Recenzja

Hora - Prominence

20/07/2013 2013-07-20 00:01:00 JaME Autor: meg Tłumacz: mizuku

Hora - Prominence

"Prominence" zabiera słuchacza w instrumentalną podróż do innego świata.

Album CD

PROMINENCE

Hora

Prominence Hory jest albumem niemal w całości instrumentalnym, przez co z powodzeniem sprawdziłby się jako ścieżka dźwiękowa gry komputerowej. Choć nikt nie zna dokładnego zamysłu Hory co do powstawania płyty, dzięki wyobraźni można wsłuchać się w opowieść, która stopniowo się rozwija, rozpoczynając od wizji tego, co przed nami: współczesnego, zniszczonego świata, męki i żalu, zdrady i śmierci. Jednak historia nie kończy się w tym miejscu – to, co umiera, musi w pewnym momencie powrócić – zatem w miarę odsłuchiwania albumu zaczniemy zauważać przebłyski nadziei, wolę walki o przetrwanie, czy wreszcie szczęśliwe zakończenie.

Wydawnictwo otwiera dwuminutowe Future Hope, w którym usłyszymy odgłosy wiatru, delikatną melodię pianina i powtarzający się w tle mechaniczny sygnał; przez co wszystko zdaje się być wizją przyszłości autorstwa Hory. Pierwszym ''właściwym'' utworem jest Prominence. Rozpoczynając się, podobnie jak jego poprzednik, od zapadających w pamięć delikatnych melodii, Prominence tworzy grunt pod przepełnioną smutkiem historię. Z początkowymi, uderzającymi słuchacza dźwiękami perkusji i urzekającymi instrumentalnymi partiami, połączonymi ze stałym elektronicznym rytmem, kompozycja przedstawia obraz smutku, tragedii, ale i nadziei. Jako utwór instrumentalny, Prominence wymaga ponownego przesłuchania, gdyż początkowo może nie zachwycać, za drugim razem jednak zdecydowanie spełnia oczekiwania.

Ignition otwiera delikatny szum i gwałtownie przyspieszający rytm klawiszy, po czym melodia nabiera całkowicie elektronicznego charakteru. Utwór jest chwytliwy i jako jedyny zawiera partie wokalne Hory, zniekształcone w taki sposób, że mogą nasuwać skojarzenia z twórczością industrialnej grupy Blam Honey. W połowie kawałka słuchacza zaskoczy niespodziewanie szorstki wokal, przy czym dźwięki na zmianę cichną i przybierają na sile, jednak stopniowo powraca stały rytm, utrzymujący się do końca piosenki.

Kolejny utwór, Photon, odznacza się znacznie mroczniejszym brzmieniem, zainicjowanym przez nałożone efekty echa i zniekształcone sample, do których po chwili dołączają partie klawiszy, wprowadzające odbiorcę w rytm. Ponury nastrój nie utrzymuje się jednak zbyt długo i szybko zostaje rozproszony przez podniosłą atmosferę, delikatne dźwięki przypominające dzwonki i o wiele bardziej optymistyczną linię syntezatorów. Podobnie, jak Prominence, i ten kawałek stwarza możliwość docenienia każdego obecnego w nim instrumentu.

Rozpoczynający się od odgłosu podmuchu silnego wiatru i dźwięcznych efektów, Flow okazuje się jedną z najbardziej stonowanych kompozycji na albumie. Podkład prowadzony jest przez delikatną melodię gitary, a później także subtelny akompaniament orkiestrowy. Utwór zostaje podkreślony łagodnymi dźwiękami i odgłosami dzwonków, przez to staje się jedną z najpiękniejszych kompozycji płyty. Life jest zadziwiająco plastycznym kawałkiem, w brzmieniu którego zdaje się wyłaniać poczucie niebezpieczeństwa i samotności, odzwierciedlone w melodii pianina. W miarę trwania utworu, dołącza solidna industrialna aranżacja i choć z pewnością nie jest to taneczny kawałek, Life warto docenić za jego tajemniczość.

Ray jest punktem zwrotnym albumu. Utwór otwiera mocny klawiszowy wstęp, wciągający słuchacza w wir elektronicznego brzmienia. Podkład jest fantastyczny, szalony i nie pozwala usiedzieć w miejscu. Kawałek buduje napięcie, przez cały czas, zaskakując nagłymi wybuchami dźwięków, pozostawiając po sobie bardzo dobre wrażenie. Ray obrazuje mieszaninę różnych emocji w niecałych czterech minutach, a mocna melodia utworu powoli prowadzi słuchacza w stronę zakończenia albumu.

Nikt nie jest pewien, co czeka nas po śmieci, jednak Heavenz-COMA może posłużyć jako małe wyobrażenie tego stanu, za sprawą spokojnych dźwięków klawiszy i gitarowej aranżacji. Kompozycja ma zabarwienie lekko przypominające muzykę R&B, choć te naleciałości są raczej subtelne i nie tak wyraźne, jak brzmienie Ray. Po energii, jakiej dostarczył Ray, Heavenz-coma jest odprężającym kawałkiem, pozwalającym się zrelaksować. Spinal Cord stara się naśladować styl Heavenz-coma, niestety okazuje się przeciętnym kawałkiem bez właściwej melodii, skupiając się bardziej na cichych dźwiękach i zniekształceniach, niż konkretnej aranżacji. Wprawdzie dostrzegalne są echa głosu, statyczne, zmodyfikowane brzmienie klawiszy, jednak elementy te, zamiast zachwycać, wręcz usypiają. Mimo to, kompozycja nie odbiega od stylistyki płyty, choć z drugiej strony tak naprawdę nie wnosi do wydawnictwa nic nowego.

Nie wszystko jednak stracone w momencie, gdy uwagę przejmuje Euphoria. Utwór ponownie wprowadza tajemnicze brzmienie dzięki wysokim dźwiękom, zgrabnie ewoluującym w urzekającą melodię klawiszy. Euphoria jest bardzo optymistycznym kawałkiem przepełnionym energią, wyrażającym w pewien sposób nadzieję, że istnieją szczęśliwe zakończenia, jednocześnie sugerującym, że takie właśnie będzie zakończenie albumu. Urozmaicona cyfrowymi zniekształceniami i ciekawymi samplami, Euphoria świetnie sprawdza się w roli przedostatniego kawałka na płycie.

Quasar, ostatni utwór na albumie, studzi nastrój wytworzony przez Euphorię, poprzez swój wolny wstęp na pianinie i mocne dźwięki, przywracając odbiorcę w ponury i smutny świat. Jednak w chwili, gdy dołączają syntezatory, melancholijna melodia zanika i zostaje zastąpiona stopniowo narastającym optymizmem. Quasar nie jest wprawdzie przepełniony radością, jednak prawdziwie wyraża nadzieję, i gdy utwór powoli cichnie, pozostawia po sobie głębokie i trwałe wrażenie.

Od czasu rozpadu Schwarz Stein stało się jasne, że Hora naprawdę skupiał się na szlifowaniu swojego talentu. Prominence jest wspaniałym dowodem na przekonanie o tym słuchaczy. Jest to płyta, obok której nie można przejść obojętnie.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2006-09-28 2006-09-28
Hora
REKLAMA