Wywiad

Wywiad z Electric Eel Shock w Holandii

03/10/2007 2007-10-03 12:00:00 JaME Autor: Juu & Kay Tłumacz: Andi

Wywiad z Electric Eel Shock w Holandii

W Holandii spotkaliśmy się z dwoma członkami EES, aby porozmawiać z nimi nieco na temat nowego albumu, Transworld Ultra Rock


© JaME
Pierwszego października ukazał się nowy album Electric Eel Shock zatytułowany Transworld Ultra Rock. Album ten został wydany przez ich nową, własną wytwórnię, Double Peace Records, i trafił do sprzedaży także na terenie Europy. Z tego właśnie powodu spotkaliśmy się z wokalistą/gitarzystą Akim oraz basistą Kazuto w kawiarni w Amsterdamie.


Kończycie właśnie krótką trasę koncertową, w ramach której występowaliście na różnych festiwalach muzycznych, m.in. Wacken. Jak wam poszła ta trasa?

Aki: Jak na razie było nieźle. Mamy jeszcze dwa koncerty do zagrania, jeden w Holandii i jeden w Anglii.
Kazuto: Na Wacken mieliśmy naprawdę dobrą publiczność, było ponad 2000 ludzi, którzy dobrze na nas reagowali.
Aki: Wiesz, Wacken to wielki festiwal zorientowany głównie na heavy metal. 99.9% ludzi miało czarne koszulki, a my sprzedawaliśmy im takie [pokazuje na swoją koszulkę] jaskrawo żółte t-shirty! (śmieje się)
Kazuto: W trakcie naszego występu na scenie głównej grał Saxon. To bardzo popularny zespół, ale pomimo tego na naszym występie i tak zebrał się niezły tłum, więc jestem z tego powodu bardzo zadowolony.
Aki: Nie gramy tylko heavy metalu. Zawsze mieszamy heavy metal z innymi rodzajami, nasza muzyka jest bardzo elastyczna. Sądzę, że dobrze jest pokazywać heavymetalowcom inne aspekty muzyki.

Ostatnio wszystko zdaje się wam iść jak z płatka. Występujecie na coraz większych imprezach, gracie z coraz bardziej znanymi artystami, takimi jak Bloodhound Gang, nagrywacie ze znanym producentem itp. Czy tworząc ten zespół spodziewaliście się takiego obrotu spraw?

Kazuto: Achch, nigdy! Nasza pierwsza zagraniczna trasa miała miejsce w Ameryce. Mieliśmy starego vana, stary sprzęt, który kupiliśmy w Ameryce i podróżowaliśmy sami, tylko zespół. Nasi znajomi pomagali nam załatwiać koncerty, które były bardzo małe, graliśmy np. w dużych kawiarniach. Więc nie, nigdy nie spodziewałem się takiego obrotu spraw.
Aki: Mieliśmy gówniany samochód, gównianego vana, gówniane wzmacniacze, gównianą perkusję i gównianą muzykę. (śmieje się)
Kazuto: Ale jestem z tego zadowolony. Jesteśmy z tego dumni, nie zatrzymywaliśmy się i dzięki temu znaleźliśmy się, gdzie jesteśmy. Nigdy się nie poddaliśmy.

Niebawem ukaże się wasz nowy album, Transworld Ultra Rock. Czego możemy się po nim spodziewać?

Kazuto: Eee, więcej rocka! (śmiech)
Aki: Zmierzamy w kierunku mainstreamu, ale staraliśmy się nadać naszej muzyce więcej elastyczności, więcej różnorodności. Oczywiście, gramy jakiś rodzaj old-schoolowego rocka, ale nie mamy nic przeciwko nowej technologii. Używamy jej całkiem sporo na nowym albumie, oszczędziło nam to sporo czasu. Byliśmy dzięki temu bardziej wyluzowani i bardziej skoncentrowani na graniu. Nad tym albumem pracowaliśmy tylko po to, by móc grać muzykę. Wydaje mi się, że czuć na niej więcej naszego rock'n'rollowego klimatu.

Czym różni się on od poprzednich albumów?

