Niespełna rok po swoim debiucie w styczniu 2008 roku
Kalafina miała już za sobą wydanie czterech singli i jednego albumu studyjnego. Jak można się spodziewać, w sytuacji kiedy wydawnictwa następują jeden po drugim, album zawierać będzie wiele z wcześniej wydanych utworów. Siedem spośród czternastu kompozycji stanowią właśnie te uprzednio wypuszczone na rynek, natomiast pozostałą część - nowe.
Album rozpoczyna krótki kawałek o bardzo eterycznej nucie, odpowiednio zatytułowany
Overture. Powolny i rozmarzony, z szepczącymi, nieco zniekształconymi partiami wokalnymi i delikatnie brzmiącą harfą. Dzięki dźwiękom przywodzącym na myśl obmywającą falę, utwór staje się bardzo kojący. Ponieważ napięcie stopniowo rośnie, jest to doskonały sposób na rozpoczęcie albumu. Pierwszym właściwym utworem jest
oblivious, który został wydany na ich pierwszym singlu. Po krótkim wstępie złożonym z operowych głosów, utwór rozwija się i eksploduje w szybką, zsyntetyzowaną piosenkę, co bliskie brzmiącemu popowo techno, które właściwe jest stylowi ich kompozytorki
Yuki Kajiury. Wysokie, operowo osadzone wokale
Wakany,
Keiko i
Hikaru płyną gładko przez piosenkę, a elementy te,zebrane razem, tworzą niezwykle chwytliwą kompozycję.
Love come down, jest pierwszym nowym nowym utworem znajdującym się na albumie. Choć w stylu podobna do poprzedniego kawałka, to jednak ta piosenka jest weselsza i bardziej pobudzająca. Z pewnością skłoni słuchaczy do tańca! Po dwóch szybkich, skupionych na elektryce kompozycjach, nadchodzi czas na delikatniejszą stronę
Kalafiny.
Natsu no ringo jest w większości akustyczna, z gitarą, perkusją i queną – tradycyjnym fletem z And. Partie wokalne, ponownie idealne, zaśpiewane są z gracją i precyzją.
fairytale również poprzednio znajdujący się na singlu, zachowuje ową delikatność. Jest to bardzo pomysłowa piosenka, dająca złudzenie, że trzy wokalistki przekazują między sobą pewną historię, a ich głosy raz jeszcze wybijają się. Wolniejsze tempo kontynuuje
ARIA, choć rozwija się ona w bardzo intensywną i emocjonalną kompozycję. Z łatwością można zamknąć oczy i pozwolić, aby przywołała piękne obrazy.
Zamieszczenie w tym miejscu kolejnej piosenki,
Mata kaze ga tsuyokunatta, wydaje się być posunięciem strategicznym, jako że jest to raczej ciężka i rockowa kompozycja. Chociaż zniekształcony dźwięk elektrycznej gitary obejmuje wiolonczelę i tylko czasem operowo brzmiący śpiew, to jednak skłania się stylem ku symfonicznemu metalowi. Podczas gdy urozmaicenie jest bardzo dobrym pomysłem, to jednak wybudza słuchacza w dość niezręczny sposób, natomiast wokal artystek nie może pokazać wszystkich swoich zalet.
sprinter jest odrobinę podobny – to także szybki, zawierający podkład stworzony przez zespół, rockowy kawałek, jednak pomimo zniekształconych gitar i łomoczącej perkusji jest nieco spokojniejszy i mniej agresywny od
Mata kaze ga tsuyokunakatta.
Jednak wraz z
Kizuato trzy wokalistki powracają w centrum zainteresowania. Ze swoim rytmem 6/8, który nadaje piosence charakter walca, instrumenty i głosy artystek przeplatają się ze sobą figlarnie i odrobinę radośnie. Kolejna piosenka,
serenato, ma już zupełnie inny nastrój. Z trzema wokalistkami śpiewającymi w nietypowych skalach, sprawia niesamowicie dziwne i orientalne wrażenie. Zabiera słuchacza w podróż do zagranicznych krajów, być może na Bliski Wschód, jako że wyjątkowy styl śpiewu, jak i pulsujący rytm, również przyczyniają się do takiego wrażenia. Mgiełka tajemnicy wciąga słuchacza, oczarowując go wspaniałymi melodiami.
Razem z
Ongaku powraca elektronika, optymistyczny rytm wydobywa się z głośników z pełną mocą i niesamowitą energią, a popowo brzmiące wokale sprawiają, że staje się ona bardzo chwytliwa i łatwo się w nią wciągnąć. Podczas refrenu operowy śpiew wokalistek wybija się, ponownie uwydatniając ich fantastyczny talent wokalny z którego
Kalafina jest znana. W
Ashita no keshiki oraz
Kimi ga hikari ni kaete iku powraca się do delikatniejszej, balladowej strony dziewcząt, choć ich głosy są bez wątpienia równie, a nawet bardziej intensywne niż w poprzednich kompozycjach. Obie skupiają się na śpiewie, który jest wymieniany między wokalistkami, albo równoczesny i wykonywany w cudownej harmonii.
Album kończy tytułowy
Seventh Heaven. Jest to właściwie kontynuacja początkowej piosenki,
Overture, ale tym razem przekształconej w kompletny, zawierający wokal utwór. Wciąż, jest to śliczny, kojący kawałek, który zamyka album w perfekcyjny sposób.
Ciężko jest znaleźć coś do skrytykowania na krążku
Kalafiny Seventh Heaven - zarówno kompozytorka,
Yuki Kajiura jak i
Kalafina pokazały niesamowite zdolności i intrygujące kompozycje. Prawie nie ma tu nudnych momentów. Wszystko idealnie do siebie pasuje i z pewnością można powiedzieć, że kryjącym się za albumem mistrzem jest bardzo doświadczony i wprawny kompozytor. Wszystkie piosenki przekazują swoje własne historie i piękną harmonię.
W maju 2009 roku album ten został udostępniony do zakupu cyfrowego na iTunes. A w tym samym miesiącu Kalafina wzięła również udział w konwencie anime Anime Boston.