Relacja

DIR EN GREY daje czadu w STUDIO COAST

08/03/2014 2014-03-08 00:05:00 JaME Autor: Amke Tłumacz: Gin

DIR EN GREY daje czadu w STUDIO COAST

DIR EN GREY zaoferował widzom w tokijskim STUDIO COAST fenomenalny spektakl.


© DIR EN GREY
19 października, Shinkiba STUDIO COAST. Koncert wyprzedał się, a żeby wypełnić salę, trzeba było mniej niż pół godziny. Zespół drugi dzień z rzędu grał w STUDIO COAST, a trasa GHOUL prawie dobiegała w Japonii końca. Zostały dwa występy w Namba HATCH w Osace, po czym DIR EN GREY miał się udać do Stanów Zjednoczonych, by tam dalej koncertować.

Nieco po 19:00 rozbrzmiało intro. Jego melodyjne i potężne tony stały w opozycji do poprzedniego intra Kyoukotsu no nari, który miał nieco złowieszczą atmosferę dzięki muzycznym dysonansom. Członkowie zespołu wchodzili na scenę jeden po drugim. Kyo wkroczył jako ostatni, a jego twarz ze względu na makijaż przypominała potworną czaszkę. Wszystkie ekrany pokazywały słowo GHOUL.

Pierwsza piosenka Reiketsu Nariseba stanowiła obietnicę ostrego i ciężkiego koncertu. Od samego początku członkowie grupy dawali z siebie wszystko, a na scenie wiele się działo. Gitarzyści Kaoru i Die oraz basista Toshiya przemieszczali się po scenie. Zestaw perkusyjny Shinyi stał na podwyższeniu, żeby był lepiej widoczny dla publiczności. Na ekranach wyświetlano fragmenty teledysku do Reiketsu Nariseba, a to, co działo się ze światłami, było wspaniałe, zmieniało koncert w prawdziwy spektakl. Wszyscy krzyczeli, kiedy Kyo stanął na platformie plecami do tłumu, z szeroko rozpostartymi ramionami. Kiedy w końcu dotarł do słowa "Destroy" w tekście, publiczność podskoczyła z pięściami uniesionymi w górę, szalejąc, podczas gdy Kaoru wymachiwał głową.

Setlista była dobrze zbilansowana, oscylując między ciężkimi i nieco łagodniejszymi kawałkami. Po względnie spokojniejszym LOTUS, podczas którego zespół znów wykorzystał fragmenty teledysku, publiczność przywitała z entuzjazmem OBSCURE. Światła zmieniały kolor, co dodawało występowi ciężkości i intensywności. Kontakt publiczności z zespołem był wspaniały: członkowie często zamieniali się miejscami i zachęcali fanów, którzy odpowiadali głośnym krzykiem. Szczególnie Toshiya uwielbiał, kiedy publiczność była nakręcona, a ona z radością spełniała każde jego żądanie. Basista nie miał tego dość przez cały występ, podobnie jak i fani. Podczas ostatniego refrenu publiczność śpiewała razem z Kyo.

Po zagraniu Kiri to mayu, Kyo rozpoczął improwizację. Miał teraz na głowie welon zasłaniający twarz, co sprawiało, że wyglądał nie tylko strasznie, ale też tajemniczo. Wytrącający z równowagi dźwięk perkusji i dzwonienie dzwonów wzmacniało atmosferę. Dym zakrywał część sceny, podczas gdy wokalista stał na środku zupełnie sam. Publiczność zachowywała się zupełnie cicho, słuchając mrocznych i upiornych dźwięków, które muzyk wydawał z siebie. Całe to doświadczenie było niepokojące. Kyo zdecydowanie wie, jak przyprawić fanów o dreszcze.

Przed rozpoczęciem BUGABOO biały ekran przysłonił widok na scenę. Przez chwilę publiczność nie widziała zespołu, ale gdy zapalono reflektory, ukazały się sylwetki muzyków. Zróżnicowane światła wpływały na to, co było widać na ekranie, tworząc niewyraźne cienie. Mimo to i podczas następnego utworu, Tsumi to batsu, ekran został na miejscu. Dopiero po nim podniesiono go, sygnalizując kolejną improwizację. Nastrój był zupełnie inny niż za pierwszym razem, ponieważ wykorzystano nowe tło muzyczne, dające odmienne, ale wciąż upiorne wrażenie.

Nikogo nie dziwiło, że gra świateł była tak imponująca, bo wiadomo, że DIR EN GREY przykłada wielką wagę do aspektów wizualnych na swoich koncertach. Efekty świetlne ciągle się zmieniały i nie powtarzały się. Połączenie strony wizualnej i oświetlenia sprawiało, że cały występ naprawdę zachwycał. Podczas Kasumi, zagranej w wersji takiej jak na minialbumie THE UNRAVELING, pozostawiono tylko niebieski reflektor z boku, wywołujący wrażenie miękkości i spokoju. Natomiast w trakcie OBSCURE światła błyskały szybko, żeby podkręcić publikę. Po zagraniu Kasumi zespół opuścił scenę, a publiczność natychmiast zaczęła wołać o bis.

Jakże zaskakujący to był bis! Zagrano HADES. Publiczność krzyczała z podekscytowania, a każdy z członków pokazywał swój entuzjazm i energię, zamieniając się przy tym miejscami z innymi muzykami. Gitarzyści przenieśli się na prawą stronę, podczas gdy Kyo i Toshiya - na lewą. Shinya dawał z siebie wszystko, a basista pokazywał, na co go stać, podskakując na podwyższeniu i grając najlepiej, jak potrafił. Kyo wchodził w interakcje z publicznością, która nigdy nie miała tego dosyć. Wybór takiego kawałka na koncert był dość zaskakujący, ale biorąc pod uwagę, jak energicznie reagowała publiczność i zespół, okazał się naprawdę trafiony.

Ten niepowstrzymany występ zakończył THE FINAL. Publiczność wyśpiewywała refren i zdanie: "I can’t live", podczas gdy Kyo razem z innymi muzykami dawał z siebie wszystko. Po tym członkowie zespołu pożegnali się z fanami, którzy klaskali i wiwatowali, dziękując za występ swoich idoli. Rozrzucono kostki, pałeczki i butelki z wodą, a potem wszyscy zeszli ze sceny.

Koncertu w STUDIO COAST, który odbył się tej nocy, nie da się opisać inaczej jak fenomenalny. I to nie tylko dlatego, że zespół dał świetny występ, ale też ze względu na wykorzystanie sceny: efektów wizualnych, ekranów, dymu i oświetlenia. Dodatkowo przerażający wygląd Kyo był dobrym dodatkiem do całości i sprawiał, że tytuł GHOUL okazał się niezwykle pasować do trasy.


Setlista:

-SE-
01. Reiketsu Nariseba
02. Unknown.despair.Lost
03. KARMA
04. LOTUS
05. OBSCURE
06. Kiri to mayu
07. audience KILLER LOOP
08. BUGABOO
09. Tsumi to batsu
10. Rinkaku
11. “Yokusou ni DREAMBOX” aruiwa seijuku no rinen to tsumetai ame
12. Unraveling
13. Juuyoku
14. Kasumi

Encore:
15. Gaika, chinmoku ga nemuru koro
16. HADES
17. STUCK MAN
18. THE FINAL
REKLAMA

Galeria

Powiązani artyści

REKLAMA