Relacja

Dir en grey: Showcase Tour - TOUR06 It Withers and Withers

27/03/2006 2006-03-27 20:17:00 JaME Autor: Theresa Tłumacz: jawachu

Dir en grey: Showcase Tour - TOUR06 It Withers and Withers

Relacja z koncertu Dir en greya w nowojorskim Avalon.


© Free-Will
Po przyjechaniu metrem około 16:30 przed klubem była już kolejka około 200 osób. Niektóre z nich stały tam już od 8 rano i były owinięte kocami z powodu zimna. Czekanie na zewnątrz było bardzo nieprzyjemne, ale sam Avalon był uroczy. Stanowił dosyć dobre miejsce na występ Dir en greya, gdyż przypominało gotycki kościół. Niestety, koncert miał być od 16 lat, a jedna czwarta do jednej trzeciej uczestników nie osiągnęła tego wieku. Moje przybliżone szacunki dotyczące różnych procentów i tym podobnych: 80% kobiet, 20% mężczyzn, 10% Azjatów, 90% innych (głównie białych), 50% przebranych, 50% w zwykłych ciuchach, a przeciętny wiek byłby pomiędzy 16 a 17. To sprawiło, że poczułam się naprawdę staro, ponieważ pamiętam, kiedy zespół zaczynał i pamiętam to dobrze. Ci ludzie byli zbyt młodzi, by to pamiętać. Było sporo kostiumów z czasów, gdy Dir en grey był visual kei; nie podjęłam jeszcze decyzji, czy było to stosowne, czy nie. Myślę, że to w pewnym sensie niewłaściwe, przypominać okres, który zakończył się już cztery lata temu.

Kiedy weszłam do środka, ludzie spieszyli się, by kupić gadżety. Ja zdecydowałam się pójść do sali, by zająć jak najlepsze miejsce. Sala była już przygotowana tak, była także bardzo mała, ale nie zaryzykuję zgadywania jej wymiarów. Niestety, fani byli nieco zbyt nadgorliwi i podczas supportu, Still Life Decay, postawiona barierka została przepchnięta aż do sceny. Ścisk był niewiarygodny i NIE było przerwy miedzy ciałami. Organizator wyszedł, gdy pierwszy zespół skończył, i powiedział wszystkim, żeby się odsunęli, bo to nie jest bezpieczne. Ja osobiście nie miałam z tym problemu, gdyż było to trochę ryzykowne. W tamtym momencie byłam około 3 metrów od sceny. Kiedy organizator zmusił wszystkich do odsunięcia się o 10 kroków, barierka mogła być naprawiona. Potem powiedział wszystkim, że jeżeli to zdarzy się ponownie, zespół przestanie grać i będzie jeszcze więcej opóźnienia, gdy będą starali się naprawić barierkę. Ponadto, każdy napierający na innych zostanie wyrzucony. To porządnie wkurzyło ludzi i więcej niż jedna osoba krzyknęła "to jest ROCKOWY KONCERT! BYŁEŚ W JAPONII ZBYT DŁUGO!!" i tym podobne rzeczy. Kiedy wszyscy się odsunęliśmy, byłam około 7 metrów od sceny, co było w dalszym ciągu dosyć bliskim, naprawdę dobrym miejscem, jeżeli weźmie się pod uwagę wielkość innych koncertów zespołu. Moim zdaniem, skoro mogłam zobaczyć rysy twarzy wszystkich muzyków, byłam w dobrym miejscu. Setlista wyglądała następująco:

01. Clever Sleazoid
02. Saku
03. Garbage
04. Jesus Christ R'NR
05. Machiavellism
06. Itoshisa ha Fuhai ni Tsuki
07. Kodoku no Shisu Yue ni Kodoku
08. Dead Tree
09. The Final
10. Beautiful Dirt
11. Higeki ha Mabuta wo Oroshita Yasashiki Utsu
12. Kodou
13. Merciless Cult
14. The IIID Empire
15. Spilled Milk

Encore
16. Mr. Newsman
17. (New Song)
18. C
19. Child Prey
20. children

Początkowo zespół był spokojny i po prostu grał. Kyo był najbardziej energiczny z całej grupy, od razu tańcząc i szarpiąc się. Wszyscy także momentalnie zaczęli śpiewać wszystkie teksty piosenek i machać rękami w powietrzu. Przy trzeciej piosence każdy członek grupy (poza Shinyą, który utrzymał swój charakterystyczny stoicyzm przez cały występ) skakała dookoła i była bardziej zaangażowana; Kyo zaczął drapać swoją pierś i uderzać w nią mikrofonem. Potem opluł krwią całą twarz. Przy dead tree Kaoru po raz kolejny robił swoje słynne miny i patrzył z aprobatą na fanów, wykonując także gesty, których brakowało na ostatnich występach, Die skakał dookoła pochłonięty grą, bardzo podobnie jak na koncercie Final 5Ugly Kingdom, a Toshiya tańczył w sposób sprawiający, że fani mówili: "Och, jak uroczo, tak bardzo się stara!". W trakcie koncertu Die i Kaoru rzucali gitarowe kostki. Wszyscy ruszali się po całej scenie zapewniając, że nawet jeżeli nie widziało się jej całej, w końcu zobaczyło się ich wszystkich. Przez cały koncert fani nie przestawali śpiewać tekstów czy wymachiwać rekami.