Kazuto: Skorzystaliśmy z komputera, aby nagrać go w inny sposób. Nie jestem pewien, czy będziecie to w stanie wyczuć, czy nie. Nasza muzyka to nadal nasza muzyka, ale tym razem dodaliśmy do niej czegoś nowego. Nie potrafię tego dokładnie nazwać, ale tym razem po raz pierwszy nagrywaliśmy osobno: najpierw perkusja, potem gitara, bass, jak warstwy.
Aki: Przed nagrywaniem martwiłem się nieco przez tę nową metodę, ale producent naprawdę wiedział, jak się tworzy rock'n'roll, więc było świetnie.
Kazuto: Było to dla nas wspaniałe doświadczenie. Wydaje mi się, że oba sposoby są dobre, nagrywanie na żywo czy nagrywanie osobno. Teraz wiemy, jakie mamy możliwości, więc było to dla nas naprawdę dobre.

Jak poszedł wam proces tworzenia nowej muzyki?

Aki: Słowa i muzyka powstały w tym samym czasie, w mojej głowie. Na początku zawsze pojawia się pomysł, nie cała gotowa piosenka. Zawsze tworzę riff do głównej melodii czy coś w tym stylu, a potem przynoszę ten pomysł do studia, gdzie tworzymy całą piosenkę, kawałek po kawałku. Zawsze przynoszę "nasiono".

Która piosenka była najłatwiejsza, a która najtrudniejsza?

Kazuto: (śmiech) Bardzo trudne pytanie.
Aki: Wszystkie piosenki były łatwe i wszystkie były trudne. (śmiech) Piosenkę Transamerica Ultra Rock napisałem w zaledwie 3 minuty. Piosenka Joe zajęła mi 2 tygodnie. (śmieje się) Zajęła mi bardzo dużo czasu. Ale to nie ma większego znaczenia.

Które piosenki z nowego albumu lubicie najbardziej?

Kazuto: To trudne pytanie!
Aki: Kocham wszystkie piosenki, ale moimi ulubionymi są Joe i DICE De TRY!... oraz Kill the Weekend.
Kazuto: Uwielbiam je wszystkie.

Tytuł piosenki Transamerica Ultra Rock zainspirowany został japońskim programem telewizyjnym, "Transamerica Ultra Quiz".

Kazuto: (śmieje się) Taa, to program z lat 70., jest bardzo stary.
Aki: Można go oglądać na europejskich stacjach TV, zwłaszcza w Anglii. Nie wiem czemu Anglicy tak go lubią. (śmiech)

Podobno tytuł ten odzwierciedla trudności jakie napotkaliście podczas wizyty w USA. Jakie to były trudności?

Kazuto: (śmiech) Musimy nad tym trochę pomyśleć, przypomnieć sobie.
Aki: Podczas pierwszej zagranicznej trasy mieliśmy mnóstwo problemów, to oczywiste. Ale podobało nam się rozgryzanie wszystkiego.
Kazuto: Tak, przezwyciężanie trudności. To jak eksploracja. Mieliśmy problemy z naszym vanem, był do dupy. Aki musiał go sam naprawiać, bo musieliśmy jechać dalej w trasę. Nie mogliśmy go po prostu zostawić, więc Aki usiłował go naprawić.

Więc nie były to wielkie problemy?

Kazuto: Tak, były małe, ale zdarzały się każdego dnia, a my nie wiedzieliśmy, jak wielka jest Ameryka. Tzn. w głowie to wiedziałem, ale nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak daleka jest to droga, do następnego miasta jechaliśmy całą noc.
Aki: "Transamerica Ultra Quiz" to konkurs na przetrwanie. Przegrany musiał wrócić do Japonii.

A więc chodziło o przetrwanie w USA.

Aki: Nadal żyjemy, wygraliśmy. (śmieją się) Przetrwaliśmy quiz!

Więc nie napotkaliście problemów związanych z tym, że jesteście z innego kraju, np. problemy z porozumieniem się z ludźmi czy podejścia w stylu "To zespół z Japonii, nie chcę iść na ich koncert"?

Kazuto: Nie napotkaliśmy nigdy czegoś w stylu "Nie lubię Japończyków". Ale oczywiście cały czas mieliśmy problemy z komunikacja, do tej pory z nimi walczę.
Aki: Nie ma krajów, które nie lubiłyby Japończyków! Wszyscy są dla nas bardzo mili.
Manager: A co z Koreą Południową?! (śmiechy)
Aki: Mamy angielski samochód i w Niemczech mieliśmy z nim problem, więc pojechaliśmy z nim do warsztatu. Ale Niemcy nie cierpią Anglików, więc go nie naprawili. Powiedzieli, że nie znają tego modelu, że nigdy takiego nie widzieli!
Kazuto: Pamiętam, że podczas pierwszej trasy mieliśmy problem z porozumiewaniem się, kupiliśmy więc komórkę, ale nie potrafiłem z niej korzystać. Nie rozumiałem angielskiego menu. Wziąłem więc w trasę laptopa i cały czas używałem e-maili.
Aki: Wszyscy są zawsze dla nas, Japończyków, mili. Następnym razem załatwimy sobie japoński samochód! (śmieje się) To nam pomoże w warsztacie! (śmiech)

Powiedzcie nam coś więcej o pozostałych piosenkach na albumie. O czym są? Kim np. jest Joe?

