Relacja

THE MICRO HEAD 4N’S we Wrocławiu

28/02/2013 2013-02-28 00:05:00 JaME Autor: neejee

THE MICRO HEAD 4N’S we Wrocławiu

23 lutego, specjalnie z okazji pierwszego koncertu Maifo w naszym kraju, stolica Polski przeniosła się na chwilę pod zachodnią granicę.


© Agata "andi" Paz
23 lutego we Wrocławiu odbył się pierwszy koncert THE MICRO HEAD 4N’S. Tego dnia w klubie Firlej nie stawiło się zbyt dużo ludzi, ale wszyscy byli raczej entuzjastycznie nastawieni i jeszcze przed 20:00 - planowanym początkiem koncertu - zaczęli skandować nazwę zespołu. Po chwili rozległo się znane z płyty intro A BEGINNING FROM THE END. i muzycy po kolei zaczęli wchodzić na scenę, witani radosnymi okrzykami fanów (największy aplauz zebrali oczywiście ZERO i TSUKASA, co wynika prawdopodobniej ze sporej popularności, jaką cieszyło się D’espairsRay w naszym kraju). "Cześć, Polsko!”, przywitał się po angielsku wokalista i rozbrzmiały znajome dźwięki HELLO MY CLONE, a ręce zgromadzonych w pierwszych rzędach osób wystrzeliły w górę.

Po równie dobrze przyjętym GLORIOUS BLAZE oraz WHITE SOUL, którego żywe rytmy skłaniały do ruszania się nie tylko publiczność, ale i samych muzyków, przyszedł czas na pierwsze MC. "Jesteśmy z Japonii!”, przedstawił zespół Ricky, "Jesteśmy z Tokio. Dzisiaj jest najlepsza noc. Jesteście gotowi?”. Publiczność, oczywiście, była i zaczęła klaskać, zachęcona przez zespół, toteż w nagrodę usłyszała nowy utwór: Youtsuu. Ostre, mocne dźwięki atakowały uszy, a fani naśladowali machającego długimi warkoczykami SHUNa.

Kolejna nowa piosenka, Calling, rozpoczęła się powoli, ale muzyka z wyraźnymi elektronicznymi wtrąceniami szybko nabrała więcej wigoru. Gdy po niej nastąpiła chwila przerwy, z tłumu natychmiast rozległy się okrzyki: "ZERO, TSUKASA, Ricky!”. "Bardzo gorąco”, odpowiedział wzywany wokalista. "Jestem cały spocony. Jakie to miasto? Miasto TSUKASY?”. Potem adekwatnie do tytułu mocnymi uderzeniami w perkusję rozpoczął się Raimei ("piorun”), czemu wtórowały kolorowe światła. Ricky zdawał się wkładać w śpiew wszystkie siły, a Kazuya przysunął dłoń nad oczy, jakby chcąc lepiej dostrzec twarze znajdujących się przed nim osób. Gdy piosenka się zakończyła, wokalista powiedział po polsku: "Dziękuję”, wzbudzając tym na sali oczywisty entuzjazm.

Wraz z rytmicznymi gitarowymi riffami Inst rozpętało się przed sceną małe szaleństwo - fani podskakiwali jak małe piłeczki i wznosili ręce w górę, motywowani do tego przez ZERO i SHUNa, którzy na zmianę zajmowali podwyższenie na przedzie sceny. Po rozpoczętym krzykiem Ricky’ego Breaking and shout out!, w trakcie którego publiczność wtórowała wokaliście w refrenie, oraz dobrze nadającym się do headbangingu MONSTER’S ROAR zagrano kończącą album ładną piosenkę o miłości Kono saki zutto, która zamknęła główną część koncertu.

Gdy tylko ostatni żegnany brawami muzyk opuścił scenę, rozpoczęły się wołania o bis. Grupa nie dała na siebie długo czekać i szybko wróciła. "Przedstawię członków zespołu!”, obwieścił Ricky, zaczynając od SHUNa. Gitarzysta upewnił się najpierw, czy wszyscy rozumieją japoński, po czym nauczył zebranych zdania po japońsku: "Nani machi?” (czyli: "Jakie miasto?”). Wywołany następnie do tablicy ZERO poprosił wszystkich zebranych, by dobrze się bawili. "Powtarzajcie za mną”, dodał, po czym wrzasnął przeraźliwie do mikrofonu, a publiczność ochoczo spełniła polecenie. Potem przyszła kolej na TSUKASĘ, który został przywitany głośnym krzykiem - nie pierwszym zresztą tego wieczoru, jako że widownia już kilka razy zdążyła udowodnić, że darzy go wielką sympatią. Perkusista wyznał, że potrafi latać i jest imprezowym chłopcem i powiedział: "Zaśpiewam wam bardzo popularną japońską piosenkę”, po czym... dał fenomenalny popis swoich umiejętności wokalnych, wykonując fragment utworu enka. Naprawdę ma ku temu talent. Publiczności pokaz ten najwyraźniej również przypadł do gustu, jako że klaskała do wtóru, a potem nagrodziła wykonawcę gromkimi brawami.

