Relacja

Finał trasy Sadie w Shibuya Koukaidou: Gather Thy Pain of Rosario

22/08/2012 2012-08-22 00:05:00 JaME Autor: Leela McMullen Tłumacz: Gin

Finał trasy Sadie w Shibuya Koukaidou: Gather Thy Pain of Rosario

Zmagając się z problemem sali z miejscami siedzącymi, Sadie zmieniło finał trasy, mający miejsce w grudniu 2011 roku, w istne prokultowe pobojowisko.


© Sadie
Shibuya Koukaidou była pełna zagorzałych fanów gotowych na szaleństwo. W momencie, gdy światła na sali pogasły, wszyscy jednocześnie stanęli na równe nogi, a z ich gardeł wydobył się potężny ryk. Tło zdobiły motywy z orientalnych dywanów i desenie techno, które wspólnie z ciężką, intonowaną muzyką z głębokim bębnieniem i linią basu, towarzyszącą pojawieniu się zespołu na scenie, ustalały nastrój tego wieczoru.

Podczas wstępu do Rosario rozbłyskały industrialne światła wypełniające masywną metalową konstrukcję w kształcie krzyża, powieszoną u sufitu. Growle i warknięcia przewijały się w różnych wersjach, melodyjny refren był wyśpiewywany w mroczny sposób, podczas gdy fani nawet machali rękoma do delikatniejszych rytmów. "Shibuko!", zaryczał wokalista Mao. Powolne, miarowe łomoty otworzyły Break the silence, uzupełnione obrazami chmur burzowych przewijających się w tle. Silne rytmy tego kawałka niosły się przez całą długość jego trwania, dodając melodii gorzkiego tonu, nawet gdy głos Mao przerodził się w falset. Kiedy muzycy wycofali się na końcówkę solówki wokalisty, kamera wzniosła się ponad chmurami, po czym runęła w ciemność.

Przerwa wypełniona ciszą poprzedziła Ice Romancer, a potem zaczęło się szaleństwo - światła błyskały do pysznej melodii, a tłum poderwał się z miejsc i zaczął krzyczeć. Jazzowe linie gitar stanowiły podstawę delikatniejszej melodii, dwaj gitarzyści współpracowali ze sobą, by wytworzyć rozbrzmiewający echem rezonans, podczas gdy deathmetalowy wokal wnosił chaos do cięższych partii. Mizuki był w wysokiej formie; tańczył, robiąc wykopy i wyginając ciało. Następnie LOOSING MY WAY OF THE PROUD sprawiło, że w nieładzie były i włosy, i gitary, wymachiwano z dużą szybkością głowami, a setki ludzi skakały do gwałtownego rytmu jak wiertarki udarowe. Mao i Mizuki tworzyli niezły zespół, dostarczając growlowanych wstawek. Wokalista, stojąc na platformie, zatapiał się w pełnych złości dźwiękach, rozkładając ramiona niczym męczennik. Z drugiej strony Mizuki był gotowy pójść w tango - zwrócony na bok klaskał, gdy tylko nie był zajęty grą na instrumencie. Aki wyszedł na przód, by zagrać solo na basie, a tłum klaskał z uznaniem, zanim Kei nie wbił się z solówką na perkusji, dlatego każdy z fanów znalazł coś dla siebie.

Główna atrakcja występu, Sabaku no Syndrome, zaczął Mao, rozchylając ramiona na boki przy silnym rytmie perkusji; gra gitar, lżejsza na początku, zmieniła się w ciężką i gorącą. Linia melodyjna wahała się między głębokim rytmem a krótkimi brzmieniami, natomiast głos Mao dudnił ponad tym wszystkim. Warstwa instrumentalna, inspirowana Bliskim Wschodem, wybuchła pod neonowo zielonymi światłami, a wokalista wił się w tańcu.

Po zapadnięciu ciemności Mizuki tańczył powoli do delikatnego rytmu. Toge rozpoczęło się przejmującym wokalnym solo, po czym Sadie zaczęło rocka niczym ciężką zemstę. Taniec Mizukiego nabrał intensywności aż do takiego stanu, że miało się wrażenie, iż muzyk siłą swoich ruchów połamie gitarę. Fioletowy promień oświetlił Akiego, kiedy grał powolną solówkę na basie, otwierającą obstacle progress, które zakończyło się rozstrojoną nutą. Głęboko zaśpiewane zwrotki sprawiały, że trudno było odróżnić wokal od muzyki, ale w połowie growle zaczęły być głośne i wyraźna. Ostatnie momenty ponownie skoncentrowały się na Akim; basista wyciągnął nutę przy wsparciu przytłumionego czerwonego światła reflektora. Ucinając dźwięk, on również pogrążył się w ciemności.

