O intymnej wieczności.
"Wieczność" – tak z angielskiego można przetłumaczyć tytuł pierwszego solowego singla Akanishiego Jina, wydanego w marcu 2011 roku. Łatwo się domyślić, że mowa tu o miłości. Tak, o tym bardzo silnym i głębokim uczuciu, i dokładnie tak, jak potrafi to zrobić tylko Akanishi - zmysłowo, szczerze i bardzo emocjonalnie.
Prawdopodobnie pod względem nastroju i stylu Eternal najbliżej nie do solowych piosenek Akanishiego w ramach KAT-TUN, ale do albumu Olympos grupy LANDS: minimalny muzyczny akompaniament i czysty, płynny wokal, co tworzy bardzo mocny efekt. Tak naprawdę, nie trzeba nawet rozumieć japońskiego, by móc poczuć, że ta kompozycja jest kompletnie przesiąknięta czułością i ciepłem. Brzmi niemal intymnie, wydaje się, że Jin śpiewa tylko dla ciebie i nikogo innego. Melodyjny, delikatny, zmysłowy, niemal szepczący, z lekkim oddechem, czasem niemal łamiący się, głos artysty przenika do wnętrza, obnażając twoje uczucia i emocje. Jeżeli jesteś w dobrym nastroju, dosłownie rozkwitasz, jeśli jesteś w złym, nawet nie zauważysz, jak łzy spływają ci po oczach. Wydaje się, że słuchając tej melodii, twoje uczucia wydają się nasilać gwałtownie.
Drugi utwór, Murasaki, jest swego rodzaju pozdrowieniem z przeszłości dla znawców twórczości Akanishiego. Po raz pierwszy fani KAT-TUN usłyszeli tę piosenkę podczas koncertu KAT-TUN Live Kaizokuban w 2005 roku. Ale kompozycja dostępna była tylko w tej koncertowej wersji, dopóki piosenkarz nie zamieścił na tym wydawnictwie jej w wersji studyjnej. Jednak, choć jest to od dawna znana i lubiana piosenka, wyraźnie nie może konkurować z Eternal pod względem emocjonalnej siły i stąd nieco blednie w porównaniu z poprzedniczką.
Kiedyś solowy repertuar Akanishiego można było podzielić na dwie grupy: śmiałe i seksowne kompozycje taneczne oraz delikatne, romantyczne, emocjonalne ballady. Na tym singlu usłyszeliśmy jedną stronę twórczości muzyka i mogliśmy docenić, jakie szczyty osiągnął w wykonywaniu tak poruszających duszę piosenek.