem i skakał energicznie w rytm ostrych dźwięków gitary Ao. Jego maniakalny taniec został doceniony tak samo hałaśliwie, a publiczność nieustannie dopingowała kwartet. Sentimental wydawał się nudny w porównaniu do Maguro, pełnej dziwnych i cudownych dźwięków, przypominających wycie samochodowego klaksonu, oraz mieszaniny plemiennego bębnienia i potężnej gitary Ao. Po tym jak wokalista Shuji pożartował trochę z gości siedzących na drugim piętrze, zespół kontynuował koncert spokojniejszym, lżejszym Dandandie dandan. Głos Shujiego stał się bogatszy, dopasowując się do charakteru piosenki, i wokalista zachęcał także publiczność do śpiewania razem z nim, zwracając w jej kierunku mikrofon.

Duży kontrast stanowiła cięższa Mahoroba, której zgrzytliwe, ale wesołe, dźwięki stworzyły cudownie straszną atmosferę. Ao stał sztywno z tyłu sceny, grał, kołysząc się z boku na bok na podeście za zestawem perkusyjnym, i wyglądał jak cel, do którego strzela się w lunaparkach. To było zabawne i dziwaczne, nastrój ten emanował z kilku następnych piosenek. Yuugatou zaczęła się głęboką linią basu zagraną przez Kenjiro, która, razem z wijącymi się, ostrymi syrenimi dźwiękami gitary, łączyła się w interesujące, acz dziwaczne intro. Ao przeszedł zza perkusji na obrotowy podest daleko w prawej części sceny. Stał tam prawie nieruchomo i obracał się z niesamowitą powolnością. Dzięki punktowemu, czerwonemu światłu, podświetlającemu jego kształt i warczeniu Shujiego w refrenie, surrealistyczna niezwykłość tego występu stała się hipnotyzująca. To samo możny powiedzieć o Kuusou Carnival, gdy pojedynczy reflektor zabłysł z tyłu sceny, tworząc pstrokaty efekt świetlny nad publicznością, podczas gdy członkowie zespołu zmienili się w mgliste istoty. Z podkładem muzycznym jak z horroru śpiew Shujiego przypominał czasami wokal Petera Murphy'ego z Bauhaus, a ogólna atmosfera wywoływała dreszcze.

Tsumetai Ame, urocza piosenka z przyjemnym dodatkiem dźwięków organów Hammonda, umożliwiła powrót do normalności, ale jakby trochę mniej interesującej. Potem Shuji wygłosił pierwsze długie MC. "W Japonii jestem numerem jeden wśród wokalistów, którzy nie pasują do deszczu" - zażartował, nawiązując do tytułu wcześniejszej piosenki. "Czy są tutaj jacyś uczniowie?" - zapytał potem i wydawał się trochę zaskoczony ilością uniesionych w górę ramion. "Hmm" - kontynuował wypowiedź w żartobliwy sposób - "jesteśmy w końcu tak legendarnym zespołem". Publiczność odpowiedziała na to mieszaniną śmiechów i kpinami z "arogancji". Potem wokalista zaczął mówić o przyszłości, o przyszłości cali≠gari i oznajmił, że mają dwie nowe, ekscytujące piosenki do zagrania. Pierwszy z tych utworów miał punkowe naleciałości. Był krótki, ciężki i bardzo zabawny. Drugi, Schoolzone, miał bardziej klasyczne, visualowe brzmienie, co zawdzięczał m.in. solidnej gitarowej grze Ao. Jego zawodzący śpiew stanowił dopełnienie dla bogatszego, delikatniejszego wokalu Shujiego.

"Kiedy powiedziałem 'legendarny zespół'... te nowe piosenki były fajne, no nie?" - Shuji zwrócił się do tłumu. - "Zbliżamy się już do końca...", na co publiczność odpowiedziała głośnym: "Za szybko!". "Jestem stary!" - zaprotestował Shuji. "Jak na razie jest ok, czyż nie... W każdym razie, jesteście gotowi?" - zapytał. Jego głos przeszedł w cichy szept, jak tylko rozpoczęła się Jelly; jej szalona, acidjazzowa melodia skłoniła publiczność do żywiołowego tańca. Głęboka linia basu grana przez Kenjiro miała tutaj szczególne znaczenie jako stała podstawa dla eksperymentalnych fortepianowych dźwięków.

Publiczność szalała także przy Outo, a członkowie zespołu brali równy udział w zabawie, skacząc po scenie i zachęcając tłum do gorączkowego klaskania do rytmu. Zapewniło to dobrą atmosferę finałowemu Blue Film. Światła zza kurtyny tworzyły znakomity efekt, a Shuji śpiewał hymnowy refren prawie uwodzicielsko. Podczas gdy fani kręcili niebieskimi serpentynami, Kenjiro uprawiał headbanging, kręcąc długimi blond włosami, dobrze bawiąc się przy tej popularnej piosence. "Ok, więc teraz wszyscy niech wołają o encore" - skomentował pogodnie Shuji, dziękując publiczności, zanim opuścił scenę.

Wołania o encore zostały przerwane krótkim, komediowym filmem "Hello Major! The Movie", po nim kurtyna podniosła się ponownie i zabrzmiało Tadaima. Był to uroczy początek bisów - brzdąkanie Ao zgrabnie współgrało z dramatycznymi pauzami robionymi przez Shujiego. Miało to posmak lat siedemdziesiątych, ale także wyraźne popowe brzmienie. Gdy utwór się skończył, można było usłyszeć niski pomruk tłumu: "Witajcie z powrotem". Potem znalazł się czas na długie MC. Ogłoszono, że Ao skończy niedługo 38 lat, z tłumu słychać było parę okrzyków: "gratulacje", ale muzycy zaprotestowali i, kontynuując luźną atmosferę wieczoru, poprosili, by nie gratulować. Podziękowali jednakże fanom za cierpliwe, sześcioletnie czekanie. "Dzisiaj było fajnie" - powiedział Ao, zanim pozwolił Kenjiro zapowiedzieć następną piosenkę.

"3!" - zawołał Kenjiro, a publiczność radośnie kontynuowała: "2, 1!", ale nie o to chodziło. Po kilku próbach załapała o co chodzi i wyskandowała tytuł piosenki 37564. Utwór ten stanowił przyjemnie dziwne doświadczenie, pasujące do ogólnego nastroju koncertu ze względu na psychodeliczne tony organów Hammonda i synkopowe bębnienie charakterystyczne dla stylu zespołu.

Jeszcze brzmiała końcowa nuta poprzedniego utworu, gdy dźwięk syren wypełnił powietrze, a dym zasnuwał oświetloną czerwonymi światłami scenę. Chaotyczna mieszanina dźwięków, nieustanne syreny i maniakalny śmiech Shujiego podczas Siren były ostatnim przebłyskiem świata cali≠gari - ostatnim fantastycznym, choć konfundującym, doznaniem.

Świat cali≠gari jest dziwaczny i w pewnym sensie chory. Powrót zespołu został uczczony tym spektakularnym pod względem wizualnym i dźwiękowym wieczorem, potwierdzającym jego pozycję legendy sceny visual kei.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2009-08-26 2009-08-26
cali≠gari

Powiązane wydarzenia

Data Wydarzenie Lokalizacja
  
20/06/20092009-06-20
Koncert
cali≠gari
Zepp Tokyo
Tokio
Japonia
REKLAMA