Recenzja Na wyłączność

the heiz - the heiz

06/05/2022 2022-05-06 02:53:00 JaME Autor: anna Tłumacz: jawachu

the heiz - the heiz

Debiutancki album the heiz stylowo przywrócił retro rock.


© the heiz
Album CD

the heiz

the heiz

Trójka członków the heiz (wymawia się “hejz”) nie była nowicjuszami na scenie muzycznej. Perkusista Kimura Takashi, basistka Watanabe Asako i gitarzysta Shaku Keiji ze swoimi poprzednimi formacjami grali koncerty w całej Japonii. Choć spotkali się w 2005 roku, dopiero trzy lata później założyli zespół, a teraz wszyscy wykorzystują swoje talenty i głosy tworząc oldschoolowy rock’n’roll. Debiutancki album formacji ukazał się w listopadzie 2009 roku i dawał niezłe pojecie o co chodzi z tym the heiz.

Zespół twierdzi, że inspirujący go artyści to The Beatles, The Ramones i Chuck Berry, co wyraźnie słychać w pierwszych dzikich gitarowych akordach Don’t Let Me Down i Hurry Up Baby. Każdy, kto słucha amerykańskich rockowych przebojów, natychmiast się w nich zakocha, a nawet osoby mniej obeznane z klasykami natychmiast zauważą podobieństwa do Johnny B. Goode Chucka Berry’ego. Drugi utwór Tokyo’s Burning ma przytłumiony nastrój twórczości Jimiego Hendrixa.

Wszystkie piosenki zaśpiewane są głównie po angielsku, co jest zdecydowaną gratką dla lubiących cieszyć się tekstami. Jednak aż do trzeciego utworu, Black Pepper Girl, nie do końca jest jasne, w jakim języku wykonywane są słowa. Jasność wymowy znacznie przewyższa tu to, co słyszymy w pierwszych dwóch utworach, a the heiz utrzymuje ten poziom do końca albumu.

Monday Morning Blues to kawałek, do którego można by się budzić. Wersem “I don’t wanna go to work/I don’t wanna go to school”, wychrypianym w buntowniczy, rozdrażniony sposób, i ciężkimi gitarowymi riffami zapewnia zabawny początek dnia – nawet jeśli jest to poniedziałkowy ranek. Kolejną zabawną piosenką jest Macaroni Surf, która brzmi jak miks między The Beach Boys a Elvisem Presleyem. Ma świetne wibracje, sprawiające, że chce się bujać się do końca i pozostawia bez sił.

Jednym z łagodniejszych utworów na na albumie jest Please Don’t Cry. Choć wokale w refrenie odwracają nieco uwagę od smutnego, melancholijnego nastroju, melodia jest wystarczająco ładna, by przymknąć na to oko. Tomorrow Nite ma wolniejsze tempo, ale nie jest balladą. Z melancholijnym wokalem i warstwowymi akordami jest idealna na letnie nocne imprezy na plaży.

the heiz celuje w mieszaniu angielskiego z japońskim, a Ta-Me-Shi-Te-Mi-Ta-I jest tego wspaniałym przykładem. Łączy oba języki bardzo płynnie i nie zauważa się, ze część jest w innym języku, dopóki nie sprawdzi się tytułu. Keihin No. 3 "Koi-No-Daisan-Keihin" i Menthol Blues to dwa wyróżniające się numery, pokazujące umiejętności zespołu.

Wszystkim osobom lubiącym klasyczny rock i japońską muzykę the heiz oferuje to, co najlepsze z obu światów. Jedyny minus stanowi fakt, że utwory na debiutanckim albumie przypominają trochę piosenki, które słyszało się już wcześniej. Wyraźnie słychać jednak początki własnego stylu.

REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2009-11-17 2009-11-17
the heiz
REKLAMA