Aki: Joe i Joe II to nawiązanie do anime. Jest taka manga "Ashita no Joe" (Jutrzejszy Joe) i dla osób z naszego pokolenia to niemalże Biblia. Jest bardzo znana, jest o boksie.
Kazuto: Coś jak Rocky, ale ostrzejsza, Joe ma swoją złą stronę. Czasami łapie kamień i walczy mając go w ręce.

A co powiecie o piosence I want war (Chcę wojny)? Ten tytuł brzmi dość dziwnie...

Aki: Cóż, mamy teraz problem z Koreą Północną. (śmiech) Nie, popełniliśmy błąd. Tytuł powinien brzmieć "I don't want war" (Nie chcę wojny). Takie jest znaczenie tej piosenki, ale ten tytuł jest bardziej prowokujący.
Kazuto: Jeśli przeczytasz tekst, zrozumiesz, że ta piosenka jest anty-wojenna.

Album ukaże się pod waszą własną wytwórnią, Double Peace Records. Mieliście już wcześniej inną wytwórnię (MICRO MUSIC), czemu więc zdecydowaliście się założyć nową?

Aki: To wytwórnia Kazuto i jego przyjaciela.
Manager: Gdy po raz pierwszy założyli wytwórnię, stało się to dlatego, że nie mogli znaleźć nikogo, kto chciałby wydać ich muzykę, nie mieli więc wyboru. Ostatnie dwa albumy ukazały się dzięki europejskim wytwórniom i tym razem dostaliśmy oferty od wielu innych. Mieliśmy wybór, ale nie mogliśmy się zdecydować, wiele nad tym dyskutowaliśmy; wybrać wytwórnię w Niemczech czy wytwórnię ogólnoeuropejską, było wiele różnych opcji. Potem zaczęliśmy się zastanawiać nad dystrybucją. Przy każdej ostatniej płycie byliśmy zadowoleni z procesu jej wydawania, ale za każdym razem stwierdzaliśmy, że to czy tamto moglibyśmy zrobić inaczej. Teraz powodzi nam się znacznie lepiej finansowo. Wcześniej było ciężko, ale obecnie wszystko idzie dobrze i mamy więcej pieniędzy, więc było to możliwe. Decyzja o odrzuceniu dobrych ofert i zorganizowaniu tego samemu była trudna. Ale zdecydowanie dobrze nam idzie, jesteśmy zadowoleni, że to zrobiliśmy. Odzew też był pozytywny.

Czy będziecie w tej wytwórni wydawać także innych artystów?

Aki: W tej chwili nie mam pojęcia, jesteśmy bardzo zajęci.
Kazuto: Naszym priorytetem jest zawsze nasz własny zespół. (śmieje się) Nie wiem, jak to będzie w przyszłości, możemy kiedyś się na to zdecydujemy.
Aki: Jeśli nasza wytwórnia odniesie sukces, to wiesz, znamy wiele dobrych japońskich zespołów, które znane są tylko w Japonii. Chcemy je wprowadzić do Europy.

Wasze pierwsze albumy nagrywaliście sami w różnych miejscach w trakcie podróży po całym świecie, ale kilka ostatnich zostało nagranych w tym samym holenderskim studio z tym samym producentem. To chyba dla was pewna odmiana?

Aki: Nagraliśmy kilkanaście albumów, ale ukazały się one jedynie w Japonii. W każdym kraju jest inna sytuacja. Tym razem było bardziej profesjonalnie i jeśli chodzi o muzykę, czuliśmy się naprawdę dobrze. Pomimo tego, że nagrywaliśmy w porządnym studio z profesjonalnym producentem, nie straciliśmy naszego poczucia "surowości".
Manager: Cóż, to nie jest do końca prawda, było kilka momentów w studio, kiedy straciliście to poczucie. Oni współpracowali z kilkunastoma producentami, po jeden-dwa dni, żeby przekonać się, jak to będzie. Niektórzy z nich byli straszni. (śmieje się) Nigdy nie usłyszycie tych nagrań. Jednego razu współpracowaliśmy z pewną wytwórnią i jej przedstawiciele powiedzieli nam "och, mamy świetnego producenta, będzie do was idealnie pasował, był na koncercie, naprawdę was rozumie!". Poszliśmy się więc z nim spotkać, wchodzimy do studia, całkiem podekscytowani, a tam na ścianach wiszą zdjęcia rzeczy, które wyprodukował. Były do Smerfów! (śmieje się)
Kazuto: Ale Attie Bauw, który wyprodukował tę płytę, rozumie nas świetnie. Był na wielu naszych koncertach i naprawdę nas rozumie. Nagrywanie poszło nam więc bardzo łatwo, a przy nagrywaniu drugiego albumu z tym samym producentem poszło jeszcze lepiej.

