Recenzja

sukekiyo - VITIUM

17/02/2015 2015-02-17 00:05:00 JaME Autor: Lu:na (wolny strzelec)

sukekiyo - VITIUM

"VITIUM" nie dał rady powtórzyć sukcesu "IMMORTALIS".


© sukekiyo
Minialbum CD

VITIUM

sukekiyo

Jeśli miał bym wskazać debiut 2014 roku na japońskiej scenie muzycznej, bez wątpienia padło by na sukekiyo. Projekt poboczny Kyo i kilku innych uzdolnionych i zasłużonych dla sceny muzyków, okazał się być czymś więcej niż tylko sesyjną zabawą, a ich muzyka z powodzeniem wybiła się ponad tłum młodych gwiazdek. Z zadowoleniem mogliśmy obserwować rozwój pomysłów zaczerpniętych z martwego już 9GOATS BLACK OUT. Kyo dołożył garść swoich pokręconych wizji i tony nieprzeciętnego wokalu, co zaowocowało mieszanką wręcz wybitną.

Minął niespełna rok od premiery IMMORTALIS, a zespół zapowiedział jego następcę, tym razem w postaci minialbumu. Niech jednak ta forma was nie zmyli, nie jest to bowiem minialbum w rozumieniu większości zespołów. Składa się na niego aż dziewięć utworów o łącznej długości trwania prawie czterdziestu minut. Mamy zatem bogaty pod względem zawartości krążek.

Pierwszy długograj oczarował słuchaczy głównie swoim niepokojącym klimatem, gdzie 9GOAT zderzyło się ze światem Kyo i odrobiną Toola o zdecydowanie bardziej subtelnym zabarwieniu. VITIUM podąża niemalże tą samą ścieżką, jednak odrobinę się tu zmieniło.

Przede wszystkim zrezygnowano z wpadających w ucho melodii, takich jak choćby świetny zephyr z poprzedniego albumu. Zamiast tego mamy bardziej rozciągnięte kompozycje, gdzie przeważa melancholia, ale mniej w nich elementów posępnie niepokojących. Album otwiera potężne leather field i jest to absolutnie jeden z najlepszych kawałków kapeli. Tętniący bas i silna perkusja wbijają się w głowę. Jest tu też trochę brudnej elektroniki i oczywiście jak zawsze pomysłowy frontman. Tym utworem zespół bez wątpienia podbije serca słuchaczy na koncertach.

Dalej niestety jest już nieco gorzej. dunes przypomina brzmieniem the daemon’s cutlery i można odnieść wrażenie, iż w istocie jest jego rozwinięciem. Z ratunkiem przychodzi refren, zawierający nieco melodii, jednak odczucie kakofonii instrumentów jest nadal wszechobecne. Kolejne utwory popadają w zbyt wyraźną odtwórczość względem siebie, i choć wprawny słuchacz będzie chłonął mimo wszystko bogate aranżacje, dla przeciętnego zjadacza chleba powieje tu nudą. Nie ma mowy o niepowtarzalnej wycieczce, w którą zespół zabrał nas za sprawą IMMORTALIS.

Wspomniałem, że największą mocą wydawnictwa jest jego początek, ale wypada powiedzieć również o zakończeniu. focus jest po prostu fenomenalny i choć mamy tu do czynienia z kolejną balladą, jej progresywny charakter jest tym, czego potrzeba było, aby wyrwać słuchacza z letargu. Spokojny początek w połowie przechodzi w finezyjny pokaz spektrum instrumentalnego zespołu, gdzie urzeka po raz kolejny gitara akustyczna i pomysłowe elektroniczne ozdobniki. To będzie kolejny stały punkt koncertów.

Część właściwa jest za nami i przynajmniej w mojej głowie pojawiło się pytanie: czy to już wszystko na co stać sukekiyo? Może powyższa opinia jest podyktowana zbyt wysokimi oczekiwaniami? Może VITIUM wypada zwyczajnie blado przy swoim poprzedniku? Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest zły materiał. Nie ma jednak szans, żeby komuś spodobał się bardziej niż debiut. Brak tu niepokoju i niepowtarzalnej atmosfery. Odnoszę wrażenie obcowania z muzyką ciekawą pod względem brzmienia, ale pozbawioną duszy. Chlubne wyjątki stanowią kompozycje otwierające i zamykające album i dla nich głównie warto nabyć omawiane dzieło. Wszystko co jest między nimi, jest nadal warte odsłuchania, ale już tak nie porywa.

Wersje rozszerzone zostały wzbogacone o dodatkowe materiały i tutaj prócz wykonań koncertowych mamy cztery kolaboracje. Po raz kolejny zespół zdołał zaprosić ciekawych gości. Tym razem wspomagają go wokalnie Toshi, znany doskonale fanom legendarnego X JAPAN, oraz aktor Mikami Hiroshi. Prócz tego swoje cegiełki dołożyli Wes Borland, grający w Limp Bizkit oraz Danny Lohner znany szerzej jako Renholdër, który współpracował z Trentem Reznorem przy okazji kilku wydawnictw Nine Inch Nails. Gości udało się więc zebrać wyśmienitych, co przełożyło się na ciekawe wykonania i miksy. Rzecz głównie dla fanów sukekiyo, lub też talentu wyżej wymienionych artystów.

Słowem zakończenia – VITIUM pozostawia mieszane uczucia. Z jednej strony jest to nadal jedyne w swoim rodzaju sukekiyo, które porusza się w obszarze rockowej psychodelii, z drugiej jednak chciało by się jakiegoś większego progresu, czy też większego polotu odsłuchanej właśnie zawartości. Wystawiam tróję z plusem w skali szkolnej, ale fani zespołu mogą spokojnie dodać oczko wyżej. Album zyska z kolejnymi odsłuchaniami, ale na godnego następcę IMMORTALIS przyjdzie nam jeszcze poczekać.

REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Minialbum CD 2015-02-04 2015-02-04
sukekiyo
Minialbum CDS 2015-02-04 2015-02-04
sukekiyo
REKLAMA