Recenzja Na wyłączność

SHACHI - Alone

24/12/2019 2019-12-24 01:47:00 JaME Autor: ZyXyS, jawachu

SHACHI - Alone

Sen na jawie.


© UNIVERSAL MUSIC LLC All rights reserved.
Zabawne jest, jak czasem jedne klip znaleziony w sieci może zaprowadzić do interesującego wydawnictwa. W moim przypadku teledysk do piosenki Tokyo doprowadził do cyfrowej EP-ki zatytułowanej Alone delikatnej i marzycielskiej hiphopowej/rapowej artystki SHACHI. Nie pomylcie z punkrockową grupą o tej samej nazwie! Dziewczyna rozpoczęła swoją karierę stosunkowo niedawno, ale może już się pochwalić współpracą z Universal Music Japan oraz uroczym, nowym wydawnictwem, o którym dzisiaj opowiemy. Alone zostało wydane drugiego września, ale udało mu się nie tylko nie zgubić w burzliwym strumieniu jesiennych wydawnictw, ale także zmusić do wracania do niego każdego wieczoru.

Dlaczego wieczoru? EP-ki najlepiej słucha się w zrelaksowanej atmosferze, po chaosie całego dnia. Ale kiedy w końcu przychodzi czas na rozluźnienie, wydawnictwo radośnie ogrzewa w swoich ramionach. Delikatne, pieszczące wokale SHACHI, przyprawione zauważalną ilością efektów, wraz z przyjemnym, niespiesznym rytmem, klawiszami i elektroniką tworzą cudowną i zaskakująco płynną atmosferę. Wydawnictwo nie rozpada się na osobne utwory – wprost przeciwnie, każdy z nich dodaje coś innego do ogólnego obrazu, tak więc EP-ki słucha się na jednym oddechu. Po prostu płynie się z prądem, od jednej kompozycji do następnej, coraz dalej od rzeczywistości.

Co więcej, w Getting Lucky, pierwszym utworze po krótkim intro, wydawnictwo nawet nie stara się odkryć wszystkich swoich kart. Jest to punkt wejścia, w którym przyzwyczajasz się do sposobu śpiewania wokalistki, jednak po tym jednym utworze nie da się pojąć atrakcyjności całości. A potem zaczyna się Tokyo… Marzycielki, nieco senny, ale bardzo uzależniający utwór. Płynie melancholijnymi falami, pogrąża się w myślach, tworząc wrażenie wybierania się gdzieś daleko, opierając głowę o zimne okno, za którym przemyka krajobraz rozmazany przez deszcz.


Każda kolejna kompozycja zwielokrotnia efekt poprzedniej, dodając inne emocje, minuta po minucie, wciągając głębiej i głębiej w wewnętrzny świat wokalistki. Pomimo tego, że SHACHI nazywa się artystką rapową, używa częściej czystego woalu niż rapowania. A piosenki tylko na tym zyskują, ponieważ stają się bardziej różnorodne i interesujące. Szczególnym sukcesem jest w tym kontekście One Day i Falling Down, w których uroczo zmysłowe refreny przeplatane są niespiesznie czytanym tekstem. I za każdym razem takie przejście zaskakuje.

Pod koniec wydawnictwa na słuchaczy czeka katharsis w postaci My Feelings. Oddzielona od reszty utworów, kompozycja zachowuje swoją godność, jednak, gdy posłucha jej się właśnie jako zakończenie EP-ki, efekt jest kilka razy silniejszy. Utwór eliminuje nagromadzone emocje, dodając więcej elektronicznych efektów, które na tle marzycielskiego nastroju brzmią niemal agresywnie, przełamując senny nastrój, pomagając obudzić się i pozbyć obsesji.

Jednak taka próba zakończy się prawdopodobnie niepowodzeniem. Chcę powrócić do Alone kolejnego wieczoru, by ponownie zanurzyć się w niesamowitej atmosferze wydawnictwa. Wydaje się, że to melancholia, ale nie odczuwa się smutku czy samotności, a tylko spokój, ciepło i czułość. Ale nawet gdy preferujecie bardziej agresywne gatunki muzyczne, dajcie szansę nowemu wydawnictwu SHACHI - może przyjemnie zaskoczyć i pomóc na chwilę zapomnieć o codziennym zgiełku.




REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

EP Format cyfrowy 2019-09-02 2019-09-02
SHACHI
REKLAMA