Graceful Angel zawierał trochę eksperymentowania ze strony muzyków, a niebieski płomień, który rozlał się w tle, gryzł się z neonowym zielonym oświetleniem. Następny utwór bardziej pasowałby na japoński świąteczny album niż do repertuaru Sadie. Silentive zaczęło się od łagodnego bębnienia i lekkiej gry gitar wtórujących ociężałemu wokalnemu solo. Pod koniec kawałek zaczął się robić skoczny z pogodnymi tonami; Mao skierował mikrofon ku sufitowi, skłaniając publiczność do śpiewania przy potężnej muzyce.

Rytmiczne Beauty Shadow z monotonnymi zwrotkami zaczęło się delikatnym dzwonieniem, kontrastującym wybuchem dźwięków basu i perkusji, kiedy Mizuki plumkał lekko na gitarze. Tsurugi wykorzystał moment na swoje solo, by zagrać pozostałą część piosenki w sposób wielki i pokazowy. Kiedy ostatnie nuty ucichły, rozległo się Crimson tear, a Mao mrocznie szeptał podczas chwytliwego gitarowego intro. "SHIBUYA!", krzyknął, rozpoczynając masowy headbanging. "Wasze głosy! Dajcie mi je usłyszeć!". Śpiewając do niego, fani gwałtownie wznosili pięści. Mousou higyaku seiheki porządnie ich rozwścieczyło, nurzali się w głębokich riffach na początku, potem zaczęli dziki trashing przy szybkiej melodii i fioletowych światłach. Obaj gitarzyści wspierali Mao w wydawaniu coraz to nowych bogatych growli. "Zróbcie to dla mnie, Tokio!", zachęcał wokalista. Zmieniający się rytm sprawiał, ze kawałek brzmiał świeżo, a gwałtowna solówka na basie dokończyła utwór. Kiedy było po wszystkim, tłum krzyczał i huczał.

"Tokio, macie się wszyscy postarać!", zakomenderował Mao, a publiczność natychmiast zamieniła się w morze fruwających na wszystkie strony włosów. W Meisai ledwie można było dosłyszeć wokal pośród muzyki. Mao zdawał się wypadać z rytmu w pierwszej zwrotce, póki znów nie podskoczył o oktawę. Przy wtórze wspaniałej melodii zaśpiewał wstęp do refrenu, podczas którego zespół był cały czas jasno oświetlony. Gitarowe solo otwierające Payment of vomitter zostało rozniesione przez dziwaczne wrzaski wokalisty, którego falset nakładał się na linie gitary rytmicznej, sprawiając, że kawałek stał się bardzo zmienny.

Mroczny las tonący w śniegu był scenografią dla klimatycznego Itoshisa wa kodoku no shihaisa. Zespół pozostawał raczej w bezruchu, a wzrok widzów przyciągały stłumione projekcje. deathtopia wyskoczyła z intensywną gitarową solówką Mizukiego, stojącego w promieniu pomarańczowego światła. Utwór przeszedł w ciężkie klimaty z elektronicznymi stylizacjami muzycznymi, a Mao przesadzał z protestami, wchodząc znów w swoją męczeńską rolę. “Live! LIVE! Live on this path!”, krzyczał, przechadzając się w trakcie instrumentalnego wstępu do radykalnego Shingan. Mizuki wtrącił się ze swoim: "Dajcie usłyszeć wasze żywe głosy!", a potem obaj połączyli siły, growlując naprzemiennie.

Podczas ostatniego utworu, Dress, Mao przyłączył się do headbangującej publiczności, a gitarzyści wtrącali to tu, to tam odrobinę melodii do niekończącego się riffu. Odrobina melodyjności oraz delikatne tony pianina podkreślały zwrotki, ale refren był silny, a Mao śpiewał na całe gardło głosem o średniej skali, wybijając się ponad linię basu i gitar. "Śpiewajcie wszyscy!", rozkazał. Tłum dał z siebie wszystko, ale wtórujące im tony i spiesząca muzyka go zagłuszała. Krzycząc, fani zgotowali owację na koniec piosenki. "Dzięki, Tokio!"

Niepohamowane wołania o bis doprowadziły do tego, ze rozległ się elektroniczny beat oraz słowa "Klaszczcie w dłonie!". Pełna energii muzyka wywołała natychmiastowe pokrzykiwania, a encore, który nastąpił, był przyjęty z równym entuzjazmem. Trzy porządne akordy rozpoczęły SUICIDAL ROCK CITY. “Żyjecie, Tokio?", powiedział wyzywająco Mao, mając więcej energii niż w którymkolwiek innym momencie tego wieczoru. "Witajcie w raju", dodał i zaczął powoli śpiewać a cappella. GIMMICK niósł ogień w podobnym stylu, póki Kagerou nie doprowadził fanów do granic możliwości. Gwałtowny beat perkusji i gitar nadawał rytm ich desperackim okrzykom. Riff otwierający Grieving the dead soul sprawił, że ich włosy latały na wszystkie strony jak szalone, tam, gdzie trzeba było, publiczność dokładała swoje głosy do piosenki, a Aki oraz Mizuki znaleźli sobie przytulne miejsce na krótkim wybiegu prowadzącym ze sceny po prawej stronie. To był ten moment, kiedy hip-hop podał sobie rękę z metalem. W końcu podczas Cry More Mizuki tańczył, pokazując w trakcie skocznego refrenu swoje najlepsze ruchy rodem z klubów. Rock’n’roll przemieszał się z deathmetalowym wokalem, dzięki czemu tradycja zyskała na świeżości i oryginalności.

