Recenzja

the GazettE - DIVISION

11/09/2012 2012-09-11 00:01:00 JaME Autor: Martyna "Gin" Wyleciał

the GazettE - DIVISION

Kwintesencja the GazettE.

Album CD

DIVISION (Regular Edition)

the GazettE

Dziesięć lat minęło, odkąd powstało the GazettE. Od tego czasu ukazało się sześć pełnych albumów i całe mnóstwo singli. Przypieczętowaniem tych dziesięciu lat miało stać się najnowsze wydawnictwo zespołu - album DIVISION.

W przeciwieństwie do innych tego typu wydawnictw, tego albumu nie poprzedziły single. Wszystkie piosenki zostały od początku do końca stworzone z myślą o nim, a więc bardzo mocno czuć tutaj obrany przez zespół koncept. Wydawnictwo ukazało się zaledwie w dziesięć miesięcy po poprzednim albumie, TOXIC, dlatego jest to tym bardziej imponująca praca.

Piosenki na DIVISION można rozłożyć na dwie grupy - zespół nawet do tego zachęca, gdyż taki właśnie podział został zasugerowany na limitowanej wersji wydawnictwa, gdzie dziesięć utworów rozdzielono pomiędzy dwa krążki i opatrzono odpowiednimi intro i outro. Pierwsze rodzaj to kawałki brutalnie ostre, przeładowane szybką grą gitar i perkusji, okraszone elektroniką, w której ostatnio zespół gustuje - to bardziej "zachodnia" strona the GazettE. Druga część kładzie nacisk na japońską stronę zespołu. Piosenki są bardziej stonowane, uderzają raczej w klimat rockowych ballad, a ich teksty zostały w główniej mierze napisane w języku japońskim. Mimo podziału, utwory nie tracą czegoś, co nazywam "esencją the GazettE". Po prostu czuć w nich charakterystyczny styl tego zespołu, który rozpoznaję natychmiast.

Na początek mamy intro wpasowujące się w ostatnią fascynację the GazettE elektroniką. Cyfrowe dźwięki poganiają utwór, a przerywają go frazy wypowiadane jakby wyobcowanym głosem. [XI] zdaje się być ostrzeżeniem, syreną ostrzegawczą dającą do zrozumienia, że teraz wchodzi się w niebezpieczny świat the GazettE.

GABRIEL ON THE GALLOWS podtrzymuje tę atmosferę grożącego niebezpieczeństwa. Tekst zawiera interesującą wizję szubienic rysujących się na tle błękitnego nieba, przypomina nieco słowa do Ganges ni akai Bara ze STACKED RUBBISH, gdzie również przedstawiona była scena egzekucji, powieszenia młodej dziewczyny. W piosence jest przede wszystkim dużo ciężkiej gry gitar, ale też trochę elektroniki. Świetne krzyczane partie, podparte odpowiednimi chórkami, kontrastują z bardziej melodyjnym refrenem. Rytmu całości nadaje odpowiednio wyważona perkusja.

Następną piosenką jest DERANGEMENT, które doczekało się również teledysku - chyba najbardziej kontrowersyjnego w historii zespołu, pełnego brutalności, seksu, a także dość ohydnych scen (z robakami, wymiotami itp.). Sam utwór nie wskazywałby na takie konotacje, bowiem mimo swojej ciężkości, głównie ze względu na wokal, jest całkiem melodyjny. Oczywiście zdarzają się w nim też partie zupełnie ciężkie.

W DRIPPING INSANITY tempo trochę opada, ale utrzymana zostaje ciężkość gitar. Momentami jednak one cichną i pozostaje dość łagodna część z cyfrowym podkładem. Całość okrasza też dodany tu i ówdzie żeński wokal, bardzo ładnie komponujący się z melodyjnym śpiewem RUKIego. W dziwnie łagodny nastrój wcinają się ostre gitary, wykrzyczane słowa po angielsku - jakby spod tego nierealnie spokojnego obrazu przebijały się skrawki brutalnej rzeczywistości.

Po tych trzech utworach przychodzi pora na drugi rodzaj piosenek, o którym była mowa. Na regularnej wersji członkowie the GazettE postanowili przełamać Zachód Japonią, wkładając pomiędzy cyfrowo-metalowe utwory trochę japońskiego rocka. Pierwszy utwór z tego gatunku przychodzi w postaci ciężkich, przytłaczających, ponurych brzmień Yoin. Gitarzyści podtrzymują ten nastrój swoją grą, solówka jest bardzo dobrze wkomponowana, a perkusja nadaje całości wyważony rytm. Taka kompozycja nawiązuje do potężnych rockowych ballad zawartych na DIM.

Ibitsu to kolejny z utworów wzbogacony o teledysk, który znalazł się na limitowanej wersji. Jest to jedna z tych wpadających w ucho i od razu przypadających do gustu piosenek the GazettE. Tego typu utworów pojawiło się w ostatnim czasie kilka, gdyby nie zamysł, by cały album zapełnić całkowicie nowymi kompozycjami, Ibitsu zapewne trafiłoby na singiel. To naprawdę przyjemna piosenka zarówno ze względu na melodię, jak i wokal.

