MORRIE sprawił, że jego pierwszy oficjalny występ w USA był intymny i pociągający.
Legendarny wokalista visual kei MORRIE jest znany z zespołu DEAD END, który powstał pod koniec lat 80. i reaktywował się w 2009 roku. W ostatnich latach muzyk działał w CREATURE CREATURE, w skład którego wchodzą również inne gwiazdy visualu z lat 90. Jak wiadomo, wokalista od wczesnych lat 90. mieszka w Nowym Jorku I choć ten fakt jest tajemnicą poliszynela w społeczności visual kei, koncert w Kraine Theater 27 sierpnia był jego pierwszym oficjalnym występem w USA.
Chłodna wieczorna bryza muskała skórę fanów stojących przed klubem w East Village. Mimo że do rozpoczęcia koncertu pozostało jeszcze pół godziny, panowała łatwo wyczuwalna atmosfera wyczekiwania.
Teatr był słabo oświetlony i przez to przytulny, z siedzeniami wznoszącymi się od sceny. W tle rozbrzmiewała nowofalowa, mroczna muzyka. Na scenie znajdowały się tylko dwa mikrofony - jeden przeznaczony do wzmocnienia wokalu MORRIEgo, a drugi - brzmienia jego akustycznej gitary, a także wiele gitarowych efektów. Obok sprzętu stał stolik, a na nim szklanka wody oraz mała miska, prawdopodobnie na gitarowe kostki. Wystrój sceny, utrzymany w czarnych barwach, był prosty i minimalistyczny.
O 20:00, kilka minut po krótkim ogłoszeniu o zakazie nagrywania i fotografowania wygłoszonym przez obsługę sali, światła zapaliły się i skupiły wyłącznie na scenie. Fani zaczęli krzyczeć i w końcu człowiek wynurzył się zza scenicznej ściany. Jego visualowa fryzura, cień do powiek, makeup, czarna kurtka i mocne spojrzenie były identyczne jak u żywej visualowej legendy. Tak, bez wątpienia to MORRIE był na scenie.
Muzyk rozpoczął koncert Harukurue (wiosenne szaleństwo) z nowego albumu HARD CORE REVERIE. "Aishite okure kowarerumade. Haruno yoru no yumeno yoni, (Kochaj mnie, dopóki nie oszalejesz, jak sen w wiosenną noc)", śpiewał, jakby sam koncert był czasem pomiędzy snem a rzeczywistością. Jego tekstom towarzyszyło delikatne arpeggio gitary elektrycznej. Nie było perkusji, nie było basu, nie było dodatkowych instrumentów — tylko głos MORRIEgo i jego gitara wraz prostym oświetleniem tworzyły tajemniczą atmosferę.
Następny utwór, Go Under z tego samego albumu, brzmiał zupełnie inaczej niż wersja studyjna. Te dwie pierwsze piosenki koncertu brzmiały dosyć eksperymentalnie z głosem MORRIEgo wznoszącym się i opadającym, z dodanym wysokim krzykiem. Te warstwy różnych stylów śpiewania zdecydowanie różniły się od tego, co zazwyczaj prezentują inni wokaliści. Były bardzo charakterystyczne. To podejście i gotycki wygląd MORRIEgo podświetlonego światłami sprawiały, że widz oglądał raczej artystyczny spektakl, niż tylko muzyczny.
Po zakończeniu Kanpeki na sora z albumu z 1992 roku, Romantic, All Too Romantic, MORRIE przeszedł do Unchained z HARD CORE REVERIE. W tej piosence zademonstrował poetyckiego tekstu zarówno po japońsku, jak i po angielsku. Inaczej niż u wielu piosenkarzy visual kei, jego wokalny występ nie słabł, kiedy przełączał się tam i z powrotem pomiędzy językami.
Po zmianie Fendera Jaguara na Gibsona Les Paula, Riding the Night z HARD CORE REVERIE wydobyła łagodniejszą stronę tego jak na razie mrocznego i ciężkiego setu. To podejście utrzymało się także w kolejnej piosence, Seeing You, jednego z solowych utworów MORRIEgo z albumu z 1995 roku, Kage no kyoen / Banquet Of Shadows.
Po powrocie do Jaguara zostało wykonane Sign z HARD CORE REVERIE. SUGIZO z LUNA SEA zagrał na albumie gitarową solówkę do tej piosnki. Kolejny kawałek był niespodzianką. Był to Sleep in the Sky z ostatniego studyjnego albumu DEAD END przed rozpadem w 1990 roku, ZERO.
Zmieniając elektryczną gitarę na akustyczną, MORRIE zaśpiewał Disquieting Muse z nowego albumu, jakby miał inną percepcję lub rozumienie czasu we wszechświecie. Przywodzi to na myśl to, co powiedział podczas koncertu: "Urodziliśmy się z wieloma możliwościami. Mogłem zostać naukowcem. Albo mógłem zostać żołnierzem. Ale stałem się tylko sobą. Czy rozumiecie ten cud?" Ten filozoficzny temat wydawał się być inspiracja liryczną płyty Death is a Flower, wydanej na początku roku pod szyldem CREATURE CREATURE.