Zespół znów powrócił, wychynął z ciemności, ale od razu został zauważony. Pierwszy kawałek, true word, zaczął się jako śliczna ballada, ale zaraz stał się bardziej popowy, a Mao śpiewał bardziej pozytywnie przy wtórze nie bardzo pasujących ciężkich linii gitar. Następnie wokalista miał coś do powiedzenia zgromadzonej publiczności.

"W końcu nadszedł ten dzień", zaczął. "Finał trasy Gather Thy Pain of Rosario w Shibuya Koukaidou. Trasa trwała od października, ale prawdę mówiąc dla mnie samego miała kilka strasznych momentów. Zwykle nie denerwuję się przed koncertami, ale od wczoraj nie mogłem się zrelaksować. Wczoraj przesłuchałem wszystkie nasze piosenki, od pierwszej do ostatniej, ale to mnie nie uspokoiło. W końcu zacząłem ten koncert właśnie tak - bojąc się. Jednak dzięki temu, że stoję tu dziś przed tak wielką liczbą ludzi, a każdy koncentruje swoją uwagę tylko na mnie, całkowicie wyzbyłem się nerwów. W koncertach nie chodzi tylko o nas. Dzisiaj naprawdę poczułem, że chodzi też o publiczność. Jestem normalną osobą, taką jak wy. Nawet kiedy skaczę, krzyczę, zakładam maski - wtedy też jestem taki jak wy. Tego roku w marcu miało miejsce wielkie trzęsienie ziemi w Kanto…” Szczere wyznania przerwało chichotanie. Mao w końcu się poprawił, że chodzi o "wschodnią część Japonii". "Odwołano nasz koncert z okazji sześciolecia, a że chcieliśmy zrobić "coś” znaczącego, myśleliśmy nad tym, co leży w naszych możliwościach. Kiedy nadeszło trzęsienie, bałem się. Myślałem, że umrę i nie dane mi będzie doczekać naszej szóstej rocznicy. Cieszę się, że bezpiecznie dotrwaliśmy do finału tej trasy w Shibuya Koukaidou. Wierzę, że kiedy śpiewałem, zajrzałem w oczy każdemu z was. Dzięki, że w ten wyjątkowy dzień się ze mną zobaczyliście. Od tej pory, po Nowym Roku, Sadie ruszy w dalszą drogę. Coś wam obiecamy, ale jeszcze nie możemy zdradzić co. Może to nic wielkiego, ale takie mamy marzenie. Myślę, że może się ono wkrótce spełnić. Zrobię wszystko, żebyśmy mogli wam to z dumą ogłosić”.

Światła wokół rozbłysły, a przyjemny riff rozpoczął A holy terrors, po czym wszystko się uspokoiło wraz z nadejściem mroczniejszej melodii, podkreślonej uroczą grą gitar i uderzeniem basu. Raz jeszcze Mao poprosił tłum, by z nim zaśpiewał. Poczucie jedności między nimi było wręcz namacalne.

"Dziękuję, że mogłem tu być z wami! Dzięki, że wy przyszliście!”, krzyknął Mao. Kiedy Mizuki wyrażał swoją wdzięczność, składając dłonie jak do modlitwy, Tsurugi rzucił nie jedną, ale dwie butelki z wodą na drugie piętro. Kiedy Mizuki został sam na scenie, wskoczył na centralne podwyższenie. "Dziękuję wam bardzo. Myślę o tym cały czas, ale to właśnie jest powód, dla którego gram koncerty - by widzieć wasze twarze. Dziękuję wam bardzo!". Opuścił scenę, kłaniając się po raz ostatni.

Może i muzyka ma w sobie siłę, ale nic nie znaczy, póki nie włoży się w nią serca i duszy. Do tego zobowiązało się Sadie na koncercie w Shibuya Koukaidou.


Setlista:

01. Rosario
02. Break the silence
03. Ice Romancer
04. LOOSING MY WAY OF THE PROUD
05. Sabaku no Syndrome
06. Toge
07. obstacle progress
08. Graceful angel
09. Silentive
10. Beauty Shadow
11. Crimson tear
12. Mousou higyaku seiheki
13. Meisai
14. Payment of vomitter
15. Itsoshisa ha kodoku no shihaisa
16. Deathtopia
17. Shingan
18. Dress

Encore 1:
19. SUICIDAL ROCK CITY
20. GIMMICK
21. Kagerou
22. Grieving the dead soul
23. Cry More

Encore 2:
24. True word
25. A holy terrors
REKLAMA

Galeria

Powiązani artyści

REKLAMA