Zapowiedziany przez wokalistę gitarzysta Kazuya wydawał się nieco skrępowany, co nie przeszkodziło mu jednak, mówiąc po angielsku, nauczyć wszystkich poprawnej wymowy swojego imienia (czyżby złe doświadczenia z wcześniejszych występów w Europie?) oraz wyznać, że jest szczęśliwy, iż znalazł się dzisiaj w Polsce. Potem publiczność sama zaczęła wołać imię Ricky’ego. Wokalista podziękował zebranym za przybycie i, owijając się otrzymaną chwilę wcześniej flagą z podpisami fanów, powiedział po polsku: "Kocham cię”.

Bis rozpoczął się nową balladą Hikari no sekai, w której z początku na pierwszym planie znajdował się głos Ricky’ego; dopiero po chwili dołączyły do niego gitary. Podczas melodyjnego refrenu wokalista zachęcał fanów do machania rękami oraz śpiewania z nim "lalala”. Potem muzycy wrócili w znajome dla publiczności rejony, dając jej jeszcze jedną okazję do tańca utworami Photograph oraz I surrender, zapowiedzianym jako ostatnie piosenki tego wieczoru. Gdy wybrzmiała ostatnia nuta, podziękowali zebranym, rzucając na pożegnanie kostki oraz butelki z wodą, i opuścili scenę.

Ostatnia piosenka już została zagrana, ale nie oznaczało to końca wieczoru, jako że chwilę później rozpoczęło się zapowiadane spotkanie z zespołem. Mimo że podczas koncertu publiczność nie wydawała się zbyt liczna, to kolejka chętnych do zdobycia autografów muzyków i uściśnięcia im dłoni wiła się właściwie dookoła całej sali.

W odróżnieniu od większości koncertów japońskich zespołów, na jakich zdarzało mi się być, to tym razem nie było problemów z nagłośnieniem wokalu - można było zrozumieć praktycznie każde słowo, które wyśpiewywał Ricky, jako że jego głos wraz z perkusją oraz basem znajdował się na pierwszym planie. Gorzej było natomiast z usłyszeniem gry SHUNa i Kazuyi, która ginęła z zalewie innych dźwięków. Sporą niedogodność stanowiły też niektóre osoby robiące, mimo wyraźnego zakazu, zdjęcia. Już pominę, że wyciągnięte z aparatami ręce zasłaniały widok, klub był na tyle duży, a ludzi nie tak wielu, że zawsze można było gdzieś się przesunąć. Ale robienie zdjęć z fleszem rozświetlającym całą salę to zdecydowanie przesada.

Podsumowując, pierwszy koncert Maifo w Polsce można zaliczyć do udanych (była to też niepowtarzalna dla wielu okazja, by znaleźć się w jednym czasie w dwóch miastach, gdyż Ricky uparcie twierdził, że występuje w Warszawie). Zespół - oprócz wszystkich utworów znanych z płyty A BEGINNING FROM THE END - zaprezentował również sporo nowych. Co prawda jego piosenki są do siebie raczej podobne, ale przyjemnie się ich słucha i dobrze wypadają na żywo. Szkoda, że sam występ był dość krótki, trwał może nawet niecałe półtorej godziny. Gdy jednak THE MICRO HEAD 4N’s dorobi się nieco większej ilości materiału - nad czym, jak widać, pracuje - to ta niedogodność powinna zniknąć.


Setlista:

01. HELLO MY CLONE
02. GLORIOUS BLAZE
03. WHITE SOUL
-MC-
04. Youtsuu
-MC-
05. Calling
-SE-
06. Raimei
07. Inst
08. Breaking and shout out!
09. MONSTER’S ROAR
10. Kono saki zutto

Encore:
11. Hikari no sekai
12. Photograph
13. I surrender
REKLAMA

Galeria

Powiązani artyści

Powiązane wydarzenia

Data Wydarzenie Lokalizacja
  
23/02/20132013-02-23
Koncert
THE MICRO HEAD 4N'S
Firlej
Wrocław
Polska
REKLAMA