Nareszcie dodarło do Europy to, powstałe w 1984 roku, dzieło muzyki klasycznej.
W 1984 roku ukazał się pierwszy ręcznie rysowany film znanego studia animacyjnego, "Kaze no tani no Nausicaä" (pl. "Nausicaä z Doliny Wiatru"; przyp. tłum.). Mowa oczywiście o Studiu Ghibli, z jego pełnymi kreatywności osobistościami, Hayao Miyazakim oraz Isao Takahatą. Film był sukcesem nie tylko z powodu ojców założycieli, ale również ze względu na muzykę. Imponującą ścieżkę dźwiękową skomponował nie kto inny, jak sam Joe Hisaishi, a dzięki europejskiej wytwórni Wasabi, muzyka ta od listopada 2011 roku dostępna jest w Europie. Wydanie europejskie wygląda dostojnie i stylowo w papierowym opakowaniu z płytą CD zawierającą nieśmiertelne utwory Hisaishiego oraz książeczką ze stroną informacji o soundtracku i dwiema stronami dziennika studyjnego.
Tyle tytułem wstępu, a teraz porozmawiajmy o utworach, które, choć są już dość stare, nie straciły nic ze swojej wspaniałości i siły wyrazu. Opening z początku zdaje się być bardzo przytłaczający z powodu przytłumionej linii basu i na wpół pogodnych syntezatorów. Jednakże styl podstawowej melodii zmienia się znacząco z pomocą gry fortepianu, skrzypiec, instrumentów dętych, a wolne tempo przechodzi w powracający temat Nausicii. Zaczyna się rozprzestrzeniać pewnego rodzaju nastrój tęsknoty za domem.
Na początku Stampede of the Ohmu pojawia się marzycielska, pogodna melodia, która następnie nagle zmienia się w silne, szybkie bębnienie i zniekształcone akordy, stwarzające poczucie paniki i bycia ściganym. To utrzymuje się, dopóki spokojne, orientalne brzmienia nie dojdą do głosu i nie zakończą utwór. The Valley of the Wind też jest orientalny, jednak w sposób bardziej kompromisowy, jak coś, co można by sobie wyobrazić na bazarze. Piosenka ta zabiera cię do wioski Nausicii. The Princess Who Love Insects znów igra z motywami: najpierw można usłyszeć klimatyczne, rzewne melodie, składające się z gry skrzypiec i instrumentów dętych, a potem powraca orientalny wioskowy temat, tym razem bardziej urozmaicony.
The Invasion of Kushana został zaaranżowany na bardzo przygnębiający - posiada bardzo wydłużone dźwięki syntezatorów. Z każdą chwilą głośność i dramatyzm narastają, co tworzy wrażenie niepokoju, dopóki wojskowy marsz nie upewni w poczuciu zagrożenia. To idealnie pasuje jako ścieżka w scenie inwazji.
The Battle dalej opiera się na dramatyzmie instrumentów dętych, przeraźliwej grze skrzypiec oraz szybkim rytmie bębnów. Wspólnie buduje to dobre napięcie, a ty odczuwasz wspaniałe wrażenie zagrożenia i dramatyzmu. Kolejny utwór, Contact with the Ohmu, jest bardzo pogodny, marzycielski i czarujący. Można również usłyszeć tu śpiewające dziecko. In the Sea of Corruption to muzyczna podróż, nastrojem bardziej refleksyjna i nieco postapokaliptyczna.
Następny utwór, Annihilation of Pejite, jest bardziej przerażający ze względu na głębokie bębnienie, zmiany tempa, tajemnicze syntezatorowe dźwięki i zniekształcone gitarowe riffy. Po tym następuje bardziej bojowy, szybki i chwytliwy kawałek, który można również opisać jako nieoczekiwany waleczny motyw z okazyjnie dodanymi pogodnymi melodiami wygrywanymi na flecie.
The Resurrection of the Giant Warrior to utwór spokojny, refleksyjny i przepełniony na początku tęsknotą. Podstawowy nastrój momentalnie przechodzi w rzeczywistą groźbę, a warstwa instrumentalna, gdzie grają w zniekształcony sposób instrumenty dęte i strunowe, wywołuje gęsią skórkę. To coś, czego oczekiwałoby się po horrorze.
Kompozycja pod tytułem Nausicaä Requiem jest pełna nadziei, spokoju, lecz również melancholii. Kolejny, ostatni już utwór, łączy w sobie wszystkie radosne, niosące nadzieję i spokojne, występujące do tej pory motywy muzyczne w jeden piękny tzw. medley. Co więcej, jest to bardzo czarujący sposób, by zamknąć drzwi do świata Nausicii.
Ci wszyscy, którzy uważają sprowadzanie płyt z Japonii za zbyt drogie i nie posiadają jeszcze tej ścieżki dźwiękowej, teraz mają okazję nabyć dużo tańszą, europejską wersję. Ładne opakowanie i dodatki w książeczce tym bardziej zachęcają do kupienia Nausicaä of the Valley of the Wind. Kompozycje Joe Hisaishiego do tego filmu z 1984 roku są ponadczasowe i pełne emocji. Potrafią nawet opowiadać dramatyczne historie o dobru i złu, nadziei i wojnie, które widzi się, nawet jeśli nie ma się przed sobą obrazu. Jedynym minusem tego soundtracku jest to, że nie wszystkie utwory z tego filmu zostały zawarte na płycie, a jedynie ich wybór, przez co ścieżka nie jest za długa.