Kiyoshi - KIYOSHI4
Wymyślanie rocka na nowo.
Co roku 31 października – w jej urodziny – basistka i wokalistka Kiyoshi kontynuowała tradycję wydawania nowego pełnego albumu, nazwanego jej imieniem. Jak sugeruje tytuł KIYOSHI4 to czwarte studyjne nagranie artystki.
Kiyoshi przez lata występowała z wieloma zespołami przez lata. Rzut oka na jej biografię na Twitterze pokazuje, że była między innymi w takich grupach, jak Inside Me, The Madcap Laughs i Mega High Ball. Zagrała nawet w komedii z 2016 roku "Too Young to Die". Jednak zagranicą jest prawdopodobnie najbardziej znana z bycia w zespole koncertowym byłego gitarzysty Megadeth, Marty’ego Friedmana.
Dzięki energicznej i nieustępliwej scenicznej prezencji zyskała międzynarodowe uznanie podczas pierwszej części jego trasy z 2014 roku, promującej album Inferno.
Jako wykonawczyni Kiyoshi ma punkowe podejście, przejawiane nie tylko w wybrykach na scenie, ale również w sposobie pisania piosenek, a nawet w opisach tego nagrania. Gdy odwiedzi się link do zakupu na jej stronie, jedno zdanie wyróżnia się najbardziej: “Żadna gitara nie została wykorzystana podczas tworzenia tego albumu.”. Poza solówką Cliffa Burtona na debiutanckim albumie Metalliki, bardzo trudno jest pomyśleć o innym rockowym albumie, poza sceną experimental/avant garde/drone, który wykorzystuje wyłącznie perkusję, wokal i gitarę basową. Koncepcja ta natychmiast nadaje albumowi charakteru. Fakt, nie jest to żaden eksperymentalny projekt, tylko raczej bezpośredni hardrockowy album, co czyni go jeszcze bardziej wyjątkowym.
Nietrudno zauważyć, że nie ma tutaj gitary. Ogólny nastrój miksu tego albumu to coś w stylu małego klubu lub japońskiej sali koncertowej. Działa to zaskakująco dobrze, nadając całości "koncertowe" brzmienie. Wokale są bardzo mało poprawione, a cały krążek ma dosyć szorstką fakturę dźwięku. Innymi słowy, nie brzmi to najbardziej dopracowanie, ale nie miało tak być.
Przy tak ograniczonej palecie barw, można się zastanawiać, jak Kiyoshi udało się napisać dziesięć różnych piosenek. Odpowiedź na to pytanie staje się jasna wraz z rozwojem albumu: muzykalność. Nie ma lepszego pokazu wszechstronności gitary basowej niż ta płyta, gdyż artystka demonstruje swoją gotowość dołożenia wszelkich możliwych starań, aby zapewnić pełne, różnorodne i wciągające doświadczenie muzyczne.
Druga piosenka Little King jest wczesnym przykładem poziomu umiejętności muzycznych obecnych w utworach.Jej początek jest inspirowany blues rockiem, mocno synkopowany i zagrany wyłącznie na basie w stylu slap, przerywanym szybkimi i skomplikowanymi wypełnieniami po każdej frazie. Po wejściu perkusji Kiyoshi pomaga nadaniu temu instrumentalnemu kawałkowi większej głębi, grając w tle te same riffy i wypełnienia, ale oktawę niżej niż wcześniej. Ten trick jest stosowany niezwykle skutecznie, ponieważ są tu dwie różne, równocześnie występujące partie basu, jedna wypełniająca bardziej tradycyjną rolę gitary basowej, a druga – zajmująca się tym, co normalnie robiłaby gitara elektryczna. Jest to szczególnie widoczne w refrenie, gdzie Kiyoshi gra akordy w sposób brzmiący jak strumming gitary, co, biorąc pod uwagę, że gra wyłącznie palcami, robi duże wrażenie. Piosenka zawiera także bluesowe solo na basie, wykorzystujące w znakomity sposób pedał wah. Umiejętności muzyczne Kiyoshi nie kończą się jednak na gitarze basowej, pokazuje ona także, że nie leni się, jeśli chodzi o śpiew. W tej piosence widać bardzo wyraźnie, że jest tu bardzo mało, jeżeli w ogóle, korekt tonacji, przez co zyskuje wyraźny koncertowy charakter. Małe niedoskonałości wokalne pojawiają się tu i ówdzie, ale biorąc pod uwagę, jak to wszystko jest naturalne, śpiew Kiyoshi w tym utworze jest z pewnością wyjątkowy.