Pod koniec setu kostki, butelki z wodą i pałeczki zostały rzucone w publiczność. Jak tylko Dir en grey zszedł ze sceny, fani zaczęli krzyczeć jeszcze głośniej i klaskać, prosząc o encore. Po kilku minutach rozpoczęło się skandowanie "Dir en grey, Dir en grey" i kontynuowane było nieprzerwanie przez kilka minut.

Gdy zespół pojawił się ponownie, tłum oszalał z radości i śpiewał piosenki jeszcze bardziej entuzjastycznie niż wcześniej. Bis był także fajny, dzięki zagraniu kilku starszych kawałków. Po nim rzucono w publiczność więcej kostek, butelek, wiadro lodu i cztery pałeczki. Niestety, jedna fanka dostała w twarz wiadrem i nie mogła nawet się osłonić. Ochrona podeszła do niej później, żeby upewnić się, czy wszystko w porządku.

Gdy ludzi wychodzili, tłum zebrał się przy stołach z gadżetami, gdzie można było kupić koszulki, plakaty, naklejki, płyty i DVD. Kiedy wychodziłam, dwa z trzech rodzajów T-shirtów były już wyprzedane, a koncert zakończył się dopiero 10 minut wcześniej.

Większość fanów wyszła potem, ale ja zostałam jeszcze, by poczekać na odejście zespołu. Kiedy to zrobił, około północy, obecnych było 8-10 osób. Nie postawiono żadnych barierek. Ochroniarz wyszedł i ostrzegł nas dwukrotnie: "Kiedy wyjdą, bądźcie uprzejmi. Bądźcie bardzo łagodni, są zmęczeni i głodni.". Fani porozmawiali ze sobą i uzgodnili, że nie będzie żadnej owacji czy czegoś takiego. Zdecydowaliśmy, że będziemy cicho klaskać i powiemy dziękuję, nie będziemy nękać ich o autografy czy starać się przepchać ku nim. Wyszli z Kyo na czele, jego charakterystyczny chód był zaskakująco energiczny, jak na wszystko, co zrobił podczas występu. Po nim pojawili się Die i Toshiya, którzy kłaniali się w drodze do vanu i wydawali się szczerze zaskoczeni, że ludzie na nich czekali. Ostatni wyszli Kaoru i Shinya, nie patrzyli na fanów, nie ukłonili się, jakby nie dostrzegając ich obecności. Osobiście nie mogę ich winić, ponieważ gdybym była zmęczona i głodna, chciałabym także odjechać tak szybko, jak to możliwe.

Teraz moje osobiste przemyślenia, o niektórych wspomniałam już wcześniej. Naprawdę myślę, że powinni podzielić tę salę; gdyby tak zrobili, tłum byłby wyraźnie rzadszy. Byłam naprawdę uradowana, że energia i entuzjazm publiczności wydawał się motywować zespół; im więcej jej mieliśmy, tym więcej dawali, i była to samonapędzająca się spirala. Ten występ był, w mojej opinii, najlepszym, jaki zagrali od dwóch lat. Myślę, że było tak po części z powodu wielkości sali (osoba najdalej od sceny miała do niej około kilkunastu metrów), a w części dzięki widowni. Czytając niedawne muzyków wywiady, wydawali się w nich zmęczeni i rozczarowani swoją publicznością, i w konsekwencji mniej się angażowali, grając po prostu, bo fani zapłacili, by to zobaczyć. Podczas tego występu miało się wrażenie, że naprawdę chcieli tam być, chcieli zagrać i zrobili to spektakularnie. Kyo jest niesamowitym wykonawcą i jego umiejętności nie przenoszą się dobrze na DVD – kiedy śpiewa, kiedy oni wszyscy grają, jest sporo emocji, które są tracone, jak również ogromna ilość magnetyzmu. Kiedy grają, jeżeli robią to dobrze, nie można odwrócić od nich wzroku. Przyciągają do siebie spojrzenie i to sprawia, że tym bardziej angażujesz się w przesłanie, jakie przekazują. Ja nie czułam niczego innego poza szczęściem, że widzę ich cieszących się występem. A ostatnio nie widziałam tego, ponieważ wyraz ich twarzy i gesty były w najlepszym wypadku nijakie. Nie mam wątpliwości, że podobał im się Avalon; nikt nie mógł w to wątpić, kto widział twarz Kaoru natychmiast rozjaśniającą się, kiedy ludzie zaczęli pokazywać mu rock and rollowe gesty, czy jego aprobujące skinienia śpiewającym i skaczącym fanom.

Byłam zaskoczona, widząc ich z odległości półtora metra po koncercie i tym, jacy byli bez swoich instrumentów. Myśli się o tych utalentowanych muzykach i buduje się ich świetlany obraz, ale w rzeczywistości pierwsza rzecz, która została mi przypomniana, kiedy wychodzili, było ich człowieczeństwo, i jak bardzo są tacy, jak ja i wszyscy inni. Nie są przesadni wysocy czy muskularni (w tym sensie, że to mogłoby ich wyróżniać). Są raczej szczupli, a w przypadku Shinyi, bardzo szczupli (choć byłam zachwycona widząc, że jego ubrania są mniej więcej mojego rozmiaru – pracowałam na to lata) i mało atrakcyjne. Jedyną rzeczą, która naprawdę ich wszystkich wyróżniała, były ich długie włosy. Poza tym, byli po prostu ludźmi, którzy przypadkiem byli utalentowani w czymś, co doceniam. Biorąc to pod uwagę, myślę, że nasz cichy aplauz i głębokie ukłony, były najbardziej odpowiednią rzeczą, jaką mogliśmy zrobić.
REKLAMA
REKLAMA