Recenzja

Nana Kitade - 18-eighteen-

11/02/2013 2013-02-11 00:05:00 JaME Autor: Cynthia Tłumacz: jawachu

Nana Kitade - 18-eighteen-

"18 -eighteen-" Nany Kitade to wspaniały album!

Album CD

18 -eighteen-

Nana Kitade

W tej recenzji nie będzie żadnej negatywnej krytyki. Zazwyczaj słucham rocka i heavy metalu, a to jest jedyny poprockowy album, który mnie powalił. Naprawdę nie spodziewałam się niczego fantastycznego, gdyż nie jest to gatunek, który lubię, ale byłam w wielkim błędzie.

Nie ma tu ani jednej piosenki, która nie byłaby dla mnie niesamowita. Dlatego też nie będę omawiać każdego kawałka, ale raczej opowiem o moich ulubionych. Och, pozwólcie mi to wyznać: tak trudno wybrać tylko kilka!

Album zaczyna się i kończy utworem KISS or KISS, bardzo zabawnym i skocznym. Te dwie piosenki brzmią tak samo, z tym że pierwsza jest po japońsku, a druga po angielsku. Stanowi wspaniały i bardzo chwytliwy początek albumu! Myślę także, że jest to mądry wybór na jego zakończenie, gdyż utrzymuje słuchacza w optymistycznym nastroju, skłaniając go do ponownego włączenia płyty, gdy tylko ta się skończy!

Indelible Sin ~Kesenai Tsumi~ to mój ulubiony kawałek! To doskonała piosenka dla kogoś, kto w ogóle nie słyszał wcześniej muzyki Nany. Dosyć dobrze podsumowuje, jakie są pozostałe utwory na tym wydawnictwie, czyli grę na gitarze artystki, jej głos, tematy muzyczne itp. Mimo to nie sądzę, żeby ten kawałek mógł być uważany za "nudny” czy "typowy”. Nanie udało się popisać zakresem głosu, a ze wszystkich gitarowych solówek na płycie, ta jest zdecydowanie najlepsza!

Rasen to mój kolejny faworyt. Ponieważ muzyka jest żywa, a rytm szybki, stopa od razu zaczyna go wybijać. Jak dla mnie Nana brzmi tutaj nieco odmiennie w porównaniu do poprzednich kawałków - inna twarz artystki, spokojniej i dojrzalej brzmiąca.

Wraz z rozwojem, album stopniowo zwalnia w porównaniu do początku, co w końcu przynosi pierwszą balladę, Alice. Wokal jest delikatny i odprężający, będąc miłą przerwą na oddech po pierwszych pięciu energicznych kawałkach.

Chociaż muzyka pozostaje żywa w Kanashimi No Kizu, głos Nany jest powolny i spokojny. Są momenty, gdzie wznosi się na wyższe rejestry, ale przez większą część śpiewa ona nisko, nadając utworowi spokojny nastrój.

Shunkan wyróżnia się z całości. To wolna kompozycja, ale muzyka brzmi w niej nieco jazzowo, a głos Nany jest niższy niż w poprzednich utworach. Nie znam japońskiego i nie rozumiem tekstu, ale kiedy słucham tego kawałka, wywołuje we mnie "pocieszające i dodające otuchy” wrażenie. Jest to zdecydowanie świetna piosenka.

Na całej płycie znajduje się kilka numerów posiadających gitarowe solówki zagrane przez samą artystkę. Może w kilku przypadkach wydają się one dosyć przypadkowo rozmieszczone, ale poza tym są fantastyczne! Kocham głos Nany Kitade! Jest wysoki, ale nie denerwujący. Ma ona także szeroki zakres, którym popisuje się na tym wydawnictwie, przechodząc z wysokich tonacji do niskich, czego nie spotyka się u zbyt wielu artystów. Wykonała wspaniałą robotę.

Ogólnie rzecz biorąc jest to niesamowity album! Ponieważ nie ma tu ani jednej piosenki, która zaniżałaby średnią, oraz otworzył on dla mnie zupełnie nowy gatunek muzyki, zasługuje na najwyższe oceny.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2005-08-24 2005-08-24
Nana Kitade
REKLAMA