Relacja

Ostatni koncert girugamesha w Polsce

01/06/2016 2016-06-01 01:59:00 JaME Autor: Martyna "Gin" Wylecial

Ostatni koncert girugamesha w Polsce

Radość podszyta smutkiem.


© Gin
24 maja w klubie Kwadrat w Krakowie odbył się koncert zespołu girugamesh. To był wieczór pełen energii, skakania i szalonego pogo pod sceną. Publiczność dawała z siebie wszystko od pierwszej do ostatniej piosenki, chcąc wybawić się za wszystkie czasy.

Dlaczego? Bo druga taka okazja miała już nigdy nie nadejść. Zespół ogłosił bowiem, że po trzynastu latach działalności kończy karierę. Trasa promująca płytę chimera jest ostatnią po Europie i przedostatnią w ogóle. Uczucia fanów były więc mieszane, ale okazało się, że zespół nie przyszedł się żegnać, tylko celebrować chwilę i dawać z siebie wszystko, by uczynić wieczór wspaniałym wspomnieniem dla każdego.

Zdecydowanie mu się udało. W porównaniu do koncertu z 2014 roku, podczas tego wieczoru było dużo więcej energii. Zespół miał świetny kontakt z publicznością. Satoshi zachęcał do klaskania, śpiewania i skakania, czemu fani podporządkowywali się z entuzjazmem. Wokalista uśmiechał się nieustannie, ShuU łypał spod długiej kręconej grzywki, a Nii od czasu do czasu podchodził do ukrytego za perkusją Яyo, jakby sprawdzając, czy i ten się dobrze bawi.

Kocioł powstały przed sceną był dość brutalny, ale ostre piosenki z ostatniego albumu chimera dawały do tego wiele okazji. Podobało się to samym muzykom, gdyż Satoshi z lubością wykonywał gesty zachęcające do nieustającego pogo, a gitarzyści chętnie podchodzili do brzegu sceny.

Były też spokojniejsze momenty, dające chwilę wytchnienia rozszalałemu tłumowi. W krótkiej przerwie między kolejnymi piosenkami Яyo uciszył skandujący tłum, przykładając palec do ust i zapewniając Satoshiemu potrzebną atmosferę do utworów, które miały nadejść.

Fukai no yami i Ishtar były dramatyczne i poruszające. Delikatne dźwięki pianina i rozproszone światło padające zza sylwetki Satoshiego, a także sposób, w jaki wokalista zaśpiewał oba utwory - gestykulując z emfazą - sprawiły, że na chwilę na salę wkradła się melancholia, a w oczach niektórych zaszkliły się łzy.

Jednak girugamesh nie pozwolił fanom długo pozostawać w takim nastroju i od razu przeszedł do niezwodnych rozweselaczy - starych, dobrych i sprawdzonych kawałków, przy których wróciło pogo, skakanie i śpiewanie. Owari to mirai to jeden z klasyków, który zawsze wzbudza silne emocje, więc nie inaczej było i tym razem. Następne Gravitation tylko zintensyfikowało szaleństwo, któremu poddawali się fani. Z każdą piosenką było więcej skakania, krzyczenia, klaskania, pogowania, a kulminację stanowił przedostatni utwór głównej części koncertu - Evolution.

To prawdziwy hit koncertów girugamesha, który wyciska z fanów energię do ostatka, nawet jeśli wydaje się, że całą już zużyli podczas wcześniejszych piosenek. Jest też doskonały do wspólnego śpiewania z zespołem, czego publiczność oczywiście nie omieszkała zrobić. End przyszedł natomiast za szybko, bo wydawało się, że koncert dopiero co się zaczął, a już Satoshi krzyknął „last song!”. Utwór pochodzący z nowego albumu spiął klamrą koncert, ale też wyciszył rozszalałą publiczność, przygotowując ją na nadchodzący koniec.

Gdy Satoshi zszedł zza kulisy, na zalanej czerwonym światłem scenie pozostali Яyo i zgromadzeni wokół jego perkusji Nii i ShuU. Zagrali jeszcze kilka ostatnich dramatycznych nut, a perkusista wstał i z całych sił uderzył w talerze. Gdy muzycy zniknęli, od razu podniosły się wołania fanów o więcej, a zespół nie pozwolił długo na siebie czekać. Satoshi przez cały koncert był w koszulce promującej trasę, a teraz dołączyli do niego jeszcze ShuU i Nii, porzucając swoje całkiem eleganckie stroje. Яyo wyszedł natomiast w szerokiej koszulce na ramiączkach, machając do publiczności.

Na bis zespół zagrał trzy piosenki. Podczas Zecchou BANG!!, które było kolejną świetną okazją do wspólnego śpiewania i skandowania, Satoshi otrzymał polską flagę, którą od razu narzucił sobie na ramiona, wywołując tym samym szaloną radość fanów. Drain i Break Down minęły za szybko. Ale mimo że do końca koncertu było coraz bliżej, nikt o tym nie myślał. Wszyscy bawili się, skakali i cieszyli. Uśmiech nie schodził z twarzy Satoshiego przez cały koncert, ale na koniec, gdy muzyk widział, ile energii publiczność wkłada w ostatnie chwile z zespołem, stał się jeszcze szerszy i niewątpliwie zaraźliwy.

Podczas koncertu Satoshi odniósł się do zapowiadanego rozpadu grupy, dziękując wszystkim za wsparcie, którego przez lata udzielali girugameshowi. Chciał, by każda piosenka zapadła fanom w pamięć i była wspaniałym wspomnieniem, który zarówno fani, jak i zespół mogli w sobie pielęgnować. Choć nie każdy z obecnych zrozumiał jego wypowiedź po japońsku, to jednak intencje były jasne do oczytania, a każdy instynktownie wyciągnął z tego koncertu wszystko, co najlepsze zgodnie z życzeniem wokalisty.

Koncert to dla fana szczególne wydarzenie. Moment, kiedy może zobaczyć swoich idoli na żywo i doświadczyć muzyki w najbardziej bezpośredni sposób. Kiedy nawiązuje się nić porozumienia między zespołem a publicznością, powstają niezwykle silne emocje, pośród których dominuje niczym niepohamowana radość. Tak było i tym razem, nawet jeśli radość miała gorzki smak pożegnania.

Członkowie girugamesha nie pozwolili fanom się smucić i zafundowali na do widzenia wspaniały i pełen energii koncert. Pozostaje mieć nadzieję, że może kiedyś, w bliższej lub dalszej przyszłości, będzie jeszcze dane ich usłyszeć.

A na razie zostają wspomnienia.


Setlista:

01. Chimera
02. Wither mind
03. Go Ahead
04. Vermillion
05. Crazy flag
06. Voltage
07. Slip out
08. Incomplete
09. Fukai no yami
10. Ishtar
11. Owari to mirai
12. Gravitation
13. Alive
14. Driving time
15. Horizion
16. Another way
18. Evolution
19. End

Encore:
20. Zecchou bang
21. Drain
22. Break Down
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Minialbum Format cyfrowy 2016-01-20 2016-01-20
girugamesh

Powiązane wydarzenia

Data Wydarzenie Lokalizacja
  
24/05/20162016-05-24
Koncert
girugamesh
Klub Kwadrat
Kraków
Polska
REKLAMA