W bardziej balladowe klimaty zabiera nas Kagefumi. Wokal RUKIego jest tutaj cieplejszy i bardziej stonowany, a echo powtarzające niektóre jego frazy dodaje mu uroku. Ciekawe rozwiązania gitarowe budują nastrój, solówka jest stonowana, a całość ociepla mruczący w tle bas. Szczególnie ładna jest końcówka z ciekawym wokalnym podkładem.

Kago no sanagi uderza w nieco pogodniejszą nutę, jeśli można tak to określić w przypadku ogólnie negatywnie nacechowanych utworów the GazettE. Jednakże lekkie przyspieszenie rytmu i rozjaśnienie melodii gitar, a także wprowadzenie niewielkich partii żeńskiego wokalu, robi swoje i piosenka odstaje od innych pod względem klimatu. Dodano nawet trochę gitary akustycznej oraz grających w tle smyczków. Ten utwór to bardzo dobre dopełnienie albumu.

Na zakończenie tej sekcji pojawia się utwór HEDORO. Ma szybkie tempo i wybijające się partie gitar, momentami zawierające naprawdę ciekawe akordy, jakby nieco gangsterskie. Powtarzane przez RUKIego kwestie wpadają w ucho, wokalista popisuje się wyciąganymi partiami, ale większość utworu śpiewa tak, jakby opowiadał jakąś historię. Trudno zakwalifikować tę piosenkę do jakiegoś konkretnego rodzaju, bo zawiera wszystkiego po trochu, ale w sumie jest to ciekawa i godna uwagi kompozycja na tym albumie.

HEDORO stanowi jakby łącznik pomiędzy jedną częścią a drugą, bo po niej następują dwa kolejne utwory należące do cyfrowo-metalowej rodziny. To pochodzenie daje o sobie znać już od pierwszych sekund ATTITUDE. Piosenka jest bardzo ciężka i ostra. Perkusja osiąga tu bardzo szybkie tempo, a cyfrowe efekty dźwiękowe tylko ponaglają utwór. Piosenka zawiera jednak partie, które nieodparcie przypominają HEADACHE MAN z albumu DIM. Pojawiają się też tu fragmenty, w których strona cyfrowa bierze górę i całkiem wypiera instrumenty, co jest niespecjalnie dobrym rozwiązeniem. Pewne jest jedno - ten utwór rozniesie w strzępy niejedną salę koncertową.

Ostatnią piosenką jest REQUIRES MALFUNCION, mój zdecydowany faworyt. Zmodyfikowany wokal RUKIego dobrze komponuje się z cyfrowymi wstawkami, a refren jest niezwykle melodyjny. Kai osiągnął tutaj taką prędkość w uderzaniu w perkusję jak nigdy dotąd, a gitary nie dały się przytłoczyć cyfrowym efektom. Ten utwór też posiada pewne rozwiązania muzyczne, które można by łatwo wskazać w konkretnych utworach już nagranych przez zespół. Jednak nie ma to takiego znaczenia, bo piosenka ze względu na swoje zróżnicowanie i chwytliwy refren łatwo przypada do gustu.

Outro zamykające album, [Melt], jest ponownie w pełni cyfrowe. Na zmianę stopniowo narasta, tak że ma się wrażenie, iż coś zaraz wybuchnie, po czym utrzymuje zrównoważony rytm, który prawie prowadza w trans. Słuchacz zostaje pozostawiony z uczuciem sytości.

Ten album niewątpliwie sprostał pokładanym w nim nadziejom. Członkowie the GazettE zdołali w nim zamknąć wszystko to, co przez dziesięć lat budowało ich styl. W piosenkach zawartych na DIVISION wyraźnie widać wszystkie ich dotychczasowe inspiracje, a także nawiązania do wcześniejszych już wykorzystywanych motywów. Mamy tu i rockowe ballady, wściekle ciężkie utwory, które będą wywoływać dziki headbanging na koncertach, kawałki nasycone cyfrowymi elementami, będące ostatnio na tapecie, a także piosenki zręcznie łączące to wszystko.

Przez te dziesięć lat pięciu muzyków z the GazettE nie stało w miejscu. Przeszli oni długą drogę i wiele doświadczyli, chłonąc podczas tej podróży wiele różnych rzeczy. Te doświadczenia odbijają się na ich twórczości. Bo przecież dla muzyka nie ma nic gorszego niż zastój. Zespół próbuje coraz to nowych rzeczy i eksperymentuje z gatunkami, co jest wyrazem rozwoju. A kwintesencję tego stanowi album DIVISION.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2012-08-29 2012-08-29
the GazettE
Album CD + DVD 2012-08-29 2012-08-29
the GazettE
REKLAMA