Zamiast siedzieć w Japonii, występujecie na całym świecie. Jak czuliście się, występując spowrotem w Japonii po tylu międzynarodowych koncertach?

Aki: Japończycy pozytywnie na nas reagowali.
Kazuto: W Europie stworzyliśmy własną wytwórnię, ale w Japonii jesteśmy na licencji japońskiej wytwórni. A co do koncertów, Japończycy zorientowali się już, że dokonaliśmy niezłych rzeczy w Europie i Ameryce.
Aki: Wcześniej nigdy nie dostawaliśmy dobrych ofert od festiwali czy klubów, ale teraz dostajemy tak wiele ofert, że nie jesteśmy się w stanie zdecydować. Mam nadzieję, że z czasem będzie tylko lepiej.

Co uważacie za najważniejszą naukę wyniesioną z koncertowania za granicą? A może macie jakieś porady, których chcielibyście udzielić zespołom po raz pierwszy wyjeżdżającym na zagraniczne koncerty?

Kazuto: Nie wahajcie się porozumiewać z ludźmi. Pamiętam, że borykaliśmy się z wieloma problemami podczas prób komunikacji. Ale wszyscy w Ameryce czy innych krajach wiedzą, że mamy problemy z językiem i są dla nas bardzo mili, więc nie wahajcie się.
Aki: Jeśli miałbym coś poradzić innym zespołom, byłoby to: Nie pijcie za dużo piwa. (śmieje się) Kluby w Japonii nigdy nie stawiają darmowego piwa zespołowi. (śmieje się) A w Ameryce tak robią.
Kazuto: O tak, więc japońskie zespoły bardzo to cieszy; darmowe piwo, darmowe piwo! (śmieje się)

Co możecie nam powiedzieć o klipie How 2 Fish Rock & Roll Style (jak wędkować w stylu rock'n'roll), kto wpadł na pomysł nakręcenia czegoś takiego?

Manager: Mam obsesję na punkcie klipów i używam ich dla własnej rozrywki. (śmieje się) Ale na ten pomysł wpadł Aki. (usiłuje sobie przypomnieć) Ach, znalazłem taki sklep online, z którego można było kupić dużo tanich plastikowych ryb, pomyślałem sobie więc "Świetnie!! A teraz co z tym zrobimy?".

Ostatnio w Europie wybuchła moda na japońską muzykę, staje się ona bardzo popularna. Co wy o tym myślicie?

Kazuto: Według mnie to świetnie, że więcej uwagi kierowanej jest na Japończyków, ale sam nie zauważam tego podczas naszych koncertów.

Zdarzało wam się kiedykolwiek, że ludzie przychodzili na wasze koncerty tylko dlatego, że jesteście Japończykami?

Kazuto: To się zdarza, jest mała grupa ludzi, która przychodzi właśnie dlatego.
Aki: Cóż, obecnie nie jesteśmy już tacy pewni tego, czy jesteśmy Japończykami. Na niektóre koncerty w Japonii promotor przygotował plakaty i ulotki, na których napisane było "Electric Eel Shock (USA)" (śmiech)

Na zakończenie - czy chcecie coś przekazać swoim fanom?

Aki: Jesteśmy japońskim zespołem mangowym! (śmieje się) Jeśli lubicie japońskie mangi, polubicie i nas (śmiech)
Kazuto: Ale tak, przyjdźcie na nasze koncerty i posłuchajcie naszej nowej płyty! Zadowoli was... mam nadzieję. (śmiech)

Dziękujemy za wywiad!

Obaj: Dziękujemy! Dankjewel!


Pragniemy podziękować członkom Electric Eel Shock, Jessice z agencji promującej It's All Happening, Bobowi Slayerowi oraz Wayne'owi Charltonowi za zdjęcie.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2007-10-01 2007-10-01
Electric Eel Shock
REKLAMA