Recenzja

Hemenway - URAHEME Welcome to the Other Side

22/10/2017 2017-10-22 00:01:00 JaME Autor: Hanamogeraed Tłumacz: jawachu

Hemenway - URAHEME Welcome to the Other Side

Wielki hałas nowego zespołu.


© Hemenway
Minialbum Format cyfrowy

URAHEME Welcome to the Other Side

Hemenway

Czteroosobowy rockowy zespół Hemenway zadebiutował w 2011 roku i z pewnością nie mógł marzyć o lepszym starcie muzycznej kariery. Spotkawszy się w muzycznym college’u w Bostonie, kwartet ponownie połączył się w Japonii w 2010 roku i niedługo potem został zauważony przez wytwórnię major Ki/oon. Dwa pierwsze single grupy zostały wykorzystane jako tematy w popularnych seriach anime "Eureka Seven AO" i "Naruto Shippuden". Kolejne wydawnictwo, URAHEME Welcome to the Other Side, ukazało się 21 listopada i było dostępne wyłącznie w formie cyfrowej.

Ten pierwszy album zawiera sześć utworów. Nie zostały na nim uwzględnione poprzednie single grupy, ale zamiast nich znajdują się tu różnorodne, niesłyszane dotąd utwory, pokazujące światu, do czego zespół jest zdolny. Muzycy nie mogli wybrać lepszego utworu na początek niż wybuchowy GET UP - od pierwszych nut głośny, gwałtowny i śmiały, z dudniącą perkusją i trashowym brzmieniem gitary głównego wokalisty Isaaca. Jednak to smakowity gitarowy riff gitarzysty Charma jest na głównym miejscu. Przesterowana gitara droczy się łagodnie z początku, ale szaleje po ośmiu taktach, palce nie przestają szaleńczo biegać po gryfie. Każdy fan “Guitar Hero” mógłby rozkoszować się tym wyzwaniem. Pewny, nawet lekko chrapliwy rockowy wokal Isaaca, doskonale pasujący do tego hardrockowego stylu, musiał ustąpić miejsca instrumentowi Charma.

Po takim początku kilka następnych utworów nie bardzo spełnia oczekiwania. Gensou to Dance (z tekstem Shindo Haruichiego z Porno Graffitti) jest bardziej radosnym poprockiem, w stylu Nico Touches The Wall i temu podobnych. The English Left Unsaid przesuwa się jeszcze dalej w popowym spektrum – wesoła, przepraszająca miłosna oda przepleciona lekką jazzową wstawką. Ponieważ Isaac jest pół-Koreańczykiem, pół-Amerykaninem (tak jak Charm), bez wysiłku przechodzi między japońskim a angielskim, ze śladowym tylko akcentem w tym ostatnim. W pewien sposób decyzja o wykonaniu Left Unsaid in English nieco za bardzo zwiększyła poziom tandetności.

Na szczęście jest więcej cięższego rocka w postaci odpowiednio gorącego Honoo, zawierającego pełne pasji bębnienie Toshiego i dominującą obecność dzikiego basu Ogachinga. Wokale Isaaca są w tym utworze szczególnie dobre, a zwłaszcza w hymnicznym refrenie. Choć nie jest tak ciężka jak Honoo, kolejna Anosa jest ciekawym kawałkiem eksperymentalnego rocka, oferującym ciągłą zmianę rytmu i przeskoki pomiędzy funk rockiem a metalem. Toshi jest w doskonałej formie, a Charmwariuje szalonym freestylem.

Płyta zbliża się ku końcowi wraz z angielskojęzycznym coverem tanecznego numeru Dream Fighter żeńskiego popowego trio Perfume, wydający się być dosyć zaskakującym wyborem. Mocno różni się od oryginału, poza paroma taktami na początku, którymi chłopaki chcieli oddać (miejmy nadzieję) ironiczny hołd okropnemu, wszechobecnemu efektowi autotune. Poza tym jest to dziwaczna mieszanina mrocznego dubstepu, rocka i Eurodance’u. Nie trzeba mówić, że zdecydowanie postawili na tym utworze własne, unikalne piętno.

Choć wydając ten minialbum Hemenway nie działało jeszcze zbyt długo, URAHEME... jest tak wyrafinowane i wyszlifowane, że wydaje się, jakby zespół istniał dużo dłużej. Nie jest to idealne wydawnictwo, ale jego zawartość stanowi dobre podsumowanie tego, na co w tamtym momencie stać było tę czwórkę, czyli krótko mówiąc – sporo. Dobrze czuje się w kilku gatunkach muzycznych. Jednak powinna skupić swoją uwagę na głośnej, niepohamowanej muzyce, ponieważ tam sprawdza się najlepiej.
REKLAMA

Powiązani artyści

Hemenway © Hemenway
Hemenway

Powiązane wydawnictwa

Minialbum Format cyfrowy 2012-11-21 2012-11-21
Hemenway
REKLAMA