Wywiad z Kaoru z DIR EN GREYa

DIR EN GREY od momentu powstania w 1997 roku wciąż przesuwa granice swojego kunsztu. Na najnowszym albumie, The Insulated World, przechodzi w najdalsze zakątki swojego brzmienia niesamowicie dynamicznymi i ciężkimi dźwiękami. Aktualna trasa zespołu po Ameryce Północnej, nazwana This Way to Self-Destruction, obejmuje kilka wyprzedanych koncertów, wytyczając gorący szlak przed europejską częścią trasy, która rozpocznie się 25 stycznia w Moskwie.

Przed pierwszym koncertem północnoamerykańskiej części trasy w The Regent Theater w Los Angeles, JaME spotkało się z Kaoru, gitarzystą i liderem zespołu, by porozmawiać o niesłabnącej atrakcyjności grupy.


Gratulujemy wyprzedania biletów na koncert w Regent! Jak to jest, gdy japoński zespół wyprzedaje zagraniczne sale?

Kaoru: Oczywiście, jestem naprawdę szczęśliwy. Minęło trochę czasu od ostatniego koncertu tutaj, więc fakt, że ten został wyprzedany oznacza, że ludzie na nas czekali, i jestem bardzo wdzięczny, że wszyscy przychodzą dziś, by nas zobaczyć.

Rozumiemy, że każdy członek zespołu wnosi do procesu komponowania coś od siebie. Jak to się zmieniało przez lata i jak jest na waszym najnowszym albumie, The Insulated World?

Kaoru: Do poprzedniego albumu naszym celem zawsze było stworzenie nagrania różniącego się od poprzedniego. Zawsze miało być coś innego, coś lepszego i zawsze tak działaliśmy. Ten album jest efektem wcześniejszych dziesięciu albumów, które próbowały różnić się od poprzednika. Aż do poprzedniego albumu piosenki były bardziej melodyjne, ale ten jest cięższy.

Mówi się, że DIR EN GREY nigdy nie stroni od makabrycznych i nihilistycznych tematów. Jednak fani znajdują radość, punkt odniesienia i pocieszenie w takim właśnie stylu. Dlaczego, twoim zdaniem, fanów tak to pociąga?

Kaoru: Nie sądzę, że ludzie czerpią radość tylko z optymistycznych piosenek, to chyba nie jet tak. Myślę, że ludzie znajdują radość lub pocieszenie, kiedy maja z czymś coś wspólnego, coś do czego mogą się odnieść w tekstach lub muzyce. Dlatego widzę ich po naszych koncertach, wyglądających na zadowolonych, i to jest super.

Gdybyś miał wybrać jedna rzecz jako artysta, którą chciałbyś, aby fani pamiętali (kilka słów mądrości), co by to było?

Kaoru: Oczywiście, w naszym życiu dzieje się wiele trudnych rzeczy, ale wszyscy musimy kontynuować nasze wysiłki.

Co cię obecnie inspiruje? Jakie myśli czy sentymenty kierowały tworzeniem najnowszego albumu The Insulated World?

Kaoru: Nie wiem, dlaczego tak jest, ale w tym momencie nie ma nic takiego, co by mnie szczególnie zainspirowało. Nie jestem pewien, czy to z powodu wieku, ale jakoś tak czuję, że różne rzeczy już mnie tak nie poruszają.

Jesteście razem od 1997 roku. Jak myślisz, jaki jest magiczny klej, który utrzymuje zespół taki jak wasz, mocny przez dwie dekady?

Kaoru: Cierpliwość. Dużo cierpliwości.

Wasze koncerty przez lata rozwinęły większe i odważniejsze efekty wizualne. Czego amerykańska publiczność może spodziewać się po tej trasie?

Kaoru: Głównym celem tej trasy to oczywiście promocja nowej płyty, gramy więc głównie nowe utwory, nowe piosenki, więc na pewno będzie to inne, nowe doświadczenie.

Jakiego rytuału czy frazy używasz przed wejściem na scenę, by przygotować siebie i swoich kolegów z zespołu do występu?

Kaoru: Zazwyczaj robimy to, co robią normalni ludzie aż do czasu występu, a potem tuż przed wyjściem na scenę zbieramy się razem, wykonujemy zawołanie, i wtedy przeskakuje pstryczek i zapalają się światła.

Po amerykańskiej i europejskiej trasie, co dalej dla DIR EN GREYa?

Kaoru: Zostało to już ogłoszone, więc po zakończeniu trasy po Europie wracamy do Japonii i tam zagramy trasę wiosną.W lecie, zakończymy ją finałowym koncertem w Jokohamie, a potem nowy album.


JaME chciałoby podziękować Kaoru, Chummy Press i managementowi DIR EN GREYa za umożliwienie przeprowadzenia wywiadu.