Kolejna niespodzianka, God Monkey z albumu MORRIEgo po reaktywacji DEAD END, Metamorphosis, została zagrana w wersji akustycznej. Brzmiała zupełnie inaczej od wersji zespołowej, prawie jak ballada. "Sayonara" z refrenu wyszło bardzo chwytliwie w towarzystwie akustycznej gitary.
Niedługo po tej piosence MORRIE zagrał początkową gitarową frazę ulubieńca fanów, Serafine z albumu DEAD END, ZERO. Publiczność natychmiast ją rozpoznała i zaczęła krzyczeć. Odpowiadając na wezwanie artysty "Śpiewajcie ze mną!", widownia zaczęła skandować pierwsze słowo "itsudemo" ("kiedykolwiek" po japońsku). To zaskoczyło MORRIEgo. Przestał grać i powiedział "To mnie trochę onieśmiela.". Ponownie zaczął piosenkę, tym razem sam. Wielu fanów w Stanach czekało prawie trzy dekady, by zobaczyć wykonanie tego utworu na żywo.
Muzyk wspominał mówiąc “Gdy nagrywaliśmy Serafine w Londynie, zobaczyłem w telewizji protest na Placu Tiananmen w 1989 roku. Później w tym samym roku Mur Berliński został zniszczony i zakończyła się Zimna Wojna. Podobnie jak mój zespół, DEAD END. To był rok wielu zakończeń." To był zdecydowanie ważny punkt wieczoru.
Chemia pomiędzy fanami a MORRIEm wzrastała w kierunku kulminacji w Killing Me Beautiful z HARD CORE REVERIE. Po dodaniu do tego 1000 Dark Nights z pierwszego albumu CREATURE CREATURE, Light & Lust, główna część setu zakończyła się Shining Wilderness, niewydaną wcześniej piosenką.
Fani pokazali swój niekończący się entuzjazm owacją na stojąco, ich wołanie o jeszcze jedną piosenkę nie cichło, dopóki MORRIE nie powrócił na scenę. Po raz kolejny artysta podziękował publiczności i rozpoczął Kage/Shadow z solowego albumu z 1995 roku, Kage no kyoen / Banquet Of Shadows. Delikatne akustyczne dźwięki zakończyły wieczór.
MORRIE zapowiedział ostatnią piosenkę setu, Heaven z albumu DEAD END z 1988 roku, Shambara. Dla starszych fanów była to wielka gratka. Winylowa wersja płyty została wydana w Stanach za pośrednictwem Metal Blade Records w latach 80. Młodsi członkowie publiczności mogli rozpoznać piosenką i tytuł albumu jako ulubione nagrania HYDE'a, które bardzo na niego wpłynęły na początku kariery w L'Arc~en~Ciel.
"Jesteś moim niebem", stwierdził MORRIE, a jego głos rezonował. W tym momencie fani wiedzieli, że to już naprawdę koniec.
SOLITUDE MORRIEgo w Nowym Jorku potwierdził, że muzyk wyprzedzał swoje czasy już w latach 80., kiedy nie było jeszcze nawet terminu “visual kei”, i wciąż jest daleko przed innymi wokalistami i muzykami na scenie, która wyłoniła się z niego później. Jego historia jako pioniera unikalnego japońskiego gatunku visual kei jest jednym z ważnych elementów tego ruchu. Cały występ, włącznie ze śpiewem, grą na gitarze, piosenkami, wyglądem, umysłem i atmosferą, był tak wyjątkowy, że wyrastał z ram tego gatunku. Ma to sens, że MORRIE opuścił Japonię na początku lat 90. i wyewoluował na wyjątkowego międzynarodowego artystę w tym wrzącym tyglu o nazwie Nowy Jork. Stąd brzmiał świeżo i odpowiednio dla wielu młodych fanów, którzy przyszli zobaczyć ten specjalny, kameralny występ.
Nie ma nikogo takiego jak MORRIE i nigdzie tak nie doświadczysz jego prawdziwej obecności, jak tylko na koncercie. SOLITUDE otworzyło swoje drzwi zarówno dla artysty, jak i fanów w kierunku przyszłych występów poza Japonią.
Setlista:
01. Harukurue/Spring-Insane
02. Go Under
03. Kanpeki na sora/Perfect Sky
04. Unchained
05. Riding The Night
06. Anohito ni au/Seeing You
07. Sign
08. Sleep In The Sky
09. Disquieting Muse
10. Shin-en/God Monkey
11. Serafine
12. Killing Me Beautiful
13. Sen no yami-yo ni/1000 Dark Nights
14. Hikaru kouya/Shining Wilderness
Encore:
15. Kage/Shadow